wtorek, 18 października 2016

2. Nie jedna osoba mnie nago widziała

Całą noc przewracałam się z boku na bok. Myślałam o tym co mi napisał. Jakoś nie umiałam wyrzucić tego z głowy. To że po tej wiadomości nie dostałam następnej (oczywiście też nie odpisałam), utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że to żart, albo taka tam propozycja do zapomnienia.  Mimo to jakoś... cały czas siedziało mi to w głowie. A może to była moja szansa? Myśląc w ten sposób chciało mi się płakać, bo im więcej osób by o mnie usłyszało tym lepiej. Nie pragnę ogromnej sławy. Chciałabym tylko robić to co kocham i móc z tego godnie żyć. To chyba nie jest tak wiele...
A może wszystko sobie wmawiam i tak naprawdę w ogóle do mnie nie napisał. Spać nie mogłam pewnie przez zmianę stref czasowych i nowe miejsce. Nienawidziłam się przenosić, a pierwsza noc była dla mnie za każdym razem udręką. Nie mogłam zmrużyć oka choć na chwilę. Przyczyniał się do tego też hałas z zewnątrz, czyli dyskoteka nieopodal i jeżdżące auta. 
Wtedy pierwszy raz pomyślałam, że nie powinnam wyjeżdżać z domu. Że powinnam zostać i tam spróbować. Ten świat, w którym się znalazłam nie był moim życiem. Zaczynałam się martwić, że sobie nie poradzę. Że wszystko mnie przerośnie i pożre od środka. Te wszystkie gwiazdy i ich wymagania, życie pod presją, ciągłe zlecenia. Przewróciłam się na drugi bok i wpatrzyłam w migoczące światełko od mojego komputera. Postanowiłam jedno: muszę zdobyć doświadczenie. Jeśli mi się nie uda po prostu wrócę do domu, ale nie zrezygnuję bez próby. Nie mogę być mięczakiem!
I nawet ta myśl nie pomogła mi zasnąć. Zaczęłam wracać myślami do tego co było przed wyjazdem. Tak bardzo zaangażowałam się w pracę, że straciłam wszystkich, prócz rodziny. Przyjaciele nie chcieli ze mną rozmawiać. Przecież wiecznie nie miałam dla nich czasu. Chłopak mnie zostawił, bo aparat był dla mnie ważniejszy. To nie była prawda. Zapracowałam się tak bardzo, że nie byłam w stanie zobaczyć jak wiele darów od losu odrzucam. Nikt nie powiedział w odpowiednim momencie "zatrzymaj się i rozejrzyj, zobacz co masz i tracisz", a sama niczego nie dostrzegłam. No dobrze. To była moja wina.
Zaczynałam się bać, że tym razem znów popełnię te same błędy. Nie chciałam, nie chciałam znów się zgubić. Nie chciałam na nowo szukać drogi, którą widziałam przed sobą. Potrzebowałam kogoś kto mi pomoże, a nikogo nie miałam... Jedynym wyjściem było wyjść do ludzi. Nienawidziłam tego robić. Bałam się poznawać ludzi. Bałam się ich odrzucenia i zranienia. Bałam się braku akceptacji z ich strony. Od zawsze taka byłam. Podobno dzieci z tego wyrastają. Mi to niestety zostało. Zacisnęłam powieki. Chciałam zasnąć i śnić o czymś idealnym. Może o jutrzejszym świetnym dniu? Albo o idealnej sesji z jakąś miłą modelką... Tak... Pomarzyć zawsze można. Już miałam kilka sesji z modelkami. Nienawidziłam ich. Tymczasowo wszystkich, bo nie spotkałam żadnej, która była by miła. Każda rzucała swoimi włosami i piszczała coś w stylu: poczekaj muszę upić łyk kawy!, a potem: poprawcie mi szminkę!. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. To były najgorsze zdjęcia na świecie Ale nauczyłam się z nimi żyć. Dawały sobie trochę spokoju z gwiazdorzeniem kiedy je parodiowałam. Przynajmniej jedna pozytywna rzecz w tym wszystkim - mogłam się pośmiać. A im więcej śmiechu tym podobno dłuższe życie. Moje będzie wyjątkowo krótkie. Mimowolnie prychnęłam. 
Przewróciłam się na plecy i wpatrzyłam w biały sufit. Był równie paskudny co reszta pomieszczenia. Moje myśli powędrowały w zakazanym kierunku. Znów przed oczami miałam siebie i mojego byłego. Doskonale pamiętam jak chodziliśmy na spacery, jak całował moje usta, jak przytulał mnie kiedy było mi przykro... I czuję jak bardzo mi tego brakuje...
Przetarłam twarz dłońmi i spojrzałam na zegarek. 5:30. I tak już nie zasnę. Podniosłam się z pod ciepłej kołdry i zadrżałam. Kiepsko z ogrzewaniem. Mówiąc kiepsko mam na myśli jego brak, który mi nie służył. Dotknęłam stopami zimnej podłogi i jak najszybciej przeszłam do łazienki. Wzięłam długi i gorący prysznic, żeby trochę się rozluźnić po paskudnej nocy. Ubrałam na siebie jasnoniebieskie jeansy i luźną białą koszulkę z napisem "Fly me to the moon and back". Na ramiona wciągnęłam jeszcze czarną skórzaną kurtkę. Wyciągnęłam spod niej moje długie brązowe kłaki i poprawiłam kołnierzyk. Ubrałam buty. Nie chciałam spędzić w tych czterech ścianach więcej czasu.
Do torby wrzuciłam aparat i kilka niezbędnych rzeczy jak telefon i klucze od "mieszkania". Sprawdziłam godzinę: 6:15. Świetnie. Kawiarnia, w której wczoraj byłam, została już otwarta. To był pierwszy punkt na mojej trasie. 
Zamknęłam drzwi. Zanim zeszłam po schodach mój wzrok skierował się na wejście do mieszkania na przeciwko. Stanął w nich dobrze zbudowany mężczyzna. Był ode mnie na pewno trochę straszy i na pewno był szalenie przystojny. Miał ciemnoblond włosy postawione do góry i niebieskie oczy. Na jego policzkach i brodzie widniał kilkudniowy zarost dodający mu lat. I wtedy skojarzyłam, że to on ostatnio pomógł mi z zakupami. Posłałam mu lekki uśmiech, który natychmiast odwzajemnił. Wiedziałam, że się rumienię, ale starałam się to zignorować. Ruszyłam na dół spiralą schodów, gdyż nasz wspaniały budynek nie posiadał windy. Gdzieś po drodze mój przystojny sąsiad mnie minął posyłając mi uśmiech. Przejęłam od niego chyba ten gest, bo nie schodził mi przez całą drogę do kawiarni,
Weszłam do lokalu i od razu podeszłam do lady. Sprzedawca stał do mnie tyłem i z kimś rozmawiał. Nie spieszyło mi się więc oparłam się o ladę i czekałam. Zdążyłam też sprawdzić ile nowych polubień mają moje zdjęcia. Zdziwiła mnie ich ilość Było ich zbyt wiele. Jak nigdy. Dzięki ci Harry.
- Znów? Jeszcze raz i zabieram cię na kawę. - usłyszałam melodyjny głos.
Podniosłam głowę. No nie... Mój sąsiad pracuje w mojej ulubionej, jak na razie, kawiarni. Kto by pomyślał. Na ustach blondyna widniał uśmiech. Ten człowiek chyba nigdy nie daje odpocząć swojej twarzy. Odkąd go rano zobaczyłam był wulkanem radości. To się porobiło. Otaczają mnie sami pozytywni ludzie. Kolejny plus by tu zostać Roly.
- Mało oryginalne patrząc na to, że pracujesz w kawiarni. - zaśmiał się na moje słowa.
- Co podać? - rzucił rozbawiony.
- Kawę. Najlepiej Latte.
Puścił mi oczko i zniknął na chwilę. Wyjęłam telefon i wybrałam numer Kevina, który wcześniej sobie zapisałam. Chciałam być choć trochę miła, więc szybko wystukałam wiadomość:
Jaką chcesz kawę? ;) Roly
Odpowiedź przyszła prawie natychmiastowo. On się chyba nie rozstawał z telefonem. Albo akurat trzymał go w rękach.
To się nazywa spoufalanie i podlizywanie szefowi, wiesz?
Prychnęłam. Sekundę później przyszedł kolejny sms.
Czarną z cukrem proszę. Chyba cię polubię ;)
Zaśmiałam się cicho.
Proszę cię. Mnie nie da się nie lubić ;)
Poprosiłam sprzedawcę o jeszcze jedną kawę, którą wykonał dla mnie z uśmiechem. Słyszałam jak dostał ochrzan od szefa za to, że się spóźnił. Szczerzy mu współczułam. Pożegnałam się z nim i ruszyłam do studia. Nie miałam ochoty na robienie zdjęć. Chciałam tam już dotrzeć, mimo że do rozpoczęcia pracy zostało mi jeszcze 85 minut. Powinnam zacząć równo o 8. Pasowała mi ta godzina. Nie musiałam siedzieć do popołudnia sama w domu. Upiłam łyk kawy. Nawet nie byłam głodna, a z domu wyszłam bez śniadania. Spojrzałam do drugiej torby, żeby sprawdzić, czy na pewno dostałam dobrą kawę dla mojego szefa. Była w niej jeszcze karteczka, a pod nią ciastko. Szybko odczytałam pochyłe pismo:
Mam nadzieję, że będzie smakować ;) 
Chris
A ja głupia nawet mu się nie przedstawiłam! Pominęłam ten fakt równie szybko co wpadł mi do głowy. Uśmiechnęłam się szeroko. To było miłe i urocze. Dał mi ciastko, za które na pewno zapłacił. Musiałam mu się jakoś odwdzięczyć. Tym bardziej, że muffinka została naładowana czekoladą. Była pyszna. Zjadłam ją nim doszłam na miejsce.
Pierwsze co to poszłam do gabinetu Kevina. Miałam nadzieję, że go tam zastanę. I na moje nieszczęście, nie było go tam. Westchnęłam. To oznaczało, że muszę go poszukać. Albo zadzwonić. Wybrała tę drugą opcję. Czekałam. Czekałam. Czekałam. Nie odebrał. Nie. Wcale się nie zdenerwowałam. Mówiąc delikatnie byłam mega wkurzona. Wzięłam głębszy wdech i ruszyłam w głąb korytarza. Jak mus to mus. Trzeba szukać kolesia, który mnie zatrudnił, mimo że pracę powinniśmy zacząć za godzinę.
Pierwsze drzwi wyglądały tak jak każde kolejne. Bez dłuższego namysłu postanowiłam sprawdzić czy nie ma tam POSZUKIWANEGO. Nacisnęłam klamkę. Ustąpiła bez problemu. Weszłam powoli. Trafiłam do garderoby. Nie taki był niestety cel mojej podróży. Wszystko było by ok. Gdyby nie nagi koleś stojący tyłem do mnie. Natychmiast się odwróciłam, mrucząc ciche przeprosiny. Było mi cholernie głupio. No bo po co pukać Roly! Przecież możesz się czuć jak w domu! Kretynka!
- Daj spokój kochanie. - mruknął - Jestem modelem, nie jedna osoba mnie nago widziała. - zaśmiał się.
- Idiota. - warknęłam w jego stronę wychodząc.
Co za kretyn! Każdy model/modelka są tacy sami. Nic nie zmieni mojego zdania. Koniec, kropka, amen czy co tam jeszcze jest. Zatrzymały mnie jego słowa.
- A ty jesteś nowa? Będziemy razem pozować? - uśmiechnął się patrząc na mnie w lustrze.
Był nawet przystojny. Miał zmierzwione ciemne blond włosy i w miarę wysportowaną sylwetkę. Choć w tym przypadku ograniczyłam się do patrzenia tylko na jego głowę i ramiona. Bałam się zjechać wzrokiem niżej. Do tamtej pory nigdy nie robiłam nikomu nagiej sesji. I w zasadzie bardzo mnie to cieszyło. Czułam się głupio już rozmawiając z nim tutaj, kiedy on jest nieubrany. Co by było gdybym trzymała aparat w rękach?! Wolałam sobie tego nawet nie wyobrażać...
Wyśmiałam jego słowa. Ja modelką? Czy on upadł na głowę? Z moim ciałem? Nie nadawałabym się pod żadnym pozorem. Musiałabym schudnąć jeszcze przynajmniej 8 kilo i stać się ładniejsza. Nie oszukujmy się; nie byłam miss piękności.
- Zwariowałeś? - mruknęłam - Jestem fotografem.
- Jeszcze lepiej. - stwierdził rozbawiony. choć nie wiedziałam co go tak cieszyło.
Po chwili ktoś przecisnął się obok mnie i nie zgadniecie kim był ten ktoś (nie wspomnę o tym, że prawie mnie zmiażdżył). No cholera nikt inny niż Kevin. Był ubrany podobnie jak ostatnio. Tylko tym razem wydawał się wściekły. Ostatnio był miły i raczej hmm, radosny. Nie pomyślałam bym, że to on mnie znajdzie, kiedy to ja go szukałam. Może ma tu jakiś podsłuch, czy coś... Chyba naprawdę się nie wyspałam. Co za bzdury chodzą mi po głowie? Czyżby znów kosmici? Przejęli władzę nad moim umysłem?! O nie! Zostawicie mnie!
- Ubierz się kretynie, nie chcę, żeby Roly zwiała mi z krzykiem. - rzucił mi przepraszające spojrzenie.
Posłałam mu delikatny uśmiech. Nadal byłam tą samą nieśmiałą dziewczyną. Przynajmniej kiedy nikt mnie nie wkurzał i nie stawiał mnie w krępującej sytuacji.
- Vin ona mnie przed chwilą wyśmiała, także wiedz, że nie jest taka święta.
Kevin prychnął mierząc modela spojrzeniem mówiącym: co ty chcesz mi wmówić? Widocznie nasze pierwsze spotkanie dało mu mój wyraźny obraz. Niestety, ten nagi koleś ma rację. Nie jestem święta. Ba... Daleko mi do takiej. Jestem raczej cicha i niepozorna, ale na pewno nie grzeczna. Skąd Kevionwi się w ogóle wzięło coś takiego? Że niby ja, jestem opanowana, milutka i nieśmiała? Zgadza się tylko to ostatnie. I pewnie przez to patrzy na mnie tak, a nie inaczej.
- Aaron ubierz się i leć na zdjęcia, a ja spadam i nie wmawiaj mi czegoś czego nie ma.
Kiedy wychodziliśmy wystawiłam jeszcze język temu modelowi, a on skrzywił się na moje dziecinne zachowanie. Zamknęłam drzwi od jego garderoby i spojrzałam na Vina. Mierzył mnie spojrzeniem z lekkim uśmiechem. Podałam mu papierową torbę z jego kawą w środku. Upił łyk nie spuszczając ze mnie wzroku. Zmarszczyłam brwi. Znów pasta do zębów? Oglądałam się dokładnie w lustrze i jak wychodziłam z domu byłam czysta. A może mam resztki babeczki na twarzy? Moje przestępstwo nie będzie już ciche i idealne. O nie! Co ja teraz pocznę?!
- Idziemy w plener. - mruknął - Chodź.
Szedł tak szybko, że musiałam truchtać, żeby być przynajmniej pół kroku za nim. Cholera człowieku, zwolnij! Nie jestem cyborgiem! Nie mam wytrzymałości niektórych koni wyścigowych czy coś. Potrzebowałam chwili przerwy. Ale grzecznie doszłam (dobiegłam) do jego biura. Weszliśmy do środka. Chłopak zbierał jakieś swoje rzeczy do torby, a ja próbowałam nie dyszeć zbyt głośno. Vin rzucił mi rozbawione spojrzenie. Miałam ochotę go zamordować. Upiłam łyk kawy.
Kiedy ciemnowłosy zebrał swoje wszystkie rzeczy skierowaliśmy się do jego auta. No, no... Cholerne corvette c7. Stać go na to?! A no stać. Koleś w końcu zarabia.
Dziwne, że interesuję się autami? Nie. Od zawsze lubiłam przesiadywać w garażu. Lubiłam to bardziej niż pieczenie czegoś w kuchni z mamą. Rozważałam też pójście na mechanikę, ale padło na fotografię i nie żałuję.
Wsiadłam na miejsce pasażera. Przejechałam dłonią po skórzanym siedzeniu. Obiecałam sobie, że kiedy będę już obrzydliwie bogata, jedno takie auto będzie stało w moim garażu. Zaraz obok audi, mustanga, dodge chargera...
- Podoba ci się moje auto? - spytał z lekkim uśmiechem i jakby, hm... kpiną?
O nie! To, że jest moim szefem nie znaczy, że może sobie ze mnie żartować. Muszę tylko sobie przypomnieć coś o tym aucie, żeby poszło mu w pięty. A co! Byle nie przegiąć. W końcu muszę mu okazywać jakiś tam szacunek, prawda?
- Tak. Chociaż pierwsze modele z 23 były dość zabawne z wyglądu.
Uniósł brew. Bingo! Wykazałaś się wiedzą, Roly. Tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy rozmawiać o pojazdach mechanicznych. Zaczęliśmy od naprawdę starych aut, a doszliśmy aż po najnowsze modele. Vin miał ogromną wiedzę. Wiele mogłam się od niego dowiedzieć, więc dużo dopytywałam. Nie spodziewałam się, że lubi samochody. Nigdy nie widziałam, żeby one były głównym tematem jego jakiejkolwiek sesji. Może nie lubi się z tym uzewnętrzniać? Ludzie są różni...
Zatrzymaliśmy się przy plaży. Miałam po prostu robić zdjęcia krajobrazowi i Vinowi. Powiedział mi, że ma o tym nie wiedzieć, a mam zrobić mu perfekcyjne ujęcia. Jak dla mnie - nie ma problemu. Najpierw zajęłam się morzem. Kiedy Kevin zapatrzył się na krajobraz, uchwyciłam jego sylwetkę. I wow... On mógłby być modelem. Wyglądał perfekcyjnie. Wróciłam do pracy. Nie mogłam się nim zbyt długo zachwycać. Co on by sobie pomyślał? W sumie, to nie było ważne... Wydawało mi się, że na jednym ze zdjęć uchwyciłam kogoś i był to nikt inny niż Styles. Nie mogłam być jednak w 100% pewna, bo postać była za daleko.
- Przeglądałem twojego instagrama. - powiedział Vin, leżąc na piasku, kiedy skupiałam się na słońcu.
- No i? - zachęciłam go do kontynuowania.
Miałam nadzieję, że nie potępi moich zdjęć z okresu robienia ich metodą prób i błędów. Te z ostatniego roku nie były najgorsze, Pokusiłabym się nawet o całkiem dobre. Staram się krytycznie oceniać siebie. Nie mogę przecież opublikować jakiegoś beznadziejnego zdjęcia. Chciałabym, żeby wszystkie były idealne,
- Robisz świetne zdjęcia. Szczególnie podobał mi się Harry. - zaśmiał się.
Na moich ustach pojawił się lekko uśmiech. Mi też podobało się to zdjęcia. Nie było co prawda planowane. Mimo wszystko wyszło idealne.
- Dzwonił do mnie. - dodał Kevin czym zbił mnie z pantałyku.
Spojrzałam na niego, kładąc aparat na torbie. Zmarszczyłam brwi, próbując wyczytać coś z jego twarzy. Jednak dobrze maskował emocje. Cholera!
- Kto? - musiałam się upewnić.
Przecież każdy mógł do niego dzwonić, nieprawdaż? Wiem, że mówiliśmy o Harrym, ale mimo wszystko jakoś mi się to nie chciało poukładać w głowie.
- Harry. - popatrzył na mnie jak na dziecko - Powiedział, że ktoś mu zrobił zajebiste zdjęcia, podesłał mi link do instagrama. Zorientowałem się, że to twój. Powiedział mi też, że nie potraktowałaś jego propozycji poważnie, jak spytał o sesję.
Westchnęłam i usiadłam obok niego. Więc to jednak nie był sen? Harry jednak do mnie napisał? I znał się jeszcze z Kevinem. No to już w ogóle... Miałam jakieś dziwne przeczucie. Skręciło mi żołądek. Spojrzałam na czarnowłosego, który czekał cierpliwie na moją odpowiedź. Ta... Weź się w garść Roly.
- A ty byś potraktował? Myślałam, że się ze mnie nabija.
Odwróciłam głowę. Nie chciałam żeby Vin doszukał się w mojej twarzy więcej niż powinien. Choć mógł to też wywnioskować z moich słów. Oby nie. Nie miałam ochoty rozmawiać o mojej przeszłości. Zdarzało się, że moi byli przyjaciele, wyśmiewali moją pracę, tylko po to by mi dokopać. Proponowali mi sesje, tylko po to, żeby nagadać mi nieistotnych głupot, które nie zawsze spływały po mnie, bez wyrządzenia krzywdy. Co prawda rany nie były głębokie. Potraktowałabym ich słowa jako zadrapania od gałęzi.
- Ktoś wcześniej cię wystawił co? - spojrzałam na niego. Czyli jednak się domyślił - To się zdarza. - jednak nie.
To się zdarza? Zdarzyć może się jednorazowo, kiedy robi to osoba, która nic dla ciebie nie znaczyła i nie znaczy, ale nie kiedy robią to ludzie, którzy byli dla ciebie ważni. Jego słowa nieco mnie ugodziły. Ale były prawdziwe.
- Zróbmy sobie przerwę. Idę się przejść. - zakomunikowałam i nie czekając na jego zgodę podniosłam się.
Odwróciłam się i odeszłam kawałek. Mimo to usłyszałam jego głos.
- Roly, nie chciałem powiedzieć nic złego.
I teoretycznie nie powiedział nic takiego. Ja po prostu nie umiem się z tym uporać. Jakoś siedziało mi to w głowie. Tak jak wiele innych rzeczy.
Stanęłam na tyle blisko, że woda obmywała mi stopy. Zamknęłam na chwilę oczy. Wiedziałam, że już czas, żeby przestać myśleć o tym wszystkim, zacząć żyć od nowa. Powinnam przede wszystkim skupić się teraz na sobie. Ale... chciałam, żeby ktoś mi pomógł. Było by mi łatwiej gdybym kogoś tutaj miała, a byłam sama. Znów zapragnęłam wrócić do domu. Nie mogłam, a może nie chciałam... Niczego nie byłam pewna. A nawet jeśli, tam nie czekał na mnie nikt, prócz rodziny. Ona była dla mnie wsparciem, ale brakowało mi przyjaciela. Jednego, który po prostu by był.
Mój telefon dał o sobie znać. Otworzyłam wiadomość od Kevina. Było tam moje zdjęcie. Musiał zrobić je przed chwilą. Uchwycił mój profil, wpatrzone w dal oczy i rozwiane włosy. Przeczytałam podpis:
Co powiesz na sesję? :D
Spojrzałam na niego. Przywołał mnie do siebie ruchem ręki z ogromnym uśmiechem. Podbiegłam do niego.
Do studia wróciliśmy jakieś trzy godziny później, kiedy oboje mieliśmy więcej swoich zdjęć niż krajobrazu. Byłam w dużo lepszym humorze. Vin zapewnił mnie, że mogę się do niego zwrócić z każdym, nawet najmniejszym i błahym problemem. Byłam mu za to niezmiernie wdzięczna.
Dochodziła 12. Ciągle pamiętałam o wspaniałej babeczce od sąsiada. Jako rekompensatę, chciałam upiec mu ciasto. Musiałam po drodze do domu wstąpić do sklepu. Przemierzałam kolejne regały w poszukiwaniu cukru waniliowego. Za cholerę nie mogłam go nigdzie znaleźć! Co za wybrakowany market! Byłam tak zapatrzona w pułki, że na kogoś wpadłam. Nie zdążyłam jednak przeprosić. Nie zdążyłam nawet otworzyć ust.
- Co ty robisz?! Jak łazisz?! Nie możesz się choć trochę rozejrzeć?! Może potrzebne ci są okulary co?!
Ta drobna brunetka z ombre naskoczyła na mnie tak znienacka, że aż się skurczyłam. Była trochę wściekła. Trochę bardzo. W jej ciemnych oczach też można było dostrzec złość. Niedobrze. Spróbujmy załagodzić sytuację, ale w sumie... Przecież lubię się droczyć z ludźmi.
- A może tobie przydałyby się okulary co?! Nie tylko ja łażę po tym sklepie!
Spojrzałyśmy na siebie w pełnej napięcia ciszy. Szybko jednak wypełnił ją nasz śmiech. Ludzie dziwnie na nas patrzyli, ale to nie było istotne. Nie spodziewała się chyba takiej mojej odpowiedzi. Ja zresztą też nie. W końcu na początku chciałam ją przeprosić. Ciekawe co wtedy by zrobiła? Znów na mnie naskoczyła?
- Jess. - podała mi rękę.
- Roly. - uścisnęłam jej dłoń.
Uśmiechnęła się do mnie. Musiałam przyznać, że była śliczna. Miała ogromne brązowe oczy, podkreślone jedynie czarną kreską. Na ramionach miała tylko biały crop top, który podkreślał jej ciemną karnację, a zgrabne nogi opinały niebieskie jeansy z dziurami. Dlaczego ja nie mogę być taka ładna? Aż ścisnęło mnie w żołądku z lekkiej zazdrości.
- Czego szukasz? - spytała najnormalniej w świecie.
Tak jakbyśmy się znały i po prostu spotkały na zakupach. Czy to nie dziwne, jak szybko ludzie zmieniają swoje stosunki do siebie?
- Cukru waniliowego. - westchnęłam.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem. Spojrzałam na nią zdziwiona. Ściągnęłam brwi. O co chodziło? Co zabawnego było w cukrze waniliowym? To że jest waniliowy, czy to, że jest cukrem?
Brunetka sięgnęła nad moim ramieniem. Dopiero teraz dostrzegłam, że jest ode mnie nieco niższa, mimo że również nie grzeszyłam wzrostem. W jej ręce dostrzegłam opakowanie potrzebnego mi produktu. Również się roześmiałam. Jak już wspominałam straszna ze mnie gapa. Jak widać, nawet z najprostszymi czynnościami, takimi jak zakupy, mam problemy. No cóż, zdarza się.
Podziękowałam jej, gdy się już uspokoiłyśmy i powędrowałam do kasy. Dziewczyna stała za mną z ogromnym uśmiechem. Wyszłyśmy ze sklepu w sumie razem. Dopiero pod jej samochodem się pożegnałyśmy. Swoją drogą, miała strasznie nie przyjemnego towarzysza. Siedział za kierownicą i palił fajkę, a jak Jess wsiadała to usłyszałam tylko znudzone:
- Dłużej się nie dało?
Pokręciłam głową. Nie lubiłam takich ludzi. Czemu ciągle narzekać, zamiast cieszyć się z kilku, nawet najmniejszych rzeczy. Czasem one przecież dają nam tak wiele. Na wspomnienie babeczki w papierowej torbie, na moje usta mimowolnie wślizgnął się uśmiech.




































_______________________________________________________________
Bardzo przepraszam za opóźnienie, niestety nie miałam czasu. Mam okropny natłok nauki aktualnie (tak to jest jak 3 tygodnie siedzi się w domu -,-). Ale postaram się więcej nie dopuścić do takiej sytuacji. Wiem, że nadal nie rozpowszechniłam bloga, ale postaram się to zrobić jak najszybciej, mimo to spytam, czy komuś się podoba? ;) Nie przedłużając do poniedziałku! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad ;)