wtorek, 8 listopada 2016

4. Spadaj z mojego brzucha!

- No to lecimy. - rzuciłam do grupy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze - Ręce, góra, przód, góra, głowa...
Może powinnam wyjaśnić co się w ogóle stało i jak się stało. Otóż poszłam z Vinem na ważną sesję. Mieliśmy porobić fotki Meghan Trainor. Nic wielkiego. Meghan jest przezabawną kobietą z dystansem do siebie. Była bardzo miła, a uśmiech nie schodził jej z ust. Cały czas z nami rozmawiała, a jako że byliśmy tylko w trójkę to mogłam sobie poszaleć. W tle leciała sobie jakaś piosenka, więc sobie trochę tańcowałam. Raz tu, raz tam i zdjątko. I wyszło jakoś tak, że stworzyłam mini choreografię. Co najśmieszniejsze do piosenki Trainor. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że moje tańce hulańce spodobały jej się. Tak oto wylądowałam w studiu z kilkuosobową grupą dziewczyn, które miały tańczyć w teledysku. Ty to się umiesz ustawić Roly. Meghan kilka razy proponowała mi udział w jej produkcji, ale odmówiłam. Myślałam, że dostanę zawału przed tymi dziewczynami, więc przed kamerami na pewno bym odleciała. Byłaby mała siara, a tego to ja chciałam uniknąć. Tak więc ćwiczyłam również z samą Meghan, ale wtedy byli też jej współpracownicy przy których byłam nieźle spięta. Wśród nich zauważyłam dziwnego chłopaka. Pojawiał się zawsze wtedy gdy miałam próby z dziewczynami. Zawsze obserwował tylko mnie. Może mi się już coś poprzestawiało w głowię od tej chorej akcji z napadem. Harry zawiózł mnie wtedy prosto do Vina. Kevin nie chciał mnie wypuścić. Chyba naprawdę się ze mną zżył po tym miesiącu. Ja z nim zresztą też. Czas tak szybko leci. Ale wracając - Vin odwiózł mnie do domu i został na noc. Dostałam niezły ochrzan za to w jakich warunkach mieszkam. Niedługo miałam się przeprowadzić. Vin i Harry mieli załatwić mi mieszkanie, za które nie będę musiała płacić milionów. To było miłe z ich strony. Dlatego odmówiłam. Nie mogłam iść na łatwiznę. Wiedziałam, że Vin by się do tego dokładał. Przynajmniej na początku. Chciałam mieć coś swojego, a żeby to osiągnąć muszę stanąć finansowo na nogi. Jeszcze trochę mi to zajmie, ale jestem co raz bliżej.
Upiłam duży łyk wody z butelki. Byłam zmęczona. A dzisiaj miałam się jeszcze spotkać z Chrisem i pójść na zajęcia z graffiti - tym razem podobno coś dla zaawansowanych (nie powiedziałabym tego o mnie). No, ale stwierdziłam, że pójdę podroczyć się trochę z fantastycznym, idealnym i wszechmocnym Malikiem. Choć ostatnio miałam gorsze dni. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Chyba zaczynałam się trochę bać ludzi. W końcu jesteś straszną panikarą Roly.
- Nieźle ci idzie jak na nie choreografa. - usłyszałam za sobą.
Uniosłam brew. Nie choreografa? A niby skąd wie? Może po prostu nie jestem sławna? Odwróciłam się przodem do mojego, hm... rozmówcy? Był ode mnie wyższy. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Nawet ładne. Jego kwadratową szczękę pokrywał zarost. Kim był i co tam robił? Nie wiem? Spytać? Nie. Nie mam ochoty z nim gadać. Spojrzałam na zegarek. I jeszcze jestem spóźniona! Wspaniale!
- Nie wiem czy to komplement, ale dzięki. - rzuciłam i przeszłam obok niego, zabierając torbę.
Wspomniałam już, że lubię tańczyć? Tylko nigdy nie lubiłam się uczyć. Przerażało mnie to, że ktoś ma patrzeć na to jakie błędy popełniam. Nie chodzi mi o to, że ktoś skrytykuje to co robię źle. Potrafię sobie poradzić z krytyką. Bałam się tylko, że zostanę wyśmiana. Z resztą wiadomo jak okropne potrafią być dzieci (i nie tylko). Poczułam uścisk w nadgarstku. Spięłam się. Zwróciłam wzrok na chłopaka. Uniosłam brew. Jak mnie za chwilę nie zostawi to mu strzelę!
- Spieszę się. - ponagliłam.
- Mogę cię podwieźć. - przeszedł mnie dreszcz.
Wyrwałam się z jego uścisku. Nie ma mowy. Nikt mnie nie będzie podwoził.
- Poradzę sobie.
Blondyn jedynie ściągnął brwi na moje dziwne zachowanie. Szybko wyszłam ze studia i skierowałam się w stronę domu.
Po udanym popołudniu z Chrisem czekały mnie zajęcia. Nie szłam na nie chętnie, ale zdecydowałam, że ich nie opuszczę. Kiedy tylko weszłam do środka zauważyłam blondyna rozmawiającego z Malikiem. Zauważyli mnie i oboje dziwnie uśmiechnęli. Stanęłam z dala od nich. Ściany znów były białe, ale wiedziałam że to to samo pomieszczenie co ostatnio. Nadal byłam w stanie wyobrazić sobie tam moje dzieło.
- Dzisiaj zajmiemy się czymś bardziej skomplikowanym. - usłyszałam lekko zachrypnięty głos Zayna. Jaraj więcej - Graffiti w 3D. Zaczynajcie.
Ok. Jak powiedział tak zrobiłam. Wzięłam czarną puszkę w dłoń. Stanęłam nieco dalej i przegryzłam wargę obmyślając koncepcję na moje dzieło. Wpadł mi do głowy niezły pomysł. Zamiast ściany, chciałam wykorzystać podłogę. W końcu nikt mi nie zabronił. Wszyscy tylko dziwnie na mnie popatrzyli kiedy klęknęłam. Uśmiechnęłam się w myślach. Powoli zaczęłam nanosić kształty, a potem kolory. Co jakiś czas, patrzyłam na to z perspektywy. I jak zawsze kończyłam kiedy inni wyszli. A ci dwaj idioci sterczeli nade mną jak sępy. No nic. Skończyłam. Kiedy zrobiłam zdjęcie do sali wszedł Vin. Uśmiechnęłam się do niego.
- Czekam już półgodziny. - mruknął, udając zniecierpliwionego.
- Trzeba było wejść. - odparłam rozbawiona.
Przytuliłam go lekko. Rozejrzał się po sali. Zaświeciły mu się oczy. Chyba szykuje się sesyjka pod tytułem: Graffiti! Czekam na to Kevin!
- Które bazgroły twoje? - spytał w końcu.
- Właśnie cię zjadają. - zrobił głupią minę.
Spojrzał w dół i odskoczył w bok. Zaśmiałam się z jego przerażenia.
- Nie powiem. Masz talent. - mruknął, dźgając mnie lekko w żebra.
- Zawieziesz mnie do.. - ziewnęłam.
- Domu. - dokończył za mnie, na co spiorunowałam go wzrokiem - Jesteś zmęczona, powinnaś odpocząć. Nikt jeszcze nie miał takiego zapieprzu jak ty przez ostatni tydzień.
To była prawda. Ciągle gdzieś biegałam. No cóż. Zdarza się, nie? To pracowałam z nim, to z Meghan no i zgodziłam się w końcu na sesję z Harrym. Strasznie dużo pisaliśmy na temat tego gdzie ma się odbyć. Oboje nie możemy się zdecydować. A przez to, że miałam gorsze dni ciągle miałam ochotę spać. Najlepiej zakopać się pod ciepłą kołderką i nie wychodzić do ludzi. Na szczęście Chris tego nie widział, ale był jedną z tych nielicznych osób, które potrafiły mnie rozbawić przy takim humorze. A przy okazji zaczęłam się starać o przyjęcie mnie na te studia. Miałam iść dzisiaj, ale coś czułam, że Vin mi nie pozwoli. Jaki dobry z niego przyjaciel.
- To co, zbieramy się? - spytał.
- Jasne. - odparłam.
Poszłam po swoją torbę. Założyłam ją na ramię. Cały czas czułam na sobie wzrok blondyna i Malika. Starałam się to ignorować.
- Swoją drogą to Zayn tańczy lepiej od ciebie. - rzucił blondyn.
Wiedziałam, że nie chciał mi dokuczyć. Chciał mnie zaczepić. Widziałam to w jego oczach.
- Osoba, która ma dwie lewe ręce może mieć dwie prawe nogi, więc nie sądzę. - odparłam, na co Vin roześmiał się głośno.
Nie wiedziałam czy coś odpowiedzieli. Po prostu stamtąd wyszłam. Nie miałam dziś ochoty na konfrontację z nimi.
Vin odwiózł mnie do domu. Zaprosiłam go nawet do środka. Minęliśmy po drodze Chrisa, którego też zaprosiłam. Z ogromnym uśmiechem przyjął moją propozycję. Skończyło się tak, że oni rozwalili się na łóżku z popcornem, a ja miałam włączyć film. Miała być to jakaś komedia, bo zapowiedziałam, że horroru się nie tknę. Wcisnęłam się na kolana Kevinowi i zabrałam mu miskę z popcornem. Z uśmiechem lekko mnie do siebie przytulił. I zrobiło mi się tak cieplutko, że nawet nie wiem kiedy, odleciałam.
Zabijcie mnie. Kto normalny ustawia sobie budzik na 5:30? Ja. Inteligencją nie grzeszysz Roly... Wyłączyłam telefon i podniosłam głowę. Chłopcy musieli się zmyć. Powinnam wstać i pójść na uczelnię. Usiadłam na łóżku i opuściłam nogi na podłogę. Stanęłam na czymś ciepłym.
- Ała...! Spadaj z mojego brzucha! - szybko przeskoczyłam o krok dalej nieco zdziwiona czyjąś obecnością.
- Kurwa Roly!
Przeskoczyłam raz jeszcze i spojrzałam na podłogę. Chris i Vin zwijali się z bólu. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Obaj na mnie spojrzeli i wiedziałam, że gdy tylko się pozbierają - zginę. Wolałam sobie to odpuścić więc poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam na siebie jakiś dres. Włosy zawiązałam w niechlujnego koka.
W mieszkaniu panował spokój. Cisza przed burzą, tak? Rozejrzałam się. Po chwili poczułam jak ktoś mnie podnosi.
- Puść. - powiedziałam jeszcze spokojnie, widząc rządzę zemsty w oczach Vina - Puszczaj idioto! Nie kazałam ci się kłaść na podłodze!
Nie posłuchał mnie, tylko rzucił na łóżko. Chris mu pomagał więc nie miałam nawet jak uciec. Płakałam przez nich niecałą godzinę, bo nie chcieli przestać mnie łaskotać. W końcu jednak ich przeprosiłam tyle razy ile chcieli i odpuścili. Na szczęście zabrali się za śniadanie, a ja mogłam się ogarnąć. Zjedliśmy wspólnie. Choć wyczuwałam między chłopakami jakieś spięcia, starałam się to ignorować. Nie chciałam sobie psuć dnia. Podwieźliśmy Chrisa do kawiarni, a mnie Vin zostawił pod uczelnią. Powiedział, żebym wpadła na chwilę do studia jak skończę to co robię. A co robiłam? Aktualnie miałam starać się o miejsce na uczelni. Ścisnęłam rękę na pasku od torby i ruszyłam do środka. Miałam najpierw znaleźć, hm... no właśnie, kogo? Było tam tyle ludzi, że poczułam się malutka. Jak osoba taka jak ja, ma sobie poradzić w życiu? Przecież to jest niewykonalne! A jednak. Udało mi się znaleźć coś na wzór sekretariatu. Kobieta siedząca za biurkiem miała jakieś 50 lat i nieszczęśliwą minę. Na nosie cały czas poprawiała okulary z grubymi szkłami. Włosy spięła w idealnego koka i wgapiała się w ekran monitora. Zapowiada się milutka konwersacja. Nieśmiało się przedstawiłam. Nie odwzajemniła tego więc nazwałam ją panią Bi (bez imienna). Tak więc pani Bi spojrzała na mnie spod tych swoich szkieł i mlasnęła językiem. Normalnie jak wąż. Kto by się spodziewał spotkać żmiję w takim miejscu?
- Twoja lista zajęć i wykaz książek. - podała mi dwie kartki - A... i mapka uczelni.
Przyda się. Nie wiedziałam jak mam się odnaleźć w tym kompleksie. Podziękowałam cicho, ale pani Bi nie raczyła mi odpowiedzieć. Trudno. Jeden człowiek dzisiejszego dnia z głowy. Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi spojrzałam na mapkę i plan. Miałam mieć teraz naukę gry na instrumentach. Fantastycznie. Musiałam przejść do ostatniego budynku. Wyszłam na plac. Rozmieszczenie budynków i ich wygląd zewnętrzny strasznie przypominał mi Hogwart. Spojrzałam na zegarek i przyspieszyłam. Za chwilę będę spóźniona a to mój pierwszy dzień. Wolałam być punktualnie. Weszłam do ogromnej sali. Przyznam, że ilość instrumentów i miejsc siedzących była imponująca. Zakładałam, że to właśnie tam ćwiczyła orkiestra. Usiadłam z dala od wszystkich. Nie miałam ochoty na nawiązywanie nowych znajomości. Odnalazłam gitarę. Stała sobie na uboczu więc postanowiłam ją przygarnąć. Podobała mi się, choć nie było w niej nic niezwykłego. Czarna klasyczna gitara od co. Przeciągnęłam delikatnie po strunach. Była dobrze nastrojona. A przede wszystkim na pewno w lepszej kondycji niż moja. Do tej pory jakoś nie miałam czasu się nią zająć. Leżała biedna gdzieś w tym paskudnym mieszkaniu i czekała na moją wenę. Może kiedyś nadejdzie. Zagrałam najprostsze chwyty jakie znałam. I dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wszyscy na mnie patrzą. Ups? Dopiero teraz w tłumie tych wszystkich spojrzeń dostrzegłam jedne piękne oczy.
- Hej Roly - Jess podeszła do mnie z uśmiechem i zajęła miejsce obok.
- Hej. - odwzajemniłam jej gest.
- Co tu robisz? - spytała z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy - Znaczy wiem, że grasz i w ogóle bo widzę, ale, że ogólnie. No bo masz tu praktyki czy coś, bo wiem, że w muzyce nie robisz? To co tu robisz?
Zdecydowanie w moim życiu brakowało takiej osoby jak ona. Pozytywnie zakręconej dziewczyny, która rozjaśnia każdy dzień i przepędza burzowe chmurki. Dzisiaj była ubrana inaczej niż ostatnio. Miała zwykły top, który eksponował jej figurę i jeansy przetarte na kolanach. Dlaczego była taka chuda?!
- Jestem na zajęciach. Zapisałam się na studia. - odparłam z bananem na ustach.
Jej szczęka była przy ziemi. Dlaczego to było aż takie dziwne? Znaczy... to w ogóle było dziwne? No bo oprócz robienia zdjęć umiem coś jeszcze. Myślałam, że muzyka to jedna z tych rzeczy, które naprawdę chcę w moim życiu. Nie wyobrażałam sobie dnia bez piosenki w tle. Co dopiero gdybym sama zaczęła je pisać... Muszę to przemyśleć.
- Serio?! Ja też. Teraz możemy się kumplować. Mówię ci będzie fajnie. Tylko mam kilku wrogów. Powiedzmy. Są to po prostu badziewni ludzie. Jednym z nich jest koleś na stażu u "psora" od piosenek. Idiota Zayn głupi Malik dzień dobry.
Roześmiałabym się. Gdyby nie wspomniała o Zaynie. Z jakiegoś niewiadomego mi powodu miałam już dość tego przystojnego piosenkarza. Był po prostu irytujący.
- Ty też go nie lubisz, co? - zagadnęła.
Westchnęłam.
- Zgadłaś. - odparłam - Jest irytującym dupkiem.
- Kto? - blond głowa pojawiła się między nami.
- On przy okazji też. - dodałam wskazując blondyna.
Jess ryknęła śmiechem, przez co zwróciła na nas uwagę kilku osób. Zignorowałam to i patrzyłam na dziewczynę z uniesioną brwią. Nie wiedziałam co się dzieje. Oświećcie mnie, proszę. Moja towarzyszka w końcu skupiła na mnie wzrok.
- No wiesz Paul uczy się od najlepszych.
- Wiedźma. - chłopak potargał jej włosy.
Jess uderzyła go w ramię. Uśmiechnęłam się widząc to. Wyglądali jak najlepsi kumple. Też chciałabym mieć kogoś takiego. Moje rozmyślenia nie mogły trwać za długo. Jak zawsze ktoś musiał mi przeszkodzić. Spojrzałam na wygaszacz. Vin? A co on ode mnie chciał?

Żyjesz tam jeszcze?

Urocze pytanie. Nie no zdycham sobie Kevin. Włączyłam aparat i ustawiłam na rozmawiającą ze sobą dwójkę.
- Uśmiech!
Jess na mnie spojrzała z pięknym bananem na ustach, a Paul z jakimś grymasem. Zaśmiałam się. Załadowałam to zdjęcie w załączniku i wysłałam Vinowi z podpisem:

Jak widać. I w dodatku nie jestem sama ;)

Nie wiedziałam czy mi odpisał, bo przyszedł "profesor". Zabawnie było tak tytułować tych ludzi. Przecież byli tylko ludźmi. No, ale nic nie poradzę, zwyczajów przecież nie zmienię.
Umówmy się, wynudziłam się jak mops. Nic nie robiliśmy. Liczyłam choć na kilkanaście minut praktyki, a tu BUM sama teoria. Oszaleć można. Myślałam, że zasnę. Jess spała z głową na moim ramieniu. Trochę jęczała, że ruszam ręką, ale robiłam jako takie notatki. No i oczywiście bazgrałam na kartkach. Paul cały czas zaglądał mi przez ramię. Miałam ochotę przyłożyć mu w nos. I w końcu "przypadkiem" to zrobiłam. Miałam z niego niezły ubaw. Spadł z krzeseł. Próbowałam się nie śmiać. Profesor na niego spojrzał.
- Nie musi tu pan być panie Johanson. - zwrócił się do niego, patrząc ponad swoimi szkłami.
Nasz psor miał duże okulary, ale nie był stary, tak jak każdy sobie wyobraża profesorów (JA). Miał coś około 40. Był dość wysoki i wysportowany. Nie chciałabym z nim zadrzeć. Ale wydawał się być sympatyczny. Pomijając fakt, że był nudny.
- Lubię tu być. - odparł Paul, siadając.
Na uniesionej brwi profesora się skończyło.
W końcu nasz wykład został przerwany dzwonkiem. Jaka to była ulga. Wrzuciłam mój zeszyt do torby. Jess koniecznie chciała mnie zabrać z nimi na lunch. Chciałam się z nią zaprzyjaźnić, ale... no właśnie. Czy przyjaźń nie powinna wyjść sobie od tak? Czy inaczej to nie będzie jakieś przekombinowane? Jak zaprzyjaźnić się z ludźmi, z którymi chcę? Dramaty mojego życia...
- Panno Equest, proszę poczekać. - odwróciłam się do profesora - Musisz jeszcze podpisać kartę.
Podeszłam do jego biurka. Podał mi kartkę z moimi danymi. Dalej było kilka pytań. Odpowiedziałam na jakim instrumencie grałam i w sumie na tym się skończyło. Przed salą czekała na mnie Jess z Paulem. Ruszyliśmy w nieznanymi mi kierunku. Zadzwonił mój telefon. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej. - przywitałam się z lekkim uśmiechem.
- Cześć Roly. Masz chwilę na lunch? - czułam, że Vin się uśmiecha.
Lubiłam go takiego. Kiedy był wesoły, a zazwyczaj był, uwielbiałam z nim rozmawiać. Był jednym z najlepszych ludzi jakich mogłam poznać. Doliczałam do tego też Chrisa. Dzięki nim byłam szczęśliwa w LA i nie byłam sama.
- Idę z Jess i Paulem, ale możesz się dołączyć. - stwierdziłam, że uprzedzę go o towarzystwie.
- Dzięki za zaproszenie, ale jak masz towarzystwo to spasuję. Wbiję ci na chatę wieczorem.
Zaśmiałam się.
- Jasne, przecież masz zaproszenie. Drzwi stoją otworem.
- Na to liczę. Miłego lunchu.
Schowałam telefon. Byliśmy już na miejscu. Swoją drogą mieliśmy jeść w kawiarni, w której pracuje Chris. Dopiero po chwili zorientowałam się, że prowadzą mnie do stolika, przy którym ktoś już siedzi. Paul dostawił sobie krzesło, a mi wypadło siedzieć na przeciwko Zayna. Fantastycznie.
- Co on tu robi?
- Co ona tu robi?
Powiedzieliśmy na raz patrząc na siebie. Chwilę później mój wzrok skupiony był na Jess, a Malika na blondynie. Czekałam na jakieś wyjaśnienia. Nie chciałam spędzać z nim tej przerwy. Chciałam mieć dobry dzień. Dlaczego on musiał mi go zepsuć?
- Po prostu... - odparła Jess - Nie wiedziałam, że nie możecie siedzieć przy jednym stoliku. Przecież nie jesteście dziećmi. - w jej oczach dostrzegłam wyzwanie.
Kiwnęłam lekko głową na co się uśmiechnęła. Nie wymięknę tylko dlatego, że miałam siedzieć na przeciwko Zayna. Dam radę. Szybko przejrzałam menu. Nie znalazłam nic interesującego na pierwszy rzut oka. Miałam nadzieję, że kelner mi pomoże. Jak na zawołanie do naszego stolika podszedł Chris. Posłał mi lekki uśmiech, który odwzajemniłam. Pierwsi do zamówienia rwali się Jess i Paul więc oddałam im głos. Kiedy ucichli, Chris spojrzał na mnie.
- Co mi polecisz, żebym mogła się najeść? - spytałam.
- No nie wiem. Słonia na przykład?
- Świnia. - zaśmiał się na moją obelgę.
- To też mamy. - pokręciłam głową.
Lubiłam jego optymizm. I wiecznie uśmiechniętą buźkę.
- To co mam zamówić? - spytałam go.
- Zrobię ci niespodziankę.
- Ok. - uśmiechnęłam się.
Mój rozmówca zwrócił się do Zayna. Malik patrzył na niego, hm... Trochę tak jakby chciał go zabić. A może tylko mi się zdawało. Sama nie wiem. Mulat z zawrotną prędkością podyktował swoje zamówienie.
- Tylko się pospiesz. Nie będę długo czekał.
Pierwszy raz widziałam jak uśmiech odpływa z twarzy Chrisa. Malik go przy mnie upokorzył. Nie chciałam sobie wyobrażać, jak chłopak się czuł. Spuścił głowę i odszedł od naszego stolika. Wydawało mi się, że jest mu głupio, bo widziałam go w takiej sytuacji. Zayn był z siebie wyjątkowo zadowolony.
- Nie masz prawa nikogo poniżać. - warknęłam do niego.
- Przecież to głupi kelner. To jego robota. - odparł najzwyczajniej w świecie.
- Niektórzy nie mają tyle kasy co ty i jakoś muszą zarabiać na życie. Ale wiesz co Zayn? Im się należy jeszcze większy szacunek. Za to, że próbują coś ze sobą zrobić, a nie stoją w miejscu.
Podniosłam się. Nie miałam zamiaru siedzieć z nim przy jednym stoliku. Cholerny piosenkarz! Nienawidziłam go już od tamtej chwili i wiedziałam, że zbyt szybko się to nie zmieni. Usiadłam przy barze. Nie było zbyt wielu gości. Chris się krzątał udając, że mnie nie widzi.
- Chris... - nawet na mnie nie spojrzał - Chris cholera, przepraszam. - mruknęłam.
- Za co? - odparł podnosząc głowę i niepewnie na mnie zerkając.
- Za tego dupka. - mruknęłam.
- Nie jesteś za niego odpowiedzialna. - zaprzeczył - Ma racje. Kim ja jestem? Zwykłym kelnerem.
- Przestań. - przerwałam mu dość ostro, na tyle, żeby na mnie spojrzał - Może i pracujesz jako kelner, ale robisz ze swoim życiem dwa razy więcej niż on. I nie ma znaczenia to ile masz kasy. Zastanawiam się dlaczego nie mnie obraził. Przecież to co zarabiam nigdy nie będzie równało się z tym co on ma na koncie.
- Może ma trochę szacunku chociaż do kobiet. - mruknął.
- Może. - na chwilę ucichliśmy, ale nie chciałam żeby ta rozmowa się tak skończyła - Wpadniesz wieczorem? Vin przyjdzie, może obejrzymy film?
Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech. Sukces! Moje serce zabiło odrobinę szybciej. Udało mi się go rozweselić.
- Zastanowię się. Muszę wracać do pracy. - cmoknął mnie w policzek i zniknął na zapleczu.
Po obiedzie, który zjadłam sama wróciłam na uczelnię. Jess i Paul jak wierne pieski towarzyszyli Mulatowi. Trudno. Nie miałam zamiaru podejść do nich pierwsza. Będę broniła moich przyjaciół. Tym bardziej, kiedy wiem, że na to zasługują.
Kolejne zajęcia były z historii, czyli to co interesowało mnie najmniej. Mimo to starałam się być uważna i robić notatki. Wielka trójka usiadła obok mnie, nie wiadomo po co. Zignorowałam ich. Nawet zaczepki blondyna. Teoretycznie Paul i Jess niczym nie zawinili, ale widzieli co zrobił Malik. Mogli chociaż dokończyć ze mną lunch na który zresztą mnie zaprosili. Coś czuję, że ta znajomość nie będzie udana.

























__________________________________________________________________
Wiem idzie ze mną oszaleć. Ale uwierzcie, że w czwartek pamiętałam! A potem przypomniało mi się w niedzielę... (mogę tłumaczyć się nauką, bo mam jej zdecydowanie za dużo) Także strasznie przepraszam, po raz kolejny, ale przepraszam -,- Może jak zacznę pisać na bieżąco będę pamiętać o rozdziałach. Tymczasem do następnego! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad ;)