czwartek, 17 listopada 2016

5. Więc tym razem jest moim szefem

- O co ci chodzi? - prowadziłam rozmowę z Vinem na temat tego co stało się w kawiarni.
I nagle on powiedział mi, że może nie potrzebnie wyrwałam się z obroną Chrisa. Czy on sam siebie słyszał?! Przecież musi być jakaś sprawiedliwość! W tym wypadku ja się trochę po gimnastykowałam, choć i tak wątpiłam, że cokolwiek dotarło do Zayna. Nie lubiłam takiego typu człowieka.
- Po prostu... - spojrzał na mnie, a potem znów na drogę. Zatrzymaliśmy się na światłach - Może nie powinnaś tego robić. Zayn jest wpływowym człowiekiem. A poza tym, nie zależy ci na znajomości z Jess?
Nie no, załamuje mnie ten człowiek! Nie chciałam wiedzieć jak wyglądam. Po minie Kevina wiedziałam tylko, że spodziewał się co powiem i zaczynał żałować swoich słów. I dobrze!
- Nie jestem taka jak oni. Co mnie obchodzi, że jest wpływowy? Poradzę sobie tak czy siak. A Jess, jeśli by chciała to chociaż by się do mnie odezwała. Wiem, że teraz racja jest po mojej stronie, więc nie próbuj wmówić mi nic innego.
Zamilkł. Ale to było chwilowe. Wiedziałam, że się odezwie. Nie umiał usiedzieć cicho. Tym bardziej jeśli coś przyszło mu do głowy. 3... 2... 1
- Może masz trochę racji, ale nadal uważaj. Malik to nie byle kto.
Prychnęłam na to stwierdzenie.
- Płaczliwy piosenkarz od co! - warknęłam, na co chłopak ryknął śmiechem.
Zdążyłam się uspokoić, ale kątem oka dostrzegłam, że Kevin zbiera się, żeby się odezwać. Co znowu? Spojrzałam na niego wyczekująco. Miałam nadzieję, że to go zachęci i będę miała już tą dziwną rozmowę za sobą.
- Ale z tym, że Zayn nic nie robi ze swoim życiem to trochę przegięłaś. - mruknął.
Oczywiście, że nie robi! Mówiłam, że mam rację! Zaraz... co?! Czy on znów bronił Malika? Coś mi się wydawało, że znał go tak samo jak Stylesa. Gorzej dla mnie. Choć Vin był dla mnie przyjacielem, wiedziałam, że nie byłam najważniejsza w jego życiu. Może Kewin też po prostu bronił teraz swojego przyjaciela, tak jak ja stanęłam w obronie Chrisa.
Posłałam czarnowłosemu pytające spojrzenie. Westchnął.
- Odszedł od zespołu, ale to pewnie wiesz. Było mu ciężko. Zaczął z powrotem się przebijać przez to wszystko. - prychnęłam, a Kevin przerwał.
- To, że odszedł z zespołu akurat ułatwiło mu sprawę, ale kontynuuj. - wywróciłam oczami.
Vin znów ciężko westchnął. Ciężko mnie przekonać. Jestem uparta, jeśli wiem, że mam rację. Tutaj może jej nie mam, ale jestem przekonana, że mam. Więc wychodzi na to samo, nieprawdaż?
- Teraz wydał album, projektuje kolekcję ubrań, ma wspaniałą dziewczynę. Układa mu się. Wiem, że jest trochę narwany, ale to Zayn. On tak ma. - mój rozmówca wzruszył ramionami.
Nie chciałam się z nim sprzeczać, więc postanowiłam po prostu nie poruszać kwestii Malika, przynajmniej w najbliższych dniach. Przecież on nie był najważniejszy. Powiedziałam o wszystkim Vinowi, bo potrzebowałam się wygadać, a to o czym mówiłam, a raczej o kim, spadło na drugi plan. Oparłam się wygodnie o siedzenie. Miałam nadzieję, że reszta drogi minie nam spokojnie.
- Na rozładowanie atmosfery powiem ci tylko, że będziesz mu robiła zdjęcia na sesji.
Ok, nie ma sprawy. Co?! Chyba dzisiaj niezbyt dobrze przetwarzałam informacje. Żadne dobrze! Nie zgadzam się! On jest gorszy od tych wszystkich badylastych modelek! Jak ja mam wytrzymać z nim dłużej niż kilka minut w jednym pomieszczeniu?! Przecież ja zeświruję, oszaleję, albo co gorsza powiem coś czego nie powinnam! Wtedy Vin będzie wściekły a zostało mi jeszcze półtora miesiąca praktyk! Cholera! Ale jak to mówią raz pod wozem raz na wozie! Och, zamknij się, ja tu przeżywam!
- Nie. - mruknęłam - Nie dam rady Kevin. - spojrzałam na niego błagalnie.
- Dasz. - odparł twardo - To twoja praca.
Zamknął mi tym usta. Więc tym razem jest moim szefem. Do tej pory był kimś bliskim, na kim mogłam polegać. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Kevin do niczego mnie wcześniej nie zmuszał. Nie mówił, że mam coś wykonać, bo należy to do moich obowiązków. Cholera... Opadły mi ramiona. Poczułam się tak jak wtedy gdy straciłam wszystkie znaczące coś dla mnie osoby. Czułam się jakbym zarobiła ostry policzek. To dziwne, jak w jednej chwili wali ci się z kimś relacja i w sumie nie wiesz dlaczego. Nie wydawało mi się, żeby jego zachowanie było spowodowane naszą wymianą zdań o Zaynie. To byłoby zupełnie nie logiczne. Ale czy cokolwiek w moim życiu było?
Vin zaparkował przed moim domem. Złapałam moją torbę i otworzyłam drzwi.
- Roly... - zaczął, ale mu przerwałam.
Chciałam po cichu pójść do domu nie mówiąc mu zbędnych słów. Nie chciałam być dla niego taka jaki on był dla mnie. Ale nie umiałam się powstrzymać przed nie powiedzeniem mu czegoś. Po prostu... Zabolało mnie to. Przyznaje się cholera! Myślałam, że inaczej mnie postrzega. A może i postrzega, ale potraktował inaczej niż zwykle. Potraktował mnie gorzej. Dlatego czułam się tak paskudnie.
- Do zobaczenia w pracy szefie. Dziękuję za podwiezienie. Myślę, że następnym razem takie spoufalanie się będzie zbędne. - rzuciłam tylko patrząc jak na jego twarzy pojawia się zaszokowanie.
Zatrzasnęłam drzwiczki i poszłam do siebie.
Kiedy tylko zamknęłam drzwi po moim policzku zleciało kilka łez. Dość, Roly. Znów będziesz się mazać? A co jeśli inaczej nie umiem? Przez okno widziałam, jak czarne auto odjeżdża. I dobrze. Nie byłam głodna. Miałam tylko zajęcia za trzy godziny, na których musiałam być. Nie mogłam mieć nieobecności na historii muzyki. Chciałam się przyłożyć do tych studiów, skoro już je zaczęłam i wydałam pieniądze. Na siłę zjadłam kromkę chleba. Nie mogłam się głodzić. Już raz przez to przechodziłam. Musiałam później spędzić kilka dni w szpitalu. Nie chciałam powtórki z rozrywki.
Poszłam do łazienki ścierając z twarzy ostatnie krople łez. Wyglądałam fatalnie. Miałam czerwone obwódki wokół oczu i lekko spuchnięte usta od nadmiernego przegryzania wargi. No nic. Nie bawiłam się nawet w makijaż. Nie chciałam wyglądać jak klaun. Tego by jeszcze brakowało. Przemyłam tylko skórę zimną wodą i byłam gotowa. Nie byłam, musiałam być. Czy to nie jedno i to samo?
Usiadłam najdalej od wszystkich jak tylko się dało. Nie miałam dziś ochoty na żadne pogaduszki. Rozpuściłam też włosy i przysłoniłam nimi twarz. Chciałam być najbardziej niewidzialna jak to tylko możliwe. Wyciągnęłam mój zeszyt i coś do pisania. Kiedy inni przynosili laptopy, ja pozostawałam staromodna. Poza tym, mój komputer ważył tony. Nie miałam siły dźwigać go cały dzień latając od mojej pracy na uczelnię i z powrotem. Bałam się trochę następnego dnia. Chyba chodziło o konfrontację z Vinem. Odczuwałam pewien dyskomfort w tej sprawie. Nie miałam ochoty go na razie widzieć.
- Hej. - usłyszałam obok mnie dwa radosne głosy.
Nie spojrzałam na nich. Jeszcze tego mi brakowało. Jęknęłam w duchu. Naprawdę nie potrzebowałam użerać się jeszcze z Malikiem. Miałam dość wrażeń jak na jeden dzień. Od tego wszystkie zaczęła mnie boleć głowa. Cholerny stres. W drodze powrotnej na pewno wstąpię do Chrisa. Potrzebuję kawy. Może nawet posiedzę w kawiarni i na niego poczekam. W końcu miło by było z nim chwilę pogadać. Nie zamierzałam mu się jednak zwierzać. Zrobiłam to już raz tamtego dnia i nie wyszło mi to na dobre.
- A jasne, czyli teraz nas ignorujesz tak?! - uniosła się Jess - Nie jesteśmy Zaynem! Jego możesz olewać, ale za co nas?!
Nim pomyślałam co robię odwróciłam się w jej stronę. Nim zdążyłam coś powiedzieć, zamknęłam usta widząc jej zdziwioną minę. Zacisnęłam usta w wąską linie. Nie potrzebowałam współczucia. Nie teraz, błagam. Nie w miejscu publicznym. Nie chciałam rozpłakać się przy tylu ludziach. Poradzę sobie. Nie mogę ulec emocją. Dam radę. Czemu o cholery, gadasz sama do siebie Roly?! Palcami strzepnęłam włosy na moją twarz i odwróciłam się tyłem do Jess. Paul nic nie widział. Na szczęście z kimś się zagadał. Miałam nadzieję, że tym kimś nie jest tylko Malik.
- Roly co się stało? - usłyszałam cichy szept dziewczyny.
- Nic. - odparłam tylko i zamknęłam zeszyt.
Jednak odpuszczę sobie te zajęcia. Wrzuciłam moje rzeczy do torby i wstałam. Nikt nic nie powiedział, choć wiedziałam, że wszyscy patrzą. Miałam spuszczony wzrok. Patrzyłam w podłogę, nie chcą natknąć się na któreś ze spojrzeń obecnych na sali. Wszystko szło dobrze, dopóki nie wpadłam na kogoś w drzwiach. Upadłabym gdyby nie objął mnie ramionami. Mężczyzna. Spojrzałam na jego ręce i skamieniałam. Zayn. Cholera. Brawo Roly. Masz wyczucie. Zawsze wpieprzysz się tam gdzie nie trzeba. Ugh... Odsunęłam się od niego mrucząc tylko ciche przepraszam. Przecisnęłam się obok, ponieważ się nie przesunął i ruszyłam do wyjścia. Kiedy wyszłam z budynku owiał mnie zimny wiatr. Mocniej oplotłam się kurtką. Wyjęłam telefon i napisałam sms.
Jesteś jeszcze w pracy?

Na zewnątrz było jeszcze jasno, ale pogoda mi nie dopisywała. Źle się czułam. Psychicznie i fizycznie. To chyba oznaczało, że po półtorej miesiącu szczęścia czeka mnie trochę pecha i smutku dla równowagi. Nienawidzę równowagi. Wolałabym cały czas być szczęśliwa i chodzić z uśmiechem na twarzy, ale jak to zrobić, kiedy w środku czuję się beznadziejnie?
Tak, zostało mi pół godziny do końca zmiany. Wpadniesz na kawę? ;)

Ulżyło mi. Nie chciałam siedzieć sama w domu. Szybko wystukałam twierdzącą odpowiedź i przyspieszyłam kroku. Po kilku minutach byłam na miejscu. Od wnętrza kawiarni biło ciepło. Nie ściągnęłam jednak płaszcza. Potrzebowałam się rozgrzać. Usiadłam przy stoliku gdzieś w kącie. Nie chciałam rzucać się w oczy. Oparłam się wygodnie o krzesło i przymknęłam na chwilę powieki. Za dużo ostatnio na mnie spadło. Z dużo musiałam robić. Odbijało się to na mnie. Ale przynajmniej się nie nudziłam. Roly musisz dać radę. I dam. Tylko jak ja to zrobię?
- Roly, wszystko w porządku? - poczułam dłoń na ramieniu.
Otworzyłam oczy. Chris stał nade mną i był nieco zaniepokojony. Miał ściągnięte brwi, a w jego oczach odbijała się troska. Jemu byłam w stanie wybaczyć to spojrzenie, a przede wszystkim się nie rozpłakać. Czy to jest przyjaźń?
- Tak. - mruknęłam posyłając mu słaby uśmiech - Nie najlepiej się czuję. - wzruszyłam ramionami.
Westchnął cicho i przysiadł na krześle obok. Złapał moje lodowate dłonie w swoje ciepłe. Przyjemne uczucie. Miałam wrażenie, że ciepło przepływa z jego rąk do moich i dalej do całego mojego organizmu. Rozluźniłam się. Dopiero teraz zauważyłam jak byłam spięta i jak bardzo wszystko mnie boli.
- Pokłóciłaś się z Vinem? - spytał uważnie patrząc mi w oczy.
- To nawet nie była kłótnia. - zaprzeczyłam szybko, ale... zaraz - Skąd wiesz, że doszło między nami do sprzeczki? - zmarszczyłam brwi.
Blondyn odwrócił wzrok. Och, no nie. Niech zgadnę. Kevin sam z siebie napisał, lub zadzwonił do Chrisa i powiedział mu, że źle odebrałam jego słowa. Byłam pewna, że to właśnie powiedział. Cholera jasna! I nagle Evans i Smith są przyjaciółmi?! Co się w ogóle dzieje wokół mnie?! Chyba zaczyna mnie to przerastać...
- Słuchaj, - zaczął chłopak znów łapiąc moje spojrzenie - on się po prostu martwi. I ma rację. Wyglądasz okropnie...
- Dziękuję. - skrzywiłam się przerywając mu.
- ... a do tego urwałaś się z zajęć. Więc chyba coś się jednak stało, mam rację?
Westchnęłam. No masz cholera. Spojrzałam tylko na niego. Posłał mi delikatny uśmiech i wyciągnął ramiona w moją stronę. Bez wahania podniosłam się i po prostu do niego przytuliłam. Momentalnie całe napięcie ze mnie zeszło. Być może cały czas od rozstania z Vinem gdzieś w głowie siedziało mi to jak zostawili mnie wszyscy, a raczej jak do tego doprowadziłam. Nie chciałam tego. I nie chcę tego teraz. Ale czy miałam na to jakikolwiek wpływ? Jasne, że tak. Wystarczy, że zgodzisz się na sesję z Zaynem. Nie chcę... Zrobisz to. Nie mogę! Ale zależy ci na Vinie! Tak, ale nie chcę robić tej sesji! Ale ją zrobisz...
- Kawy? - Chris posłał mi piękny szczery uśmiech, jak widywałam tylko na jego twarzy.
- Kawy. - przytknęłam, podnosząc się z jego kolan.
Chłopak odprowadził mnie do domu (w sumie miał po drodze) i nawet wszedł na herbatę. Siedzieliśmy na kanapie. Nie rozmawialiśmy. Każde z nas pogrążyło się w myślach. Nawet nie wiedziałam kiedy usnęłam z głową opartą o ramie blondyna. Nie trwało to jednak długo. Obudziłam się po jakichś dwóch godzinach. Wokół panował już mrok. Po cichu się podniosłam. Nie chciałam zbudzić Chrisa. Był zmęczony pracą, chciałam, żeby odpoczął. Znalazłam jakiś koc i okryłam nim chłopaka. Usiadłam na łóżku upijając łyk niegazowanej wody. Strasznie chciało mi się pić, więc zostawiłam butelkę obok mnie. Włączyłam komputer. Wiedziałam, że nie uda mi się zasnąć więc, postanowiłam zrobić coś pożytecznego. Zaczęłam czytać o historii sztuki i zrobiłam sobie pobieżne notatki. Chciałam mieć jako takie pojęcie o tym co było na ostatnich zajęciach. Tak zleciał mi czas do 4. Nie byłam głodna, ale wiedziałam, że normalnie byłabym. Tak oto wylądowałam w kuchni. Nie chciałam narobić zbyt wiele hałasu. Nie byłam też szczególnie wybredna tamtej nocy, zadowoliłam się kanapką z masłem. Powróciłam przed mojego laptopa. Przejrzałam mojego instagrama. Dostałam wiadomość. Zmarszczyłam brwi. Kto był na tyle nienormalny, żeby nie spać o 4:19? Ja nie byłam w ogóle normalna, ale ten fakt należy pominąć. Nie mógł odezwać się do mnie nikt inny niż Harry. Czy ten człowiek nie sypia?! Może cierpiał na bezsenność, albo był czymś zajęty? Ale, żeby pisać do mnie o tej godzinie?! On się chyba po prostu nudził.
Co z naszą sesją? Nadal aktualna? Bo słyszałem, że masz jeszcze Malika w kolejce. Robię się zazdrosny :D

Przegryzłam wargę, próbując nie krzyknąć. Czy Kevin już wszystkim zdążył powiedzieć o tym co się stało?! I że to niby kobiety mówią o wszystkim swoim przyjaciółką! Pf...! Miałam ochotę udusić Vina za to, że wszystkim coś nagadał, a najgorsze, że nie wiedziałam dokładnie co. Bo przecież punkt widzenia mojego szef był inny niż mój. W końcu Kevin nie wiedział dlaczego tak zareagowałam na jego polecenie. Ale czy gdybym nie przeżyła tego co przeżyłam, zareagowałabym inaczej? Wolałam się w to jednak nie zagłębiać. Nie chciałam jeszcze bardziej się przygnębić.
Nadal aktualna. Wiem, że i tak powiesz to Kevinowi więc: chcę go zabić, a ty Harry będziesz świadkiem.

Otworzyłam nowe okno i wpisałam w wyszukiwarkę kolejny temat z historii sztuki. Nie miałam ochoty wychodzić z domu. Czułam, że spędzę w nim cały dzień. W końcu w nocy praktycznie nie zmrużyłam oka. Napisze tylko Vinowi, że mnie nie będzie, a na zajęcia najzwyczajniej w świecie nie pójdę. Wyglądałam pewnie jak półtorej nieszczęścia. Czyli lepiej dla innych, żeby nie oglądali mnie w postaci zombiaka, wlokącego się wszędzie bez energii i chęci do życia.
Nie chcę oglądać tak niecnego czynu. Myślę, że źle go odebrałaś i to wszystko. Vinowi na tobie zależy. Naprawdę cię polubił. Nie znacie się długo, ale serio, widać że jesteś dla niego prawie jak młodsza siostrzyczka. To urocze.

To trochę porąbane, że piszesz do mnie takie rzeczy o 4:30 nad ranem.

Próbowałam skupić się na tym co czytałam na uczelnię, ale nie mogłam wyciągnąć sensu ze zdania. Słowa Harrego dziwnie siedziały mi w głowie. Oczy zaczęły mi się kleić koło 6:45. Powinnam szykować się do pracy. Tak... Bardzo się tym przejęłaś Roly. Bardzo. Zanim zamknęłam laptopa, dostałam jeszcze jedną wiadomość.
Nie bój się Roly. Naprawdę poznałaś dobrych ludzi, którzy nie mają na celu wyrządzenie ci krzywdy. Pamiętaj o tym.

I co miałam odpisać Stylesowi na to twierdzenie. Nie wiedziałam skąd znał wszystkich ludzi, których ja znałam, ale doszłam do wniosku, że nie było to trudne. W końcu poznałam tutaj do tej pory tylko jego, Chrisa, Vina, Aarona, Jess, Paula i Zayna. Nie trudno było znać ich wszystkich, nawet z widzenia. Tym bardziej, że duża część z nich była po prostu sławna (mnie lub bardziej, ale nadal).
Wiem Harry i pamiętam o tym. Po prostu pewne sprawy nadal nie dają mi spokoju. Miłego dnia. Idę spać. Napiszesz Vinowi, że nie przyjdę do pracy? :)

Miałam nadzieję, że to zrobi i nie będę musiała się o to martwić. Miałam zamiar się rozluźnić i utonąć w jakichś przyjemnych marzeniach. Westchnęłam cicho. O tak. To było to, czego mi brakowało. Odpoczynek i relaks.
Więc śpij dobrze Roly - Kevin i Harry

Zabiję. Obu. Przy. Najbliższej. Okazji. Ale najpierw się zdrzemnę.




































_________________________________________________________________
W tym tygodniu dwa rozdziały jako rekompensata za to, że w poprzednich tygodniach było jak było ;)
Dziś ten, jutro kolejny :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad ;)