niedziela, 11 grudnia 2016

8. Totalnie ci odbiło wariatko?

Chciałam mieć tą sesję jak najszybciej za sobą. Ale królewicz Zayn miał czas dopiero za tydzień. Pff...Też mi gwiazdor. Ale skoro tak, nie chciałam się kłócić. Nawet nie miałam kiedy. Malik przestał przychodzić na uczelnię. Przez ten czas kiedy go nie widziałam, wszytko powoli wracało do normy. Zrobiłam się mniej nerwowa. Zaczęłam też więcej czasu spędzać z Jess i Paulem i, boże to było jak dwa inne światy. Kiedy byłam z Vinem, Chrisem, czy Harrym czułam się jak normalna dziewczyna. Oglądaliśmy filmy, robiliśmy jakieś wojny czy sesje. To było moje zwykłe życie. A będąc w towarzystwie Jess i Paula cały czas obserwowali nas paparazzi, bo ta dwójka była mocno związana z Zaynem. Często musieliśmy przerwać zwykłe wyjście do kina, żeby uciekać przed tymi hienami. Nie rozumiałam jak można tak za kimś ganiać. Mi by się zdecydowanie nie chciało. Wiem, że nigdy nie zostanę takim paparazzi. Ten zawód niszczy trochę ludzi. Przynajmniej tak mi się zdaje. No, bo kim jesteś mieszając się w prywatne sprawy jakiegoś gwiazdora? Ja wiem, że oni niby są osobami publicznymi, no bo piosenkarz, model czy ktokolwiek inny są rozpoznawani prawie na całym świecie. Wiem, że kiedy jest się fanem, na przykład jakiegoś zespołu, chce się o nim wiedzieć wszystko. Tylko kiedy zaczyna się rozkopywać niektóre sprawy, można zniszczyć tak czyjeś życie. Nie chciałabym by coś takiego mi się kiedykolwiek przytrafiło.
Wracając życie z moimi przyjaciółmi jest różne, ale nie narzekam. Podoba mi się, że nie ma w nim rutyny. Nigdy nie mogę się z nimi nudzić. Po prostu nie mam na to czasu. 
Zajęcia też jakoś mi zlatywały. Zapisałam się też na naukę gry na pianinie/fortepianie. Oprócz tego trafiłam do jakiegoś małego zespołu, który niedługo będzie miał występ. Tak na marginesie to jeszcze nic nie mamy przygotowane, ale jakoś musimy dać radę. Próbowałam coś sklecić w domu. Mam tylko lekką obawę, że nikomu to się nie spodoba, ale cóż, nie bądź tchórzem, tak?
Udało mi się jeszcze namówić chłopaków na koncert Jamesa Arthura. Po prostu kocham go! Byłam taka szczęśliwa kiedy mi powiedzieli, że mają wolną sobotę, że o mało co nie wybuchnęłam. Zaczęłam biegać po domu i piszczeć, a potem się na nich rzuciłam (oczywiście z przytulaniem). Dawno nie zachowywałam się jak dziecko. To była moja ogromna odskocznia.
Więc jak przystało, szykowałam się na koncert. Chciałam dobrze wyglądać. Nie oszukujmy się, każda kobieta lubi być atrakcyjna. Nie oznaczało to, że ubiorę kuse spodenki i stanik. Co to to nie. Ale można być atrakcyjnym w normalnym ubraniu. Właśnie stałam przed szafą i próbowałam coś do siebie dopasować. Odrzuciłam już malinową koszulkę i bordowe spodnie. Wiedziałam, że zostanę raczej w trampkach. Chyba, że skuszę się na moje jedyne i najwspanialsze buty na obcasie. Hm... Ene due like... Dobra tam! To tylko koncert!
Chwilę później brałam szybki prysznic. Po wytarciu się, zawinęłam włosy w ręcznik i zaczęłam się malować. Coś odważnego, czy raczej na co dzień? Coś słodkiego, czy raczej z pazurem? Oczywiście róż odpada! Róż zostawię Jess, która go uwielbia. Normalnie jej się oczy świecą jak widzi coś różowego. Szczególnie jakieś ciuchy. Chciała mi kupić różowe szpilki. Myślałam, że ją zamorduję. Na szczęście udało mi się do tego nie dopuścić, więc Campbell nadal chodzi po tej ziemi.
Moja kreacja wyjściowa nie była jakaś szałowa, ale w całości prezentowałam się tak: oczy podkreśliłam ciemnymi cieniami i kredką, na policzki nałożyłam tylko trochę brązu, żeby wyszczuplić twarz. Usta delikatnie podkreśliłam czerwienią. Brązowe włosy były teraz lekkimi falami spływającymi za ramiona. Na szyi miałam wisiorek, który dostałam od Oliego. Nie przypominał mi o chłopaku, ale naprawdę lubiłam ten wzorek. Był to motylek, jakby sam kontur z poplątanych linii. Co do ubrania to zdecydowałam się na czarne przylegające spodnie i luźny błękitny top. Na ramiona wciągnęłam skórzaną kurtkę, a moje stopy wylądowały w szpilkach. Patrząc w lustro musiałam stwierdzić, że nie wyszło źle. Wyglądałam nawet lepiej niż zazwyczaj. Uniosłam brew przyglądając się sobie. Taka ze mnie bad girl. Zaśmiałam się pod nosem i wyszłam z łazienki. Właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam chłopakom. Spojrzeli na mnie jakoś dziwnie. Wiem, wyglądam inaczej, ale to nie powód, żeby patrzeć na mnie tak jak wtedy gdy wyglądam jak zombie.
- Przeprasza, chyba pomyliliśmy mieszkania. - rzucił Harry.
- To tu kretynie! - natychmiast zaprzeczył Chris.
- A więc Roly zaprosiła kogoś jeszcze? - Vin patrzył na mnie totalnie ignorując tamtą dwójkę.
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Kręcąc głową wróciłam jeszcze po moją czarną torebkę. Przewiesiłam ją przez ramię i spojrzałam na moich chłopców.
- Tylko ja tu mieszkam Harry i nie nie zaprosiłam nikogo. To tylko ja. Więc możemy już iść? - zdezorientowani przytaknęli skinieniem głowy.
Koncert był wspaniały. Byłam wręcz otumaniona anielskim głosem Jamesa. Kochałam jego muzykę. Lubiłam w niej czasem utonąć. To było cudowne uczucie. Nie myślałam o niczym, tylko wsłuchiwałam się w jego przepełniony emocjami głos. Czułam, że to co śpiewał ma drugie dno. Lubiłam to w jego twórczości. Dlatego tak nalegałam na ten koncert.
Po pożegnaniu się Jamesa z publicznością nadszedł czas na opuszczenie tego stadionu jakimś cudem. Ludzie byli wszędzie i pchali się na potęgę. Jak miałam ich ominąć?! Niewykonalne... Szłam za Vinem. A w sumie to on mnie ciągnął za rękę. Nie wiedziałam dokładnie dokąd zmierzamy, bo było ciemno, ale przecież Kevin mnie nie zamorduje. Ale czy aby na pewno? Może chce mnie wydać kosmitą?! O nie! Zwiewaj ile sił w nogach Roly!
I wtedy dostrzegłam światełko w tunelu. Że co proszę? Totalnie ci odbiło, wariatko? Przecież to tylko drzwi do cholery. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Nie duże, trochę łyse. Wyglądało jak przedsionek do innego pokoju. Co my tam właściwie robimy?
- Kevin! Dobrze cię widzieć. - odwróciłam się słysząc znajomy głos.
Chyba się zapowietrzyłam. Oddychaj Roly, oddychaj! Vin właśnie witał się z Jamesem, jak ze starym znajomym. Chwila... To bardzo możliwe. Zabiję, uduszę, ukatrupię...
- A twoja towarzyszka to...? - Arthur przeniósł swój wzrok na mnie.
Zdobyłam się na lekki uśmiech.
- Roly. Miło mi cię poznać. - rzuciłam wyciągając do niego dłoń.
- Serio?! Tylko tyle? - spojrzałam zdezorientowana na Kevina. Nie do końca wiedziałam o co mu chodziło - Jak się zgodziłem na ten koncert to szalałaś ze szczęścia i mówiłaś, że kochasz Jamesa, a tu tylko: miło cię poznać? Co z tobą dziewczyno?
Westchnęłam i spojrzałam mu w oczy.
- A co mam wykrzyczeć jak bardzo lubię jego muzykę, żeby uznał mnie za psychopatkę? Nie wiesz jak to jest z gwiazdami?
Usłyszałam śmiech. James najwidoczniej miał z nas niezły ubaw. W sumie to mu się nie dziwiłam. Byliśmy trochę jak dzieci. Ale jak tu się nie kłócić z tym idiotą?! Vin chyba nie do końca wiedział, czego się po mnie spodziewać w tej sytuacji, skoro założył, że będę zachowywać się jak wariatka. Przyznam, że czasem mi się to zdarza, ale staram się nad tym panować! Naprawdę!
- Miło wiedzieć, że lubisz moją muzykę,,, i że mnie kochasz. - powiedział rozbawiony James - Ale mogę cię uznać za psychopatkę z byle powodu, więc nie musisz się hamować.
Uniosłam tylko brew, na co Vin się roześmiał.
- Stary, mogłeś tego nie mówić. - mruknął Kevin.
Nie zrobiłam nic takiego. Tylko uwiesiłam się na Jamesie jak małpka. To chyba nic złego, co? On zresztą odwzajemnił mój uścisk, więc chyba nie było tak źle. Przynajmniej miałam nadzieję, że dobrze mnie zapamięta. Nasza rozmowa nie trwała długo, bo James musiał się zbierać, ale poprosił niebawem o sesję, którą z chęcią zgodziłam się wykonać! Musiałabym być głupia, żeby się nie zgodzić. Podczas sesji właśnie można kogoś najlepiej poznać. To było też w tym wszystkim fajne.
Po koncercie było już naprawdę późno. Nie mogłam jednak usnąć. Siedziałam na łóżku otulona kocem z kubkiem gorącej herbaty w rękach. Moje myśli krążyły wokół wielu tematów. Między innymi zastanawiałam się dlaczego porzuciłam tak wiele z moich pasji.Ostatni raz wsiadłam na konia może dwa lata temu, na sali treningowej nie pojawiałam się od kilkunastu miesięcy, a do warsztatu samochodowego już nie sięgam pamięcią. Przed komputerem tworząc jakąś grafikę ostatnim razem spędziłam czas jakieś półtora roku temu. Pisanie porzuciłam już na dobre. Chyba, że w grę wchodzą jakieś zaczątki piosenek. Jedyne czego nadal się trzymałam to muzyka. Nie śpiewałam już co prawda, ale komponowanie też daje mi frajdę. Westchnęłam cicho. A może tylko mi się wydaje, że wszystko trzymam w ryzach? Może tak naprawdę życie ucieka mi między palcami, a ja stoję jak kołek i na to patrzę? Co niby mam zrobić żeby to zmienić? Myślałam, że wszystko się rozwiąże kiedy wyjadę. Miałam nadzieję, że kłopoty znikną same, od tak jak pstryknięcie palcami. Nadzieja matką głupich, Roly. Upiłam łyk herbaty. Działała na mnie uspokajająco. Może powinnam zadzwonić do mamy? Dawno nie rozmawiałyśmy...
Obudziłam się z głową na ramieniu. Kark bolał mnie jak nigdy dotąd. Powinnam była się położyć. Przeciągnęłam się lekko cicho jęcząc z bólu. Dawno tak dobrze nie spałam. I dawno nie obudziłam się tak obolała. Może im niewygodniejsza pozycja tym lepszy sen? Nie chciałam tego sprawdzać.
Wczoraj nie zadzwoniłam do mamy. Stchórzyłam. Z jakiegoś powodu, bałam się usłyszeć co mi powie. Chciałam wyspowiadać jej się ze wszystkiego; co robię, kogo poznałam, mam koszmary, brakuje mi jej... Ale wolałam to trzymać w sobie. W głowie widziałam jak namawia mnie do powrotu do domu. Nie było nawet cienia szansy, żebym wróciła. Tutaj mam ludzi, którzy mnie szanują i lubią, w domu mam tylko jedną taką osobę. Pocieszała mnie myśl, że do domu wrócił mój młodszy brat. Moja rodzicielka nie była sama.
Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Co prawda Vin nic nie wspominał o pracy na dziś, ale chciałam się czymś zająć. Zanim zacznę myśleć o czymś o czym nie powinnam...
Odświeżona i w lepszym humorze zbierałam się do wyjścia. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Świetnie... Odłożyłam torebkę na komodę i otworzyłam. Uśmiech sam wcisnął mi się na usta.
- Nie przeszkadzam? - spytał Chris z bananem na twarzy.
- Nie. - przepuściłam go w drzwiach - Ale uprzedzam, że za chwilę muszę się zmywać.
Kiwnął głową na zgodę. Przeszedł do kuchni. Zmarszczyłam brwi. Podążyłam za nim. Położył coś na stole, a potem ściągnął z tego ściereczkę. Natychmiast poczułam piękny zapach jedzenia.
- Pomyślałem, że muszę się odwdzięczyć i że miło by było zjeść razem śniadanie.
Cmoknęłam go w policzek. Był cudowny. Więc czas na wyżerkę! Chris zdecydowanie miał talent do gotowania. Zrobił naleśniki, omlety i jajecznicę, a do tego kolorowe kanapki. Oczywiście zjedliśmy wszystko! I to było takie dobre... Myślałam, że pęknę, ale byłam tak łakoma, że jadłam póki się nie skończyło.
- Jeśli jeszcze raz zrobisz coś równie pysznego to cię nie wpuszczę do mieszkania! - pogroziłam chłopakowi palcem kiedy wychodziliśmy na klatkę.
Zaśmiał się na moje słowa. Chwile później staliśmy odwróceni do siebie przodem. Nie wiem dlaczego nagle między nami zapanowała cisza. Tak po prostu...
- Co cię martwi? - Pierwszy raz widziałam Chrisa w poważnej odsłonie.
Chyba coś przeskrobałam, że zdarłam mu uśmiech z twarzy. Nie podobało mi się to. A jeszcze bardziej jego pytanie. Musiałam dobrze wybrnąć z tej sytuacji. Tylko... jak?
- Nic. W sumie... - blondyn natychmiast mi przerwał.
- Widzę. Słuchaj - spojrzał mi w oczy - Ja wiem, że dla ciebie to może być normalne, ale kłócisz się z Vinem, a potem u niego nocujesz. Wiem, że się pogodziliście i cieszę się z tego, ale masz ostatnio częste zmiany nastrojów.
- Na pewno jestem w ciąży. - zażartowałam wywracając oczami.
Chłopak zgromił mnie wzrokiem.
- Mówię serio. Widzę, że coś w tobie siedzi. Nie musisz o tym gadać ze mną. Myślę, że dobrze byłoby dla ciebie jeśli byś to z siebie wyrzuciła. Miłego dnia.
No i tak po prostu mnie zostawił. Odwrócił się i poszedł do siebie. Stałam chwilę sama, ale szybko się otrząsnęłam. Powoli zaczęłam schodzić po schodach. Niby o czym miałabym z kimkolwiek rozmawiać? Jedyne co mnie teraz trapiło to mój brat, ale tylko dlatego, że o nim pomyślałam. Nigdy nie mieliśmy dobrego kontaktu. Był ode mnie młodszy o rok. Wyjechał na studia. A potem ja wyjechałam. Nasze relacje były jeszcze gorsze od naszej kłótni. Miał mi za złe to, że zostawiam mamę samą. Ale on ze mną nie uzgadniał swojego wyjazdu. Wiedziałam, że nie powinnam o tym myśleć w ten sposób, bo nie chodzi ani o niego ani o mnie, tylko o naszą mamę. W dodatku jego ojciec, a mój ojczym wyjechał na jakąś misję. Był wojskowym i to pierwszy raz gdy opuścił mamę na tak długo. Nie było go już dziesięć miesięcy. Ale przecież wróci. Na święta na pewno będzie już w domu. Pytanie tylko czy ja wrócę na święta. Nie miałam pojęcia. Z jednej strony to mój rodzinny dom. Tam się wychowałam i miałam rodzinę, wspomnienia z dzieciństwa. A z drugiej nie miałam ochoty akurat w święta spotkać ludzi, których nienawidziłam. Nie chciałam znów zostać pobita, czy wyśmiana. Miałam już tego dość. Tym bardziej, że nie umiałam się bronić. Przestań się nad sobą użalać Roly. Wiele osób ma gorsze problemy od ciebie i sobie radzą, a ty tak bardzo narzekasz. Przepraszam...
Weszłam do gabinetu Kevina. Akurat go tam znalazłam. Siedział za biurek i wypełniał jakieś papiery. Nawet nie zdążyłam się pochwalić, że przeszłam etap próbny. Zatrudnił mnie na stałe. Ciemnowłosy rzucił mi krótkie spojrzenie, po czym ponownie na mnie spojrzał. Szybko do mnie podszedł i objął w talii. Oparłam się na nim.
- Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś była struta... - usiedliśmy na kanapie, na której odbyła się nasza pierwsza rozmowa.
- Chyba jestem chora psychicznie. - schowałam twarz w dłoniach.
Doszłam do tego kiedy byłam już na samym dole schodów w mojej kamienicy. No bo czy normalni ludzie zachowują się jak ja? Przecież totalnie mi ostatnio odwalało. Czy choć przez chwilę nie może być normalnie? Chyba, że Chris namieszał mi w głowie i myślę, że jestem stuknięta. Albo w nocy porwało mnie UFO i zrobili pranie mózgu. Nie wiem co gorsze. Moje rozmyślenia przerwał śmiech.
- Właśnie po tym stwierdzeniu wnioskuję, że jesteś jak najbardziej zdrowa. - mruknął Vin, obejmując mnie ramieniem - Każdy ma problemy, ale po co o tym rozmyślać? Będziesz się tylko źle czuła i wyglądała mało atrakcyjnie, czyli tak jak teraz... - trzepnęłam go po głowie. Ponownie się roześmiał - Jesteś jak najbardziej zdrowa. - cmoknął mnie w czoło - Jeśli nie przestaniesz myśleć inaczej będę zmuszony zrobić ci pranie mózgu i obiecuję, że będzie boleć. - pogroził mi palcem.
Znów się ze mnie zaśmiał. Westchnęłam kiedy się podnosił. Wrócił na swoje poprzednie miejsce. Ja nie ruszyłam się nawet o centymetr. Chris miał rację. Coś we mnie siedzi. Problem w tym, że nie wiedziałam co. Kto jak kto, ale ja chyba powinnam wiedzieć co mnie martwi...
- Vin... - chłopak na mnie spojrzał - Naprawdę coś mi siedzi na sercu i nie mogę się tego pozbyć. Pomóż mi.
Mój szef westchnął. Podrapał się po brodzie po czym wstał i ubrał kurtkę. Stanął przede mną i wyciągnął do mnie rękę.
- Chodź.
- Gdzie? - zmarszczyłam brwi.
- Wywiozę cię do lasu i zgwałcę. - wywrócił oczami - No rusz się!
Złapałam jego dłoń. Wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do jego auta. Wygodnie ułożyłam się w siedzeniu. Nie pytałam o nic więcej, bo wiedziałam, że i tak mi nie powie. Musiałam czekać na ciąg dalszy moich losów. I nadal nie byłam panem mojego życia...



































______________________________________________________
Witam wszystkich, którzy czekali na rozdział ;) Oto krótka informacja:
Prawie nie wyrobiłam się z rozdziałem mimo że miałam na niego dwa tygodnie (to przerażające). Jednak udało mi się go dzisiaj dokończyć i wszystko powinno grać. Nie mam jednak do końca pomysłu na to opowiadanie (nie powinnam się przyznawać, co?). Nie będzie żadnej fantastyki, erotyki, gangów i innych rzeczy. Chcę, żeby to opowiadanie było o normalnym życiu (o ile gwiazdy takie mają). Tak więc, może coś poczytam i pooglądam filmy i coś wpadnie mi do głowy. Oczywiście wiem co się zdarzy w najbliższych kilku rozdziałach o to nie ma się co martwić. Niepokoję się tylko odległą przyszłością, ponieważ bohaterowie sami nie zaprowadzą mnie do endu (pewnie happy jak zawsze). Dobrze, nie przynudzam już ;)
Mam nadzieję, że się podobało (rozdział oczywiście) :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad ;)