środa, 4 stycznia 2017

10. Przykro mi, ale przepłaciłaś.

Siedziałam na jednej z ławek w parku. Było ciepło, słońce grzało jak nie wiem. Lubiłam czuć jego ciepłe promienie na swojej skórze. Z uśmiechem łapałam ich jak najwięcej. Czekałam na Jess, Paula i Malika. Miałam nadzieję, że ten trzeci się nie pojawi. Nadzieja matką głupich, Roly, pamiętaj! Miałam to szczęście, że Mulat się wykręcił z naszego spotkania. Miała ochotę skakać z radości. Za co pewnie oberwałabym od Jess. Paulowi nie przystoi bić dziewczyn. Spacerowaliśmy po parku lepiej się poznając. W końcu chcieliśmy się zaprzyjaźnić. Albo tylko ja chciałam, nie wiem.
- Jak długo pracujecie dla Zayna? - spytałam w końcu, a po moim kręgosłupie przeszły ciarki.
Tak, ja też nie wierzę, że wymówiłam to imię i nadal żyję. Miałam jednak szczęście i nie umarłam na wściekliznę. Jeszcze.
- Za długo. - rzuciła rozbawiona Jess, Paul gdzieś biegał wydurniając się - Zayn jest ciężkim człowiekiem. Na początku między nami w ogóle się nie układało. Kiedy powiedzieliśmy że mamy dość i odchodzimy on się zmienił. No wiesz, nie były to jakieś radykalne zmiany. Przeprosił nas i teraz się kumplujemy. Ostatnio chodzi nadąsany bo dziewczyna go trochę zlewa. Wielka mi modelka. - prychnęła - Nigdy jej nie lubiłam.
Moje myśli nadal krążyły przy: Zayn jet ciężkim człowiekiem. Dlaczego? Może wcale nie jest, tylko nikt go nie potrafi zrozumieć. Ej, czy ty go bronisz?! Nie bądź frajerem! On zmieszał cię z błotem! Racja, trzeba się tego trzymać, bo inaczej ten piosenkarz wlezie mi na głowę. To takie skomplikowane...
- A ty? - Jess na mnie uważnie spojrzała - Jak długo już tu jesteś?
- Z trzy miesiące? - powoli idąc w przód - Nie liczę dni odkąd Kevin na stałe przyjął mnie do pracy i zaczyna mi się układać.
- Rozumiem, że wcześniej było różnie? - wiedziałam, że pod tym pytaniem kryło się więcej.
Jeśli chciała się czegoś dowiedzieć o mojej przeszłości to będzie musiała dopytać. Nie jestem skłonna do zwierzeń. Tym bardziej teraz. Wolałam nie mówić jej wszystkiego. W końcu była blisko z Malikiem.
- To dobre stwierdzenie. - uśmiechnęłam się do niej lekko.
Dostrzegłam zawiedzenie w jej oczach. Mimo to nie dopytywała. Mówiłyśmy w sumie o wszystkim. Potem Jess dostała telefon od Pana Wszechmogącego. Wywróciłam oczami w myślach. Ty go serio nie lubisz Roly. Serio...? Dziewczyna musiała już lecieć, ale został ze mną Paul. Usiedliśmy na jednej z ławek. Wpatrzyłam się w wesoły widok przed nami. Dzieci bawiły się ze sobą, wiele rodzin urządzało pikniki. Też bym tak chciała. Może gdy już znajdę odpowiedniego faceta i dochowam się dzieci to tak będzie?
- Co tam? - spytał uśmiechnięty blondyn obejmując mnie ramieniem.
- Nic tam. A tam? - zaśmiałam się z miny, którą zrobił słysząc moją odpowiedź.
Westchnął przecierając oczy. Spojrzał na mnie z poważną miną.
- Myślę, że potrzebujesz wizyty u specjalisty. - stwierdził na co wybuchnęłam śmiechem.
- Dlaczego? - udało mi się wykrztusić kiedy trochę się uspokoiłam.
- Twoja psychika jest na skraju. Powinnaś skontaktować się z dobrym psychiatrą. - uniosłam brwi.
- To tobie przyda się psychiatra. Ja czuję się wyśmienicie. - podniosłam się i wyciągnęłam do niego rękę - Przejdziemy się jeszcze gdzieś?
Nie odpowiedział, ale złapał moją dłoń. Przyjęłam to za zgodę. Ale nie spodziewałam się tego co zrobił chłopak. Pociągnął mnie mocno za sobą gdy już stał i po chwili tańczyliśmy śmiejąc się głośno. Nie zwracaliśmy uwagi na ludzi. Dobrze się bawiliśmy. Póki nie dopadły nas te hieny. Paparazzi nie szczędzili na nas swoich lamp błyskowych. Złapani za ręce próbowaliśmy uciec. I w końcu się udało. Wtedy Paul dostał telefon. I zostałam sama.
Spędziłam jeszcze kilka chwil na spacerowaniu. Świeże powietrze miało na mnie dobry wpływ. Sama nie wiem dlaczego, ale zawędrowałam pod salę, w której malowaliśmy. Westchnęłam. Po co tam poszłam? Niepewnie pchnęłam drzwi. Były otwarte. Weszłam do środka. Skoro już tam byłam to mogłam się odprężyć i coś nabazgrać, jeśli ktoś mi na to pozwoli. Sala świeciła pustkami. Ściany ponownie były białe, a pod nimi stały spreje. To wyglądało jak zaproszenie. Nie zdążyłam jednak nawet zbliżyć się do puszek. Z pomieszczenia obok dobiegły do mnie krzyki, a chwilę potem w drzwiach pojawiła się Angela, a za nią Zayn. Ucichli widząc mnie. A ja żałowałam, że w ogóle tam poszłam. Cholera. Zawsze wiem, gdzie się wcisnąć prawda? Brawa dla ciebie Roly!
- Co ty tu robisz? - warknął na mnie Zayn.
- Znasz ją? To głupia szmata, którą Vin przyjął jako nowego fotografa! - syknęła blondynka, a we mnie aż się zagotowało.
Dawno nikt tak o mnie nie powiedział i nie miałam zamiaru jakieś wytapetowanej lali na to pozwalać. Będę walczyła o siebie, nie zależnie z kim. Może na kolejną bitwę z Malikiem nie jestem gotowa, ale z nią jak najbardziej. Czas zakasać rękawy!
- Szmata? - uniosłam brew patrząc na nią i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej - Szmatą mogą być twoje ciuchy nie ja. Zapamiętaj. - odparłam spokojnie.
Odwróciłam się. Nie chciało mi się z nią kłócić.
- Kpisz?! Kupiłam to za kilka tysięcy wieśniaro!
Zaczęłam się śmiać. Zerknęłam na nią przez ramię, żeby zmierzyć ją wzrokiem.
- Przykro mi, ale przepłaciłaś. - mrugnęłam do niej.
- Ty...! - chwile później złapała mnie za ramię.
Natychmiast się wykręciłam. Posłałam jej piorunujące spojrzenie. Stała zdecydowanie za blisko mnie, a ten kretyn tylko stał tam gdzie jego blond dziewczyna go zostawiła i palił fajkę. Czy on nie może ogarnąć tego plastiku?
- Czego? - warknęłam do niej, na co się zdziwiła - Jeśli masz zamiar kogoś poniżać, bo ci nie wychodzi z facetem to na pewno nie mnie! - zaczęłam iść w jej stronę, a ona cofała się - Jeśli chcesz kogoś obrażać, to znajdź kogoś kto będzie się ciebie bał. Myślałam, że jasno dałam ci do zrozumienia rano, że nie masz ze mną szans. Masz więcej kasy niż ja. I nie daje ci to prawa do niczego. No oprócz do beznadziejnego gustu.
Przewróciła się o próg. Wtedy Malik do niej podszedł, żeby pomóc jej wstać. Nasze oczy na chwilę się spotkały. W jego widziałam gniew.
- Jeśli chcesz obrażać moją dziewczynę... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie jesteś od niej lepszy! - wskazałam na niego palcem - Jesteście siebie warci. Oboje tak samo beznadziejni.
Wyszłam stamtąd. I kiedy byłam już na ulicy zwyczajnie zaczęłam się śmiać. Dawno nie czułam się tak dobrze. Powiedziałam to co chciałam. I było mi lepiej. Czas zwojować świat! Ogarnij się Roly. Raz ci się udało. Jeszcze milion razy będziesz musiała się konfrontować z Zaynem. No to co? Teraz wiem, że dam mu radę.
Siedziałam na łóżku z gitarą. Miałam tak dobry humor, że postanowiłam coś napisać. Już od jakiejś godziny próbowałam coś stworzyć. Miałam kilka słów, kilka chwytów, kilka bić i próbowałam poskładać to w całość. Musiałam zrobić sobie przerwę na herbatę. Kiedy ją zalewałam usłyszałam jak ktoś wali pięścią w drzwi. Westchnęłam. To nie Vin. Napisał by... chyba. Na Paula też bym nie liczyła. Jess? Hm... Nie sądzę. Postanowiłam nie otwierać. Bo Harry by napisał. A Chris od razu powiedziałby, że to on. Skoro nikogo się nie spodziewałam to po co miałam z kimś siedzieć. Nie miałam na to ochoty. Wolałam nadal męczyć się nad moim dziełem. Zajęłam swoje poprzednie miejsce. Puknie w drzwi ustąpiło, a ja na nowo zaczęłam grać podśpiewując sobie co jakiś czas. Zapisałam kolejne słowa.
Dwie godziny później miałam już pełny tekst i muzykę. Przeciągnęłam się kilka razy. Wszystko mi zdrętwiało. Może powinnam się przejść? Za oknem było już czarno. Więc zrezygnowałam. Postawiłam na pokręceniu się po mieszkaniu. Co prawda było to bezcelowe, ale zawsze coś. Mój telefon się odezwał. Spojrzałam na wyświetlacz.
- Hej Harry. - mruknęłam odbierając.
Przytrzymałam komórkę ramieniem, żeby posmarować sobie kanapkę. Odłożyłam ją na talerz i wzięłam kolejną.
- Hej Roly. Wpadnę do ciebie za chwilę co? Chcę pogadać z tobą o zdjęciach, które zrobiłem.
- To dobrze się składa. W takim razie ja chcę porozmawiać z tobą o piosence, którą stworzyłam.
Doskonale wiedziałam, że go zdziwiłam, ale nie dał nic po sobie poznać.
- Super, będę za 15 minut. Zostaw mi kilka kanapek.
- Skąd...? - nie dokończyłam.
Chłopak zaśmiał się.
- Po prostu wiem.
Odłożyłam komórkę i dokończyłam kolację. Kiedy usłyszałam pukanie wytarłam ręce w ściereczkę i przekręciłam zamek. Drzwi otworzyły się z impetem, a stanął w nich Zayn. Co n tu robił do cholery?! Spojrzał na mnie ciemnymi oczami po czym ruszył w moją stronę. Mimowolnie się cofnęłam. Póki na mojej drodze nie znalazła się ściana. Chłopak zatrzymał się naprawdę blisko mnie. Był wściekły. Zauważyłam to już gdy wszedł. Ale z ciebie odkrywca Roly. Zamknij się! To nie jest najlepszy moment na takie przemyślenia. Nigdy nie ma dobrego momentu na takie przemyślenia. Ale zdarzają się lepsze niż ten.
- Nie życzę sobie, żebyś się tak zachowywała w stosunku co do mojej dziewczyny, jasne? - warknął na co prychnęłam.
- To nie koncert życzeń. - wywróciłam oczami.
Spiął się. Moje serce zabiło szybciej. Proszę, żeby Malik nie okazał się aż tak wielkim dupkiem za jakiego go mam.
- Nie pyskuj. - syknął.
- Bo co? - odepchnęłam go od siebie lekko, nawet nie drgnął - Uderzysz mnie?
Na jego twarzy malował się szok, ale tylko przez chwilę. Przymknął powieki na kilka sekund po czym znów posłał mi wściekłe spojrzenie. Jego wzrok przeniósł się na moją gitarę. Zwrócił się w tamtą stronę. Nie wiedziałam co zamierzał. Zatrzymać go czy nie? A jak rozpierdoli ci instrument? Na razie nie stać cię na drugi. Ale Malik zatrzymał się i jego oczy zwróciły się ku mojej osobie.
- Przestań zgrywać twardą. Nie jesteś taka. - na jego ustach pojawił się bezczelny uśmiech.
- Doprawdy? - założyłam ręce na klatce piersiowej - A co ty o mnie wiesz?
Znów do mnie podszedł i przyszpilił mnie do ściany. Moje serce boleśnie obijało się o żebra.
- Więcej niż ci się wydaje.
- Gówno prawda. - syknęłam.
Jego ciemne tęczówki były naprawdę groźne. W tamtym momencie moje nogi nie dotykały już podłogi, a ciało bruneta było zdecydowanie za blisko. Powietrza!
- Myślisz, że skąd twoja matka miała pieniądze, żeby cię tu wysłać? - ciągle patrzył mi w oczy - No, jak myślisz? Bo ja sądzę, że w tym maczał paluchy twój tatuś.
- Łżesz. - warknęłam - Taką wielką przyjemność sprawia ci upokarzanie mnie? Czerpiesz z tego przyjemność? Bo jeśli nie to przestań.
- Jaką przyszłość jest w stanie zapewnić ci biedna matka. - kontynuował, a ja nie wytrzymałam.
Zayn dostał ode mnie siarczysty policzek. Nie zważałam na pieczenie w ręce. Coś w moim wnętrzu bolało o wiele bardziej. Mierzyliśmy się zawistnymi spojrzeniami. Nie miałam zamiaru odpuścić.
- Nie jestem bogatym dzieciakiem. - warknął.
- Na takiego się robisz. - syknęłam.
Na jego twarzy znów pojawił się bezczelny uśmiech. Zbił mnie tym trochę z pantałyku. O co mu teraz chodziło?
- I to wystarczy, żeby ludzie, z którymi nie chcę gadać mnie omijali.
Odwrócił się i szedł do wyjścia.
- To wystarczy, żebyś odrzucał od siebie swoich przyjaciół. - mruknęłam cicho.
Zatrzymał się, ale nie odwrócił. Chwile potem już go nie było. Serce waliło mi jak po ucieczce przed wściekłymi psami. Oparłam się o ścianę i odgarnęłam włosy z czoła. Co to miało być? Przyszedł tu tylko po to, żeby mi naubliżać? Usiadłam na podłodze. Zayn Pieprzony Malik jest największym i jednocześnie najmniejszym dupkiem jakiego poznałam. Największym, bo nikt tak jak on nie umie wyprowadzić mnie z równowagi i powiedzieć tyle przykrych słów na raz. Najmniejszym, bo teraz wiem, że za tym kryje się coś więcej.
























______________________________________________________________
Strasznie przepraszam, że nie pojawiło się tu nic na święta. Miałam nadzieję, że będę miała chwilę żeby coś dodać, niestety zabrakło mi czasu. Mimo to chciałabym Wam złożyć życzenia, co prawda spóźnione, ale szczere: mama nadzieję, że spędziliście święta w rodzinnym gronie i w miłej atmosferze oraz że nowy rok rozpoczął się dla Was dobrze ;)

* * *

A teraz coś o rozdziale... Wydaje mi się, że jest krótszy niż poprzedni, ale to nic, nie długo dodam kolejny. Jak widzicie trochę się dzieje. Szczególnie między Roly a Zaynem. Co obstawiacie jeśli chodzi o niego? jakieś pomysły dlaczego się tak zachowuje? ;)
PS: Szykowałam dla Was niespodziankę na święta jednak się nie wyrobiłam. Jeśli chcecie mogę ją dodać gdy tylko skończę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad ;)