sobota, 21 stycznia 2017

12. Nie szczerz się tak, bo sztuczna szczęka ci wyleci

W studiu Jess i Paul poznali mnie z Maxem. Był bardzo pozytywnym człowiekiem. Do bólu zakręconym i siedzącym w swoim świecie. Odell był kompozytorem, który pracuje dla Malika, więc muzyka było jego życiem. Szczerze to trochę się o tym zagadaliśmy i zarówno mi jak i jemu było głupio z tego powodu, bo inni stali nad nami uważnie słuchając. A nasza rozmowa kręciła się wokół wszystkiego. Od pracy nad instrumentami po wykończeniach w programach, przez nagrywanie wokalu. Naprawdę dobrze mi się z nim rozmawiało. Znał się na tym, a ja chciałam zdobyć większą wiedzę. Poprosiłam go o jakieś spotkanie przy kawie, żebyśmy mogli swobodnie o tym "poplotkować". Roześmiał się ukazując rząd prostych i białych zębów. Skłamałabym gdybym nie przyznała się do tego, że Max był przystojny. Miał oliwkową karnację, a do tego czarne włosy i ciepłe oczy. Niczego mu nie brakowało. Wiedziałam, że miałam rumieńce gdy przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego. Na to też tylko się zaśmiał i objął mnie ramieniem jak starego kumpla. No i jak tu nie polubić takiej osoby?
Nadal nie za bardzo wiedziałam dlaczego dostałam zaproszenie do studia i kogo był to pomysł. Z listy mogłam wykreślić już dwie osoby. Malik to nie mógł być z powodów wiadomych, a Max mnie nie znał. Więc Jess lub Paul. Stawiam na tą pierwszą. Jess zaczęła mnie wypytywać o pisanie tekstów i muzyki, a kiedy do rozmowy włączyli się i chłopcy, czułam na sobie uważne spojrzenie Zayna. On był cichy. Siedział z dala od nas i sączył... whisky? Nie sądziłam, aby już o tej porze pił. Było przecież przed 12. 
- To może coś nam zaśpiewasz? - po raz pierwszy wtrącił się Mulat.
Na sam dźwięk jego głosu mnie zmroziło, a to że żądał ode mnie czegoś czego dawno nie robiłam, spotęgowało to doznanie.
- Skrzeczę jak nienastrojone pianino. - Max roześmiał się na moje słowa - Myślę, że nie chcesz tego słuchać. - dorzuciłam nie patrząc w jego stronę.
- Przeciwnie. Jestem ciekaw. - dodał posyłając mi swój uśmiech dupka numer 5.
- Niestety. Jak się dostroję to może kiedyś mnie usłyszysz. - rzucił twardo nie patrząc na niego.
Jess i Paul próbowali mnie namówić, a ja nie wiedziałam w którą stronę uciec, by nie musieć tego robić. W końcu Max się nade mną zlitował i odgonił te sępy. Odetchnęłam. Szepnęłam w stronę chłopaka ciche dziękuję. Posłał mi uśmiech i ukłonił się lekko. Rozdzwonił się mój telefon. Rozejrzałam się, ale nie mogłam go zlokalizować. W końcu znalazłam moją torebkę i odebrałam.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA - głośny oddech - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaa!!!
- Czyś ty na mózg upadł Styles? - warknęłam do słuchawki - Chcesz żebym ogłuchła? Poza tym nie mogę teraz rozmawiać.
- Daj mi chwilę! - krzyknął od razu, na co odsunęłam lekko telefon od ucha - To co mi pokazałaś ostatnio... To jest... nieziemskie. Grałem to w kółko i w kółko i śpiewałem i... O MÓJ BÓŻE, gdzie ty się podziewałaś gdy potrzebowaliśmy tekściarzy?
Roześmiałam się.
- Powinieneś iść do lekarza. Albo dostałeś udaru, albo to jakieś psychiczne chorzenie, a teraz pa. Naprawdę muszę kończyć. Odezwij się później. - wrzuciłam komórkę z powrotem do torebki.
- Z jakiego powodu mieliśmy okazję posłuchać Harrego Stylesa? - mruknął Zayn, nie patrząc na mnie.
Zarumieniłam się lekko i uśmiechnęłam. Mimo wszystko słowa Hazzy były dla mnie miłe. Praca nad tekstami nigdy nie przynosiła mi owoców. Być może teraz zacznie.
- Kiedyś coś mu podrzuciłam. Dzwonił w sprawie materiału.
- No no. Czyżbyś napisała piosenkę? - mruknął Max z szerokim bananem na ustach.
- Może. - zarumieniłam się mocniej - Nie szczerz się tak, bo sztuczna szczęka ci wyleci.
Znów się roześmiał. Wtedy złapałam ciekawe spojrzenie Malika. Tak, Zayn. To był ten tekst na który patrzyłeś gdy wpadłeś do mojego domu. A raczej mieszkania. Nie mogę nazywać tych kilkunastu metrów kwadratowych domem. Po raz pierwszy Mulat patrzył na mnie tak długo i nie miał w oczach niczego co wskazywałoby na to, że jest zły, lub mną gardzi. Ocknij się Roly. On znów cię wykorzysta. Tak jak wtedy. Zacisnęłam usta i odwróciłam wzrok. Czas skupić się na czymś innym. Przyłączyłam się do prowadzonej rozmowy, ale byłam raczej biernym uczestnikiem. Słuchałam o czym mówili, ale moje myśli już dawno przekroczyły próg studia.
- Roly... Roly! - ręka Jess wylądowała na mojej twarzy.
Mimowolnie odskoczyłam, co wywołało salwę śmiechu.
- Przepraszam. - mruknęłam - Zamyśliłam się.
Nie zdążyła nic powiedzieć, bo w drzwiach pojawił się Vin. Posłał mi ciepły uśmiech, który bez wahania odwzajemniłam. Zabrałam swoją torebkę i pożegnałam się z resztą.
- Mogę mieć prośbę? - mruknęłam gdy szliśmy korytarzem.
- Ty zawsze. - odparł na co, moje serce przestało bić nierównym rytmem.
Przy Kevinie stawałam się spokojniejsza. Może dlatego, że i on tym emanował. Odetchnęłam cicho. Naprawdę potrzebowałam leniwego dnia. Czegoś co robi normalna osoba w moim wieku. Co jest w planach przeciętnego 20-latka? Picie? Dyskoteki i picie? Nauka i picie? Studia i picie? Wszystko sprowadza się do picia?
- Wpadnij wieczorem. Kupię jakiś dobry alkohol.
Spojrzał na mnie jak na ducha. Tak wiem. Do tej pory ani razu nie piłam, ale nie oznaczało to, że nigdy nie miałam alkoholu w ustach. Co prawda palenie nigdy mnie jakoś specjalnie do siebie nie przekonało. Może raz na jakiś czas... Za alkoholem przeważnie też nie przepadałam. Czasem miałam ochotę na wieczór kupić wino, albo piwo. Ale zdarzało się to... Raz w roku? Dwa? To chyba najmniej istotna kwestia.
- Chętnie. - mruknął w końcu, kiedy zasiadał obok mnie w aucie - A z jakiej okazji pijemy?
- Motyw przewodni imprezy brzmi: nie dać się zwariować. - rzuciłam spoglądając na niego.
- Chyba wiem co masz na myśli. - odmruknął i ruszył.
Cały dzień siedziałam w domu. Sprzątałam trochę przed przyjściem Vina i próbowałam zrobić coś do jedzenia. Nie szło mi jednak najlepiej. Trudno. Widać słaby dzień masz dziś Roly. Ta, wiem... Nie musisz mi przypominać. Jednak nie chciałam, żebyśmy musieli żywić się suchym chlebem. I tak miałam wybrać się po zapas alkoholu do sklepu. Więc ubrałam się i wyszłam. Nigdzie mi się nie spieszyło. Do najbliższego sklepu miałam 15 minut piechotą.  A do przyjścia Vina jakieś... kilka godzin. Wędrowałam między półkami zastanawiając się czy nie przyjść tu jeszcze raz. Naprawdę przyda mi się auto. Czas zacząć poszukiwania Roly. Westchnęłam cicho pakując kilka butelek różnych alkoholi do koszyka. Przy przekąskach nie byłam wybredna. Kilka paczek chipsów, paluszki, pizzerki do podgrzania i coś słodkiego. Do domu wracałam z pięcioma reklamówkami. Trochę bałam się o trunki, które jakby nie było są w szkle, ale na szczęście wypadki mnie ominęły.
Ubrałam się w wygodny dres, a włosy związałam w luźnego koka. Z odmętów szafki udało mi się wydobyć kieliszki. Co prawda nigdy nie widziałam takiej warstwy kurzu na niczym. Porządnie je wymyłam i okazało się, że mają nawet lekko niebieską barwę. Ciekawe. Mam tylko nadzieję, że to był ich naturalny kolor. Koło 19 zadzwonił dzwonek. Wpuściłam Vina do domu, a on stanął jak wryty widząc mój zastawiony po brzegi alkoholem i jedzeniem stolik kawowy w salonie. Uniosłam brew na co tylko uniósł torby, które trzymał w dłoni. Zaśmiałam się cicho.
- Zaprosiłaś kogoś jeszcze? - spytał niepewnie.
- Nie, ale noc jest długa, prawda? - mruknęła rozbawiona..
- Kobieto nie damy radę wychlać tego sami! - zaprzeczył od razu.
- To zostanie na następny raz. Co się martwisz?
Klapnęłam na kanapę wyciągając rękę po pierwszą butelkę. Był to jakiś likier. Wyglądał nawet dobrze, miał tylko dziwną barwę. Taką łososiową?
- Od kiedy to ty się zrobiłaś taka wyluzowana? - mój towarzysz zajął miejsce obok mnie.
Wiedziałam, że uważnie mnie obserwuje. Nie wiedziałam tylko dlaczego. Czułam się dobrze. Miałam cały dzień na rozmyślanie o wszystkim. Wieczór zostawiłam sobie na tryb: totalny luz. W końcu muszę sobie jakoś radzić z napięciem i stresem.
- Daj spokój. - spojrzałam na niego - Wszystko jest ok. Po prostu potrzebuję wrzucić na luz, bo oszaleję, ok?
Kiwnął tylko głową. Nie wiedziałam, że ten wieczór, będzie aż tak ciekawy. Nie zamierzaliśmy wychodzić. Ten pomysł nie przyszedł nam do głowy nawet kiedy byliśmy już "lekko" nie trzeźwi. Za to zaczęliśmy sobie opowiadać idiotyczne historie z naszego życia. Rzucaliśmy na zmianę jedno słowo i opowieść która nam się z nim kojarzyła stawała się poniekąd publiczna. Naprawdę nam się to nie nudziło, choć z perspektywy czasu nie wydaje się to jakimś interesującym zajęciem. Wstałam do kuchni by wyjąć z lodówki schłodzone piwo. Nie miałam problemów z chodzeniem, a grawitacja nie działała na mnie podwójnie, więc chyba nie było jeszcze ze mną tak źle. Kiedy podawałam Vinowi jedną z butelek zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na mojego towarzysz. Wzruszył tylko ramionami. Żadne z nas nikogo nie zapraszało. Kogo diabli nadali? Czas się przekonać. Z westchnięciem podniosłam się. Otworzyłam drzwi.
- Oo... Pan Malik. Witam, ale możesz już spływać. - mruknęłam opierając się o drzwi - Chyba, że wejdziesz?
- Jesteś sama? - przepchnął się obok mnie z poważną miną.
Zamknęłam mieszkanie z trzaskiem. Wróciłam na kanapę i stuknęłam moją butelką o butelkę Kevina. Rozumiałam, że nie muszę już udzielać odpowiedzi na pytanie Zayna. Nie wiedziałam po co przyszedł, ale mój umysł działał z lekkim opóźnieniem. Dlatego za pewne nie zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Normalne bym go wyrzuciła, ale miałam go w czterech literach.
- Czy wy się dobrze czujecie? - spytał w końcu Mulat.
Wymieniliśmy z Vinem porozumiewawcze spojrzenia i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Prawie wylałam mój procentowy napój. Malik musiałby iść do sklepu i mi go odkupić. Słowo daję, że kłóciłabym się z nim, póki by nie wyszedł. Miał szczęście, że wszystko dobrze się skończyło.
- Bardzo dobrze. - odparł w końcu Vin upijając łyk piwa.
- Ja się czuję wyśmienicie. - mruknęłam, bardziej tonąc w poduszkach - A co u ciebie wielki piosenkarzu? Zdążyłeś już kogoś zmieszać z błotem kiedy się nie widzieliśmy? - spojrzałam mu w oczy. Patrzył na mnie jak na ducha - No nie patrz tak na mnie. Nie wiesz, że bełkot pijanego to myśli trzeźwego, czy coś takiego? Tylko, że ja nie jestem pijana. - zaznaczyłam od razu.
Upiłam łyk mojego napoju. Wyciągnęłam się wygodnie na kanapie, przerzucając nogi, przez brzuch Kevina. Vin próbował łaskotać mnie po stopach, ale nie reagowałam.
- Poczęstuj się. - mruknął Vin, wskazując Zaynowi nasz zastawiony stolik.
I oto kilka godzin później Malik był wstawiony mocniej od nas. Plótł straszne bzdury. Gadał jak nie on. Nawet Vin był zdziwiony. Byłam najbardziej przytomna jeśli chodziło o naszą trójkę. Chłopcy powoli zaczęli zasypiać. Z westchnięciem podniosłam się. Grawitacja była mocniejsza niż 10 newtonów na kilogram, ale nie na tyle, żebym się wywróciła. Jakoś udało mi się wrzucić Vina na kanapę i przykryłam go kocem, a Zayna z jakichś nieznanych mi przyczyn zaprowadziłam do mojej sypialni. Dlaczego ja to zrobiłam?! Posadziłam go na moim łóżku. Nie chciał się położyć. Dlaczego on miał więcej siły kiedy był pijany niż ja kiedy byłam, hm... mniej pijana? Nie ważne.
- Nie... - jęknął niezadowolony, kiedy nadal próbowałam zapanować nad jego latającymi rękami - Nienawidzisz mnie. Nienawidzisz... - bełkotał.
- Nie nienawidzę cię Zayn. - mruknęłam, a on spojrzał mi w oczy.
Momentalnie się uspokoił. Opadł na poduszki, ale nadal nie spuścił ze mnie wzroku. Nie poruszyłam się nawet o milimetr. Również go obserwowałam.
- Nie możesz mnie nie nienawidzić. Jestem kompletnym debilem i dupkiem. Więc jak możesz mnie nie nienawidzić? - nagle jego twarz była naprawdę blisko.
Zaparło mi dech w piersiach. Mimowolnie spojrzałam na jego usta. Dlaczego wypiłam tak dużo tego wieczora? Jesteś kompletną wariatką Roly! Mój wzrok wrócił do jego ciepłych tęczówek. W jego oczach było tylko i jedynie poczucie winy. Skoro źle się z tym czuł to dlaczego się tak zachowywał? Może on codziennie jest pijany,  teraz jest trzeźwy? To jest naprawdę ciężki człowiek.
- Normalnie. - odparłam - To, że jesteś debilem i dupkiem to jedna sprawa... - przerwał mi.
- Powinnaś zaprzeczyć. - westchnął spuszczając wzrok.
- Ale cię nie nienawidzę. - dokończyłam - Skoro jesteś bogatszy o tą wiedzę to idź spać.
Natychmiast podniósł głowę. Złapał mnie za nadgarstek. Jego dłoń była taka ciepła. Przyjemnie ciepła.
- Nie zasnę bez ciebie. - mruknął.
- Co? - zmarszczyłam brwi.
- Odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem nie mogę spać. Zostań ze mną. - spojrzałam mu w oczy.
Wydawało się, że mówi prawdę. Co ja bredzę, byłam pijana, więc dla mnie to się za bardzo nie liczyło. Dlatego z niewiadomych mi przyczyn usnęłam przy boku faceta, którego po pierwsze nie znam, po drugie nie lubię, po trzecie cholernie mnie rani mimo iż nic dla mnie nie znaczy. Dziwne co?
























______________________________________________________________
Rozdział miał być wczoraj, wiem, ale nie miałam kiedy go dokończyć. Ten tydzień był okropny, chyba nie miałam jeszcze takiego. Dlatego przepraszam, postaram się dodać w piątek za dwa tygodnie w terminie ;)
A teraz... co myślicie; Zayn był pijany czy nie? I co w związku z ich zachowaniem? To wszystko jest dziwne...
A taj poza tym to: czy brakuje wam jakichś wątków? Chcielibyście żebym coś poruszyła, albo czegoś zwyczajnie wam brak? Chciałabym to wiedzieć ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad ;)