piątek, 3 marca 2017

15. To był dobry pretekst

Z auta wysiadłam pierwsza. Nie miałam ochoty widzieć już Malika. Jak na złość Vin go zaprosił i, jakie ja mam szczęście, ten kretyn postanowił zostać. Nie chciałam jakoś specjalnie rządzić się w domu przyjaciela, ale wolałam się usunąć. Byłam w połowie schodów kiedy Vin mnie zawołał. Zagryzłam wargę. Chciałam zostać sama. Nie chciałam zostać sama. Nie wiedziałam czego chciałam. 
- Zostań z nami na dole. - poprosił Kevin.
- Moje towarzystwo nie dla wszystkich jest mile widziane. - ledwo mi to przeszło przez gardło.
- Przecież jest odwrotnie. - odburknął tylko Zayn.
Miałam problem z przełknięciem śliny. Chyba zaczynała boleć mnie głowa. Odchrząknęłam cicho i wspięłam się na górę. Weszłam do sypialni przyjaciela. Znajome wnętrze dobrze na mnie podziałało. Odetchnęłam znajomych zapachem. Moje serce się uspokoiło. Nawet nie zauważyłam, że biło zbyt szybko. Zajrzałam do garderoby Smitha. Miał w niej niesamowity porządek. Aż dziwne, jak na niego. Zrzuciłam swoje ciuchy i założyłam jego największą koszulkę. Nie miałam siły męczyć się tamtego wieczoru z jego za dużymi na mnie spodniami. Ziewnęłam poprawiając brzeg czarnego materiału. Moje brudne ciuchy złożyłam w kostkę i zostawiłam na podłodze w łazience. Stanęłam przy przeszklonej ścianie. Miasto wyglądało tak spokojnie... Tak inaczej. Z mojego małego mieszkanka widać było tylko jedną ulicę, nic więcej. Tu, z ogromnego domu za miastem, mogłam podziwiać je całe. Jak widać bogate dzielnice tak mają. Za moimi plecami skrzypnęły drzwi. Objęłam się ramionami. Nie czułam się na siłach by ciągnąć rozmowę. Na żaden temat. Gardło miałam zaciśnięte. Raczej nie wydobędzie się z niego dźwięk. Nawet westchnąć nie mogłam. Spuściłam głowę i spojrzałam w podłogę, tracąc z oczu piękne światła mojego miasta. Nikt się nie odezwał mimo iż wiedziałam, że nadal jest w pokoju. Potarłam lekko moje czoło. Jakoś nie miałam odwagi się odwrócić. A jeszcze przed chwilą cieszyła mnie obecność Vina i jego słowa. Ciche kroki były bardzo powolne. Poczułam ciepło za plecami. Czyżby Kevin zbierał się do tej rozmowy tak samo jak ja? Chrząknięcie. Zacisnęłam powieki.
- Nie jest ci zimno?
Kurwa. To jest po prostu niemożliwe. W takiej sytuacji przyszedł spytać tylko o to? Miałam ochotę ryknąć śmiechem. Gdybym była w lepszym nastroju na pewno miałoby to miejsce.
- Ja wiem, że Vin... - zaczęłam słabo, ale mi przerwał.
- Powinnaś coś założyć.
Jemu totalnie padło na mózg?! I ten jego spokojny ton głosu, chrypa. Miałam wrażenie, że mimo to jest zdenerwowany. Nadal nie zamierzałam się do niego odwrócić. Wolałam nie patrzeć w jego (nie powinnam, ale to stwierdzę) piękne (jebana perfekcja!) oczy.
- Nie chcę. - mruknęłam naprawdę cicho.
Jedyne co mogłam wykrztusić. Warknięcie. Poczułam mocny uścisk w ramionach, a chwilę później siedziałam na łóżku. Malik z zaciętym wyrazem twarzy nawet na mnie nie spojrzał.
- Idź spać. - rzucił kierując się do drzwi.
- Jebani faceci. - mruknęłam pod nosem - Co oni mają w głowach? - nawet nie wiem, po co mówiłam to do siebie.
Usłyszałam ciche prychnięcie. Upss... Nie byłam sama? Miałam nadzieję, że Zayn już poszedł. Uwielbiam twoje wyczucie Roly. Ta... W ogóle mnie uwielbiasz.
- Mogę powiedzieć to samo o kobietach. - pierwszy raz jego głos był taki łagodny gdy do mnie mówił - Śpi dobrze.
Tym razem wyszedł zamykając za sobą drzwi. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i ciasno owinęłam kołdrą. Mimo to nie mogłam usnąć i długo przewracałam się z boku na bok. Brakowało mi kogoś, a każdy szmer mnie niepokoił i przyprawiał o palpitacje serca. W końcu się podniosłam. Moje oczy były przyzwyczajone do ciemności więc bez problemów dotarłam do drzwi. Zeszłam bardzo cicho po schodach. W salonie świeciło się światło. Zajrzałam tam. Chłopcy usnęli na kanapach. Z lekkim uśmiechem złapałam za koce. Okryłam ich. Westchnęłam cicho i rozmasowałam skronie. Głowa jednak zaczęła dawać mi się we znaki. Ból nie był jeszcze bardzo silny. Na szczęście. Wróciłam do kuchni w poszukiwaniu jakichś proszków. W szafkach jednak niczego nie odnalazłam. Spróbowałam jeszcze szczęścia w łazience. Szperałam w szufladzie pod lustrem i mimowolnie w nie zerknęłam. Podskoczyłam przerażona tym, że widzę w nim kogoś innego niż mnie. Próbowałam wyrównać oddech i odwróciłam się w stronę osoby, która wywołała u mnie stan pod zawałowy. 
- Oszalałeś? - mruknęłam cicho.
Uniósł tylko brew przyglądając mi się. Unikałam spoglądania w jego oczy. Nie miałam na to siły. Zayn postanowił mi jednak nie odpowiadać. Cicho westchnęłam i przecisnęłam się obok jego ciała. Nie zatrzymał mnie, ale podążył za mną. Przemyłam sobie twarz zimną wodą w kuchni, a potem lekko osuszyłam ją ręcznikiem.
- Źle się czujesz? - Malik się o mnie troszczy.
Co się porobiło na tym świecie? Jednak wolałam gdy był miły. Jeśli teraz by na mnie warknął za pewne nie wytrzymałabym tego napięcia. Moja psychika została osłabiona przez Chrisa. Musiałam trochę odpocząć, ale mój organizm się buntował. Jak go zmusić by zasnąć?
- Boli mnie głowa. - opowiedziałam mu, lekko marszcząc czoło.
- Nie znalazłaś żadnych tabletek? - teraz to on zmarszczył czoło i ściągnął brwi.
- Nie.
Zerknęłam na niego, a on akurat na mnie patrzył. W jego oczach dostrzegłam coś nowego. Coś, czego wcześniej tam nie widziałam. Ani razu. Jakiś tajemniczy błysk. Malik szybko odwrócił wzrok. Zniknął z mojego pola widzenia, a gdy wrócił podał mi małe pudełeczko. Tabletki przeciwbólowe. Cicho mu podziękowałam i zażyłam proszki.
- Powinnaś się położyć. - stwierdził w końcu Mulat.
Od razu zaprzeczyłam, kręcąc głową. Nie miałam ochoty się kłaść. Poza tym wiedziałam, że nie usnę. Przymknęłam na chwilę powieki.
- Nie usnę sama. - rzuciłam cicho.
- To połóż się w salonie, z nami.
Przystałam na tą propozycję. W sumie to nie miałam za bardzo innego wyboru. Usiadłam na wolnej kanapie. Vin nadal chrapał na drugiej. Em... poczułam się trochę niezręcznie. W końcu Zayn spał tam, gdzie ja teraz siedziałam. Postanowiłam zająć fotel. Owinęłam się kocem, układając wygodnie. Musiałam pewnie wyglądać jak ogromny naleśnik. Naleśnik z najgorszym nadzieniem na świecie. Oparłam głowę o miękkie oparcie i przymknęłam oczy.
- Chociaż raz mogłabyś mnie posłuchać. - usłyszałam ciche westchnięcie, a chwilę później nie siedziałam już na fotelu.
Otworzyłam oczy. Zayn mocno mnie trzymał. Położył mnie na kanapie z której przed chwilą się ewakuowałam. Chciałam zaprotestować, ale kazał mi być cicho. Zwinnie, jak kot, przeskoczył nade mną i ułożył się przy oparciu kanapy. Leżał na tyle blisko bym czuła jego ciepło i oddech na karku. Moją skórę pokryła gęsia skórka. Ułożyłam się na boku i podłożyłam dłoń pod policzek. Malik okrył się kocem, który poprzednio był tylko mój. Momentalnie ogarnęło mnie przyjemne ciepło. Było idealnie. Spłynął na mnie jakiś dziwny spokój, którego do końca nie rozumiałam. Ale podobał mi się. Zamknęłam oczy. Tym razem bardzo szybko zrobiłam się senna.
- Nie byłem upity tamtego dnia, gdy piłaś z Vinem. - mruknął cicho - Ale to był dobry pretekst.
- Do czego? - spytałam ledwo kontaktując.
Czułam, że na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Śpij.
Jak powiedział, tak zrobiłam.
Obudziłam się kiedy w pokoju było zupełnie jasno. Uniosłam się na łokciu. Sofa obok była pusta. Oznaczało to, że Kevin już wstał. Wtedy dotarł do mnie smakowity zapach. Musiał coś gotować. Kochany Vin. Chciałam się podnieść, ale coś owinęło mocniej moją talię. Zayn. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Poprzedniego dnia był dupkiem, a potem zachowywał się normalnie. Był Zaynem. Po prostu Zaynem. Żadnym Zaynem Malikiem wielkim piosenkarzem. I to chyba najbardziej mi się podobało. Odwróciłam się przodem do niego. Wyglądał jak zwykły chłopak. Miał rozczochrane na wszystkie strony włosy, lekko rozchylone usta i... ej, jego oczy powinny być zamknięte!
- Cześć. - mruknęliśmy w tym samym czasie.
On też podniósł się lekko. Przetarł twarz dłońmi, a mimo to nadal wyglądał na zaspanego. Zaczesałam włosy do tyłu, żeby związać je w kucyka. Powoli podniosłam się na nogi. Malik uważnie mnie obserwował.
- Jak się czujesz? - mruknął nadal zachrypniętym głosem.
- Lepiej. Dzięki. - odparłam, również na niego patrząc.
Miedzy nami zapadła dziwna cisza. Tak inna. Nie przepełniona gniewem, ani wstrętem. Taka spokojna. A my nadal się w siebie wpatrywaliśmy.
- No w końcu! - słysząc głos Kevina poczułam się jak wyrwana z transu. Zerknęłam na niego - Myślałem, że nigdy nie wstaniecie. Ale jako, że byliście trzeźwi, bo nic nie zniknęło z mojego barku, to jesteście pogodzeni? Bo nie mam już siły się z wami męczyć. Serio. - podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło - Chociaż przez kilka dni udawajcie, żebym odpoczął psychicznie.
Roześmiałam się. Vin po prostu cię kocham. Cmoknęłam jego policzek i ruszyłam w stronę kuchni. Nie ma lepszego człowieka niż mój przyjaciel. Szczerze poprosił nas o udawanie.
- Czy ty masz na sobie TYLKO moją koszulkę? - rzucił, a ja spojrzałam na niego przez ramię.
- Mam na sobie TYLKO, a może AŻ twoją koszulkę, która jest jak sukienka no i bieliznę. Ale spokojnie, wypiorę ci ją.
Weszłam do jadalni. Usłyszałam syknięcie Malika i pytanie: Za co? Na co Vin coś tylko burknął i dołączył do mnie. Zjedliśmy wspólne śniadanie. Myślami wróciłam do Chrisa i jego monologu. Nie zrozumiałam nic z tego co powiedział. To znaczy... przecież nie znałam swojego ojca więc skąd blondyn mógł wiedzieć, że był on, hm... kim? Milionerem? Przecież to bez sensu. Gdyby tak było, miałabym ojca na pełen etat. Tymczasem mama mi go zastępowała. Była najlepszą mama na świecie. Może powinnam ponownie zaproponować jej przyjazd do mnie? Ani razu nie chciała... Czasem mam wrażenie, że mój wyjazd nas od siebie odizolował, że między nami wyrósł ogromny mur.
- Roly! Roly! - uniosła głowę, wybudzona z transu.
Rozejrzałam się. Wpatrywały się we mnie dwie pary oczu. Ups... Chyba nie powinnam tak oddawać się myślą. Muszę bardziej skupiać się na tym co dzieje się wokół mnie. Uwaga, Roly!
- Przepraszam. - mruknęłam cicho - Zmyśliłam się. O czym mówiliście?
Spojrzeli po sobie.
- Organizujemy twoją przeprowadzkę. - mruknął Vin.
Posłałam mu lekki uśmiech.
- Chętnie. Ale dopiero wieczorem. - zastrzegłam i sprawdziłam godzinę na telefonie - Cholera! - poderwałam się - Pogadamy później! - rzuciłam jeszcze i pobiegłam do góry.
Wzięłam szybki prysznic i pożyczyłam od Kevina czystą koszulkę. Potem pędem zbiegłam na dół rzucając chłopakom szybkie cześć. Zapomniałam o spotkaniu z Harrym.
Mój dzień był pełen wydarzeń. Nie mogłam przystanąć nawet na chwilę. Najpierw wraz ze Stylesem pracowałam nad moim kawałkiem. Tekst na tyle mu się spodobał, że chciał koniecznie to wydać. Nie widziałam w tym większego sensu. Nie miałam zamiaru zostać gwiazdą taką jak on. Pisałam do szuflady. Muzyka była nieodłącznym elementem mojego życia, ale to fotografii się poświęciłam. Nie żałowałam. Z opowieści Harrego wiedziałam, że piosenkarz to ciężki kawałek chleba. Może wydaje się to proste, ale na długą metę, ciężko wytrzymać, szczególnie jeśli pracuje się na najwyższych obrotach. Po naszych "warsztatach" musiałam wpaść do mojego starego mieszkania. Na szczęście Chris był w pracy, więc nie musiałam się martwić o to, że go spotkam. Wzięłam tylko wodę i ciuchy na zmianę. Moim kolejnym punktem była siłownia i zajęcia z Troyem. Było we mnie trochę negatywnych emocji, ale znacznie mniej niż poprzedniego dnia. Poza tym Bolt nie był taki ostry jak zawsze. Nawet pożartował ze mną w miarę przyzwoity sposób. Zaczął zmuszać mnie do walki z nim i po powaleniu mnie, któryś raz powiedział po prostu: A ja zawsze będę przy tobie - podłoga. Myślałam, że go uduszę. Ale niestety było to zabawne. Podłoga była ze mną przy każdym upadku. Niesamowite. Do mieszkania Vina wróciłam padając z nóg. Marzyłam tylko o ciepłym łóżku, a wiedziałam, że czeka mnie zabieranie rzeczy z poprzedniego lokum. Dlatego wzięłam zimny prysznic, żeby się rozbudzić. To była najgorsza decyzja w moim życiu. Potem nie mogłam się rozgrzać. Nawet gdy miałam na sobie dwie bluzy przyjaciela. I tak musiałam na niego poczekać, więc stwierdziłam, że coś ugotuję. W końcu pewnie przyjedzie zmęczony po procy i standardowo głodny. Poszperałam w szafkach i lodówce. Nie znalazłam w sumie niczego ciekawego. Więc jajecznica z szynką i pieczarkami była najbardziej wyszukaną potrawą na jaką się zdobyłam. Włączyłam sobie nawet radio. I na co natrafiam? Oczywiście, że na piosenkę Zayna. Pillowtalk. Nie no trzeba przyznać, że głos ma zajebisty. Nawet sobie pofałszowałam. Zdecydowanie kuszący tekst. Wybuchnęłam śmiechem widząc Malika, który obserwował mnie, opierając się ramieniem o futrynę drzwi. Jego mina prosiła mnie bym przestała tak parodiować jego piosenkę, a jednocześnie był rozbawiony moim zachowaniem. Przywitałam się z nim i zaprosiłam do stołu. Rozłożyłam talerze i wspólnie poczekaliśmy na Vina. Po szybkim posiłku byłam już cholernie śpiąca i nie miałam na nic sił. Otuliłam się kocem i wcisnęłam w fotel. Oczy same mi się kleiły. Usłyszałam cichy śmiech obok.
- Vin, chodź to zobaczyć.
Po chwili do moich uszu dotarło westchnięcie. Ciepłę usta musnęły mój policzek. Potem ciepła dłoń delikatnie gładziła moje włosy.
- Spuść trochę z tonu młoda, bo mi się zaorasz. - na słowa Kevina mimowolnie się uśmiechnęłam.
- To miłe, że się o mnie troszczysz.
- Zawsze Roly. - cmoknął mnie w głowę.
Ja ciebie też Vin.
























_____________________________________________________________
W końcu jakiś rozdział w terminie, jej! Nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny ze względu na moje (tak pochwalę się) szczęście. Teraz będę musiała uczyć się jak interpretuje się wiersze :D Trudne jest życie ulicznego rapera. A wracając po prostu nie wiem, czy będę miała czas napisać cokolwiek, ponieważ przeszłam na konkursie z polskiego ;)
Co do rozdziału:
Co myślicie o zachowaniu:
a) Roly
b) Kevina
i
c) Zayna?
I czy brakuje wam jakichś wątków? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad ;)