sobota, 18 marca 2017

16. Tak wiele razy ja się zawiodłam

Wstałam wyjątkowo wcześnie. Chciałam jednak mieć to już wszystko z głowy. Wzięłam szybki prysznic. Potrzebowałam oczyścić myśli nim dojdzie do jakiejkolwiek konfrontacji z kimkolwiek. Byłam już trochę spięta. Nie wiedziałam czego się spodziewać. W końcu myślałam, że Chris jest strasznie fajnym facetem. Okazał się strasznym dupkiem. No nic. Należy brnąć do przodu mimo przeciwności losu. Skąd się u ciebie biorą te pozytywne myśli Roly? Jak ty to robisz, że jesteś taka szczęśliwa. Zdradzić ci sekret? Jestem po prostu... głupia. No jasne, cytuj Epokę Lodowcową
Potrząsnęłam lekko głową i zeszłam po cichu do kuchni. Chłopcy powinni spać u góry, ale kto ich tam wie. Chciałam zrobić dla nich śniadanie, a wybór miałam ogromny. Szafki, czy lodówka Vina nigdy nie zaznały kryzysu. One zawszy były, są i będą pełne. Dlatego poszperałam trochę w internecie. Przejrzałam wszystkie odmęty kuchni i odnalazłam gofrownice. Tak, zamierzałam zrobić gofry. Ale nie takie zwykłe. To miała być full opcja. Dlatego kiedy już je smażyłam, zaczęłam przygotowywać też owoce. Obrałam je i pokroiłam. Nawet pokusiłam się o zrobienie polewy czekoladowej. Kiedy wszystko skończyłam, zamierzałam obudzić śpiochy, ale zderzyliśmy się w drzwiach. A konkretniej to ja i Zayn. Przeprosiłam go i szybko się podniosłam. Nasze relacje nico lepiej się mają, ale nadal czuję pewien dystans. Nie jestem w stanie zaufać temu facetowi na 100%. Może w przyszłości się to zmieni, ale nie z jego nastawieniem, że bycie dupkiem wszystko załatwia. To mnie trochę irytowało. Ale każdy człowiek ma jakąś wkurzającą innych cechę. Co tu dużo mówić. Ludzie.
Po posiłku, który Kevin pochwalił, a Malik wykpił (nie ważne dlaczego), zaczęliśmy się zbierać. I im bliżej byliśmy wyjścia tym trudniej mi się było zmotywować. I kiedy Vin otworzył mi drzwi nie mogłam przez nie przejść. Po prostu natrafiłam na przezroczystą ścianę. Chciałam się zmusić, ale wtedy nogi odmawiały mi posłuszeństwa i cofałam się krok w tył. Takim sposobem wpadłam na Zayna. Przyglądał mi się ze zmarszczonym czołem. Jakby intensywnie myślał nad tym co robiłam. Potrząsnęłam lekko głową. Dawaj Roly. Nie bądź mięczakiem. Poradzisz sobie. Byłaś w gorszych sytuacjach. No właśnie. Miedzy innymi dlatego wolałam teraz w nic takiego się  nie wplątać. Co prawda miałam przy sobie Kevina, ale...
- Roly będę przy tobie. - odezwał się w końcu mój przyjaciel.
Kiwnęłam tylko głową i wyszłam z domu. Mój żołądek nie czuł się z tym najlepiej. No cóż. Cała moja psychika leżała trochę w tamtym momencie. Kiedy wsiadłam do auta, miałam już całkiem ściśnięte gardło. Cholerny stres. Tak, stresowałam się tym spotkaniem. Nie wiedziałam co mnie czeka. To chyba było najbardziej przerażające - niewiadoma. Droga upłynęła szybciej niż zwykle, zdecydowanie za szybko. Wysiadłam z pojazdu i zmusiłam się by wejść do budynku. Potem pokonałam schody i przekręciłam klucz w zamku. No, nie było tak źle, co Roly?
- Roly? - spięłam się - Ja... Daj wyjaśnić, bo... To nie tak... i... - cóż za chaotyczna wypowiedź.
Nie spojrzałam nawet na niego. Wślizgnęłam się do środka, a za mną moja eskorta. Z szafy wyjęłam torbę i nie składając żadnych ubrań, wrzucałam je tak, jak wpadły mi w ręce. Potem tylko złapałam laptopa, żeby o nim nie zapomnieć i gitarę. Oddałam je Vinowi. Musiałam jeszcze pozbyć się resztek jedzenia, które zostawiłam. I na szybko spisałam pismo o wypowiedzeniu wynajmu. Bo co innego mi zostało? Nie będę płaciła za mieszkanie, w którym nie mieszkam, nie sypiam, nie bywam. Rozejrzałam się jeszcze raz. Nie miałam wielu wspomnień z tym miejscem. No, oprócz tych wszystkich wieczorów filmowych i naszej upojnej (dosłownie) nocy. Uśmiechnęłam się pod nosem. Fajnie było przez chwilę powspominać to co było. Otworzyłam drzwi. Kiedy tylko wyszłam Chris mnie dopadł. Zablokował mi przejście.
- Wysłuchaj mnie. - błagał.
Wyglądał całkowicie normalnie. Nie zauważyłam jakich specjalnych wyrzutów sumienia, nawet w jego oczach. To oznaczało, że nie miałam już z kim rozmawiać. Ten człowiek był kłamcą. Poznał mnie lepiej tylko po to, żeby zarobić. I to na czym? Na mnie. Chciałam się obok niego przecisnąć, ale mi na to nie pozwalał. Prawie spadłam przez niego ze schodów. Wtedy ktoś mnie zasłonił, stając przede mną. Zayn mierzył Chrisa wściekłym spojrzeniem.
- Zostaw ją. - powiedział spokojnie, ale z wyczuwalną determinacją - Bo inaczej pogadamy.
- Co ty mi możesz? Frajerze?
O mój boże! Ja go broniłam przed Malikiem. Zrobiło mi się tak cholernie głupio. Zayn go przejrzał, wiedział, że jest fałszywy. Mimo to pozwolił mi myśleć, że to on jest tym złym. Dlaczego? Czemu nie zaprzeczył, nie bronił się? Wiesz czemu Roly? Bo wiedział, że to nie ma sensu, że mu nie uwierzysz, bo czemu miałabyś? Przecież był dla ciebie nikim, a Chris już kupił twoje serce jakimiś durnymi babeczkami i serdecznym-fałszywym uśmiechem.
Brunet nie wytrzymał i wymierzył blondynowi mocny cios. Chris upadł na ziemię. Zayn chciał mu ponownie przywalić. Kevin złapał go za ramiona.
- Nie warto stary. - nigdy nie słyszałam by Vin był aż tak stanowczy.
Malik warknął pod nosem i zbiegł po schodach, zostawiając nas samych. Powtórzyłam jego czyn. Jednak nie zastałam go koło auta. A tak bardzo potrzebowałam wszystko teraz z nim wyjaśnić i podziękować. Widocznie tego nie chciał. Albo nawet o tym nie wiedział. Skąd miał wiedzieć? Westchnęłam i usiadłam na siedzeniu pasażera. Mój przyjaciel dołączył do mnie uprzednio przeprowadzając rozmowę. Zakładałam, że gadał z naszym uciekinierem. O nic nie pytałam. Wiedziałam, że nie powie. Może to i lepiej?
Zajęłam jeden z gościnnych pokoi. Rozpakowałam niewiele z moich rzeczy. Chciałam jak najszybciej znaleźć coś swojego i nie siedzieć Kevinowi na głowie. Sytuacja z rana popsuła mi nastrój na cały dzień. Nie miałam w planach żadnego wyjścia więc postanowiłam dusić się w pokoju. Sama. Z moimi myślami. Może to nie był najlepszy pomysł. Nosiło mnie. Miałam ochotę coś rozwalić, żeby tylko nie myśleć o tym wszystkim. Historia lubi się powtarzać, co? Jesteś skazana na fałszywych ludzi obok siebie, Roly. Możesz liczyć tylko na Kevina, który nigdy, prze nigdy cię nie opuści. Obiecał ci to. Mój oddech i serce wcale się nie uspokoiły. Przeciwnie, wolały przyspieszyć. Otrzeźwiło mnie pukanie do drzwi. Niechętnie podniosłam się z łóżka i je uchyliłam. Bez, dosłownie, bez niczego, ani przepraszam, ani pocałuj się w dupę, Zayn wpadł do pokoju. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Serio, ten gość jest dziwny. Wystarczyło jedno spojrzenie, żebym wiedziała, że on też nie może utrzymać swoich emocji w ryzach. Był zły. No może wściekły. Tylko czemu? Nie rozumiałam dlaczego wpadł tak do mojego pokoju i chodzi w tę i z powrotem. Chciał coś powiedzieć, a chwilę później znów podejmował wędrówkę. Jednak zatrzymał się na dobre. Jego spojrzenie wypalało dziury w moim ciele. Czułam się cholernie nieswojo. O co mu chodziło? Pomocy?
- Czemu mnie do cholery nie posłuchałaś? - zaczął - Mówiłem ci... - przerwałam mu.
Nie ma mowy, żeby mnie opieprzał. Nie teraz i nie w taki sposób.
- Gdybyś nie wyleciał jak debil może zdążyłabym ci podziękować, ale jak zawsze musiałeś się usunąć z niewygodnej dla ciebie sytuacji, co? - teraz ja na niego najechałam.
Jego ramiona opadły. Zaskoczyłam go. Trochę chyba ochłonął, choć jego klatka piersiowa podnosiła się tak szybko, jak moja. Byłam zdezorientowana tym wszystkim co się dzieje. Dawno nie spadło na mnie tak wiele. Nie chciałam znów wałkować tego samego, nie chciałam się nad sobą użalać. Potrzebowałam tylko chwili wytchnienia i ludzi, na których będę mogła polegać. Nie prosiłam chyba o zbyt wiele? A może jednak...
- To nie... ja nie... - plątał się.
- Jestem ci cholernie wdzięczna, że się za mną wstawiłeś, że mnie przed nim broniłeś. I jest mi cholernie głupio, że wcześniej nie dostrzegłam jaki jest Chris. Trudno. Zawsze tacy ludzie jak on mnie otaczają.
Było mi ciężko o tym mówić. Nigdy nie zapomnę tego co miałam za sobą. Mogłam tylko próbować się z tym uporać. W jakiś sposób chciałam, ale to powracało i powracało. Jak zapętlona piosenka. Musiałam bardziej uważać. Rozważniej dobierać ludzi, którym ufam. Inaczej to nie skończy się nigdy. Chciałabym kiedyś zaznać spokoju, jeszcze przed śmiercią.
- Sugerujesz coś? - podszedł do mnie, a w jego oczach znów dostrzegłam gniew - Myślisz, że Jess i Paul mogliby ci coś takiego wykręcić? Jesteś w stanie posądzić o to Vina? Nie pytam o mnie, wiem co myślisz na mój temat. - teraz w jego głosie była tylko i wyłącznie gorycz.
Cholera! To nie tak. Dlaczego zawsze wszystko układa się na opak? Niczego nie sugerowałam! Po prostu... nie chodziło mi o nich! Roly, tłumacz się!
- Nie o to mi chodzi Zayn! - dobra, wkurzyłam się - Jess i Paul są ci wyjątkowo wierni. Nie mam im tego za złe, ale przez to nie czuję się pewnie. Nie wtedy gdy odtrącają mnie ze względu na ciebie. Vin tego nie robi. On próbuje z nami rozmawiać. Nigdy, ale to nigdy, nie powiedziałabym o nim, że jest taki jak Chris. Zapamiętaj to. - dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową - I wcale nie wiesz co o tobie myślę.
- Nie? - odparł bez zastanowienia - Więc może ty mi powiesz co sądzisz o mnie, a ja się odwdzięczę? - nadal nie spuszczał z tonu.
Czułam, że skończy się to wielką kłótnią, ale nie miałam wyboru. Chciałam raz na zawsze zakończyć tą dziwną sytuację między nami. Jeśli nie możemy się dogadać, to przynajmniej powinniśmy wiedzieć na czym stoimy. Przynajmniej ja tego chciałam. I będę chwytać się tego jak tonący brzytwy - to był jego pomysł.
- Proszę bardzo. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej - Zaczynaj.
Posłał mi groźne spojrzenie i znów przeszedł się po pokoju. Tym razem spokojnym krokiem. Skupił swój wzrok na mnie. Wiedziałam, że oberwę. Zjedzie mnie z góry na dół i nic na mnie nie zostanie. Czułam to w kościach. Ciekawe czemu?
- Jesteś cholernie irytująca. Zachowujesz się jak księżniczka. - wbiło mnie w podłogę - Uciekasz jak ci się podoba. Nawet nie wiesz jak Vin się martwił! Wiecznie musisz być najlepsza! O co ci chodzi z tą perfekcją? I te wieczne załamania? Co ty masz problem z psychiką czy jak?
Zbyt wiele informacji na raz. Z wrażenie nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie zdążyłam się niczego złapać i po prostu klapnęłam na podłogę. O tyle dobrze, że usiadłam. Wpatrywałam się w jakiś jednej punkt na ścianie. Malik ucichł. I chwilę później, klęczał obok mnie. Czułam gulę w gardle. Nigdy nie chciałam, żeby ludzie mnie postrzegali jako pieprzoną perfekcjonistkę i... Cholera. Schowałam twarz w dłoniach. To nie tak miało wszystko wyglądać. A moja psychika? Tak, została lekko nadkruszona, przez ludzi, którzy trzaskali nią o mur.
- Roly, ja nie ch... - przerwałam mu.
- Masz rację. Jestem cholernie nieodpowiedzialna! Nienawidzę tej cechy! Nienawidzę tego, że cały czas wszyscy się na mnie zawodzą! Ale to się dzieje tylko dlatego, że tak wiele razy ja się zawiodłam. Zawiodłam się na osobach, które były dla mnie ważne, Zayn. - odetchnęłam głęboko - Uważałam cię z dupka. Nadal tak jest. Wiem, że nie jesteś taki bez przyczyny, ale twoje wieczne odpychanie wszystkich jest tak samo irytujące co ja, uwierz.
Chłopak posłał mi śliczny uśmiech. Boże! Nie wiedziałam, że ktoś może się tak ładnie uśmiechać. Spojrzał na mnie ciepłymi, czekoladowymi oczami. Zrobiło mi się trochę lepiej. Usiadłam po turecku, biorąc nieco głębsze wdechy, żeby uspokoić swój organizm. Może dobrze, że wyrzuciliśmy z siebie to wszytko? Chłopak potarł swój kark, a potem znów przeniósł swój wzrok na mnie.
- Ja też wiele razy zawiodłem się na osobach, o których myślałem, że są moimi przyjaciółmi. Od tamtej pory jestem taki jak teraz. - wzruszył ramionami - Uważam, że lepiej odcinać się od potencjalnego zagrożenia.
- Gdyby to jeszcze było takie proste... - westchnęłam cicho.
Powoli się podniosłam, a wraz ze mną Malik. Między nami znów nastała dziwna cisza. Czułam się trochę niezręcznie, wiedząc, że chłopak uważnie mnie obserwuje. Przegryzła wargę, starając się znów nie upaść. Nadal nie czułam się pewnie na własnych nogach. Co za zdradziecki kończyny! Ciche pukanie do drzwi lekko mnie ocuciło. Mruknęłam ciche proszę. Zza drewnianej powłoki wyłoniła się głowa Vina, a potem reszta jego ciała. Zlustrował wzrokiem najpierw mnie i mojego towarzysza, a potem resztę pokoju. Ze zmarszczką na czole podszedł do nas wolnym krokiem. Wyglądał jakby intensywnie nad czymś myślał. O co mu chodziło? Przecież nie działo się nic szczególnego.
- To w końcu jesteście pogodzeni czy nadal będziecie jak pies z kotem? - mruknął, wywracając oczami.
Spojrzeliśmy na siebie z Zaynem, a potem przenieśliśmy swój wzrok na Kevina.
- Jeśli Malik będzie mniej dupkowaty to jestem w stanie zakopać topór wojenny. - uznałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Jeśli Equest będzie w stanie mniej popisywać się perfekcją to do sojuszu dojdzie. - dodał Malik.
Z rozbawieniem obserwowaliśmy zdziwienie na twarzy Vina. Widocznie nie wyobrażał sobie tego, czego mogła dotyczyć nasza ostra wymiana zdań. Ja też się tego nie spodziewałam, ale tak będzie lepiej. W końcu przestaniemy z Malikiem skakać sobie do gardeł. A przynajmniej taką miałam nadzieję. A jak wiadomo nadzieją matką głupich... tak, tak. Wszyscy to już znają.
Na twarzy Vina pojawił się gniew. Co?! My się tu do cholery godzimy, a on się wścieka? Co jest nie tak?!
- Kurwa! Naprawdę wystarczyło, żebyście do cholery na siebie nawrzeszczeli jak kurwa, jakieś małe dzieci i wszystko jest  porządku?! Ja sobie cholera flaki wypruwam, a wy po prostu sobie nakrzyczeliście i spokój?! Co jest z wami kurwa nie tak?!
Ponownie tego dnia wryło mnie w podłogę. On nigdy się tak nie wydzierał. Mój Kevin zawsze był spokojny i... Mimowolnie wybuchnęłam śmiechem. Jak to musiało wyglądać? Najpierw ja z Zaynem zachowujemy się jak idioci, wykrzykując to co normalni ludzie ze sobą omawiają, a potem przychodzi Vin i wścieka się, że jesteśmy już na prostej drodze do porozumienia. Co się dzieje wokół mnie? Czy tak bardzo przejmowałam się Chrisem, że niczego nie zauważam?
Podeszłam do mojego przyjaciela i mocno go przytuliłam. Nadal miałam na ustach uśmiech. Nie umiałam go ukryć. Czułam, że wszystko się układa. Nie wiedziałam dlaczego. Miałam wrażenie, że wszystko już będzie dobrze, a przynajmniej lepiej.
- Vin jestem ci niezmiernie wdzięczna za to, że zajmowałeś się mną jak małym dzieckiem i próbowałeś pogodzić mnie z Zaynem. Ale jeśli napuściłbyś nas na siebie wcześniej to nie pogodzilibyśmy się. Dlatego nie denerwuj się i odetchnij spokojnie, a ja zrobię kolację, ok?
Kevin wypuścił powietrze z płuc, a jego klatka piersiowa i ramiona nieco opadły. Mruknął ciche "ok". Pocałowałam go w policzek i zeszłam na dół. Czas popisać się swoją perfekcją w kuchni.
























_______________________________________________________________
Hej! Znów się spóźniłam, wiem. Ale to nie dlatego że zapomniałam. Wczoraj myślałam o tym intensywnie cały wieczór, ale nie najlepiej się czułam i po prostu usnęłam ;) ostatnio niestety mam dużo na głowie, ale myślę, że niedługo trochę się to uspokoi i wrócę do mojego normalnego rytmu :)
A tak wracając do rozdziału:
co myślicie? Roly i Zayn pogodzą się na dłużej, czy może za chwilę znów będą skakać sobie do gardeł? No i oczywiście pozostaje sprawa Chrisa... jak myślicie, odpuści? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad ;)