czwartek, 29 czerwca 2017

20. Ale ja też się nie spodziewałam

Kiedy się obudziłam nie miałam ochoty wstać. To już dziś. Jestem starsza o kolejny rok. Normalnie ludzie dopiero koło trzydziestki zaczynają narzekać na starzenie się. Nie lubią mieć wtedy wytkniętego wieku na torcie. Nawet jeśli nie mam tego problemu. Nie będę miała tortu, toteż nikt nie wbije mi 20 świeczek. Nic tylko się cieszyć.
Zayn usnął w salonie. Nie miałam serca go wywalić. Przez pół godziny od przebudzenia leżałam w łóżku bez ruchu. Potem wzięłam do ręki gitarę. Nawet nie zaczęłam grać, a już zadzwonił mój telefon. Westchnęłam i wstałam. Przeszłam cicho do kuchni wciskając zieloną słuchawkę.
- Halo? - mruknęłam wyciągając kawę z szafki.
- Cześć Roly. - usłyszałam wesoły głos Kevina.
Chyba byłam jeszcze trochę zaspana. Nie udzielił mi się jego radosny nastrój. Zasłoniłam dłoń ustami, kiedy ziewałam.
- Wiesz, który jest dzisiaj? - zmarszczyłam brwi słysząc jego pytanie.
Rozejrzałam się po kuchni szukając kalendarza. Nawet kiedy go dostrzegłam nie za bardzo wiedziałam która cyferka oznacza dzisiejszy dzień. Była chyba sobota. A może niedziela?
- Chyba jeszcze śpię. Przepraszam Vin. - mruknęłam zalewając moja kawę gorącą wodą.
- To nic. Ja ci powiem. Jest dzisiaj 10 stycznie, a wiesz co to oznacza?
- Oświeć mnie. - mruknęłam lekko rozbawiona.
Usiadłam przy stole. Skuliłam się lekko na krześle i zaciągnęłam pięknym zapachem mojego napoju. 
- Dzisiaj są twoje urodziny! Wszystkiego najlepszego Roly!
Wbiło mnie w krzesło. Nikt nigdy nie złożył mi tak radosnych i szczerych życzeń. Nikt prócz mamy. Ona zawsze miała dla mnie coś w moje urodziny. Szczególnie szczery uśmiech. I jakiś drobiazg, który zapadał mi w pamięć. 
- Jesteś tam? - niepewny ton głosu przyjaciela sprowadził mnie na ziemię.
- Tak. - uśmiechnęłam się delikatnie - Dziękuję Vin. Dawno nie cieszyły mnie moje urodziny. - choć i tak czułam, że nic się nie zmieni.
Mimo wszystko Vin sprawił, że ten dzień stał się piękniejszy. Dojrzałam Zayna opartego o framugę drzwi. Zmieszałam się nieco. Nie chciałam, żeby wiedział. Urodziny naprawdę nie najlepiej mi się kojarzyły. Szczególnie wtedy gdy Kamil mi dokuczał. Naprawdę podupadałam przez niego psychicznie.
Malik miał włosy w totalnym nieładzie. Skrzyżował ręce na piersi. I patrzył na mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Więc jak uczcimy twoją okrągłą 20? - spuściłam wzrok z Mulata.
- Nie wiem Vin. Może piwo wieczorem? Jeszcze zobaczę...
- Nie ma zobaczę! Zorganizuję taką imprezę... - natychmiast weszłam mu w słowo.
- Nie. Proszę. To... naprawdę nie najlepszy pomysł...
- Roly? - wiedziałam, że chce wiedzieć.
- To... Ja naprawdę...
No dobra. Zupełnie nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. Wiedział  mnie prawie wszystko, ale to jakoś mocniej mnie dotykało. W końcu w tym dniu się urodziłam. Poza tym jak mam się czuć kiedy przez trzy lata cały świat mówił mi, że nie powinnam się narodzić. To zupełnie inna sprawa. Nie powinnam teraz o tym myśleć.
- Za chwilę u ciebie będę. - usłyszałam tylko.
- Vin nie... - za późno, rozłączył się - Cholera!
Wzięłam głęboki wdech. To jednak niewiele mi dało. Czułam, że robi mi się niedobrze. A w dodatku obok mnie usiadł Zayn. Świetnie. Nie mogłam sobie lepiej zaplanować tego dnia. Czułam na sobie wzrok Malika, ale próbowałam to ignorować. Ciężko mi szło. Wstałam, żeby odstawić kubek.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że masz urodziny? - spytał spokojnie.
- Nie pytałeś. - odparłam szybko drżącym głosem.
Odkręciłam wodę. Ręka jednak trochę za bardzo mi się trzęsła bym była w stanie umyć ten głupi kubek! Odłożyłam go z westchnięciem. Czułam się głupio. Źle... Nie wiedziałam co robić. Poczułam ciepło za sobą. Delikatny uścisk na bicepsie. Zayn zmusił mnie bym odwróciła się do niego przodem. Nie patrzyłam mu w oczy. Nie chciałam. Miałam wewnętrzny opór.
- Czemu tak uciekasz? - spytał - Czemu nie chcesz ze mną porozmawiać?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - mruknęłam cicho.
- Ale jak tylko przyjedzie tu Kevin to o wszystkim mu opowiesz prawda? - mruknął rozgoryczony.
Byłam tak zaskoczona tonem jego głosu, że na niego spojrzałam. Cofnął się. Widziałam zranienie w jego oczach. Szybko jednak zamaskował to obojętnością. Dlaczego teraz? Kiedy wszystko między nami zaczęło się układać i mogłam nazwać Malika moim przyjacielem, wszystko zaczęło się sypać! Zawsze tak jest Roly. Zapomniałaś już? Zawsze masz pod górkę. A teraz jakoś zawalcz. Pozwolisz mu wyjść?!
- Zayn poczekaj! - złapałam go za rękę nim wyszedł.
Zamknął drzwi, ale nie odwrócił się do mnie przodem. Wyglądał na niecierpliwionego co dodatkowo mnie speszyło. Mocno jednak trzymałam jego rękę, by nigdzie nie odszedł. Próbowałam się zebrać cokolwiek powiedzieć...
- Na co mam czekać, na cud? - prychnął i wyrwał się z mojego uścisku.
Stałam tam jak słup soli nie rozumiejąc niczego. Chciałam, ja naprawdę chciałam mu to jakoś wyjaśnić tak, żeby nie był zły, żeby nie poczuł się odepchnięty. Tymczasem on po prostu... Wybiegłam za nim z mieszkania. Chciałam powiedzieć mu cokolwiek, żeby nie twierdził, że ufał Vinowi bardziej od niego. Dużo się pozmieniało. Teraz obaj byli dla mnie bardzo ważni. Nie wyobrażałam sobie życia bez któregoś z nich. Musiałam mieć ich obok. Odezwała się moja cholera egoistyczna strona! Rozejrzałam się przed budynkiem. Widziałam go. Stał koło samochodu Vina i krzyczał. Był wściekły - to mało powiedziane. Podbiegłam do niego i najzwyczajniej w świecie go przytuliłam. Chyba się tego nie spodziewał. Na pewno się tego nie spodziewał. Ale ja też się nie spodziewałam, że po prostu mnie odepchnie. Upadłam na chodnik. Poczułam pieczenie w lewej dłoni. Pewnie się zadrapałam. Ale nie bolało mnie to tak bardzo jak coś w środku. Patrzyłam na Zayna ze łzami w oczach nie rozumiejąc co właśnie się stało i dlaczego to zrobił. Rzucił mi tylko mordercze spojrzenie. Podbiegł do nie Smith. Pytał mnie o coś ale nie docierał do mnie sens słów, które wypowiadał. Pomógł mi się podnieść. O mało co ponownie nie upadłam. Musiałam go mocno objąć. Malik warknął coś pod nosem i się obrócił.
- Zayn... Zayn!
Nie spojrzał na mnie. Nawet nie zwolnił. Przeciwnie. Przyspieszył by chwilę później zniknąć za zakrętem. Schowałam się w ramionach Vina. Myślałam, że wszystko jest już dobrze. Za szybko Roly. Jak zawsze. Twoje urodziny są najgorszym dniem w roku. Mogłabyś ich nie mieć. Ale wtedy musiałabyś się nie narodzić. O ile piękniejszy byłby wtedy świat?
- Roly mów do mnie.
Słowa Vina do mnie w końcu dotarły. Wtedy zorientowałam się, że jesteśmy w moim mieszkaniu. Z powrotem. Wydałam z siebie zirytowane "ugh". Nie miałam już nawet czym płakać i nie chciałam. Byłam zła. Na siebie. Za to, że pozwoliłam tej sytuacji tak się rozwinąć. Nie powinnam do tego dopuścić. Zayn powinien wysłuchać tego co mam do powiedzenia. Ale jestem za słaba, zwykły ze mnie tchórz. I teraz już nie będzie okazji żeby to wyjaśnić. Mulat będzie mnie unikać. Cholera! Gratuluję Roly!
- Roly?
Vin przypomniał mi o swojej obecności. Westchnęłam cicho i przytuliłam się do niego.
- Jest zły, bo wie, że ci powiem. - wyjaśniłam cicho.
- Wiem. Wykrzyczał mi to w twarz. Jest zazdrosny.
Dobry żart. Mimowolnie się roześmiałam.
- O co? - spojrzałam przyjacielowi w oczy.
- Że jesteśmy tak blisko. Roly powiedz mi dlaczego nie chcesz obchodzić urodzin.
Znów westchnęłam. Ułożyłam się wygodnie na moim łóżku i otuliłam kocem. Smith usadowił się na przeciwko. Szykowała się długa historia. Nie lubiłam do tego wracać. I nawet mi się udawało. Póki Vin nie chciał się czegoś dowiedzieć.
- To też jest związane z moim byłym chłopakiem. I z moim bratem. I ze wszystkim. Nie widziałam tego od początku dopiero potem sobie uświadomiłam co robią. Wmawiali mi, że nigdy nie powinnam się urodzić, że jestem najgorszym co spotkało moich rodziców i jak widać szczególnie ojca, bo mnie zostawił. - zacisnęłam usta - Chcieli wpędzić mnie w poczucie winy. Miałam mieć tą świadomość, że świat jest gorszy o jednego człowieka - mnie.
- To nie prawda. - zaprzeczył od razu Vin pojawiając się bliżej mnie - Nikt nie ma prawa mówić ci takich rzeczy. Roly musisz zobaczyć jak wiele zyskują ludzie, którzy cię znają.
- Mhm... nowy problem. - skrzywiłam się i wstałam - Gdzie się nie pojawię ranię ludzi. Ciebie, Zayna, Jess i Paula, mamę... Mam tego trochę dość, a zupełnie nie wiem jak się tego pozbyć. Próbowałam pozytywnego myślenia. Nie działa.
Smith stanął na przeciwko mnie i mocno złapał moje dłonie.
- Dzięki temu, że pojawiłaś się w moim życiu mam najwspanialszą siostrę na świecie. Jess i Paul zyskali przyjaciela, a Zayn ma kogoś na kim zawsze może polegać nie ważne co wywinie. Naprawdę tego nie widzisz?
W odpowiedzi tylko go przytuliłam. To co mi powiedział dowartościowało mnie. Sprawiło, że czuję się lepiej.
Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić po tym co się stało. Wolałam zostać w domu z Vinem. On i tak rozkręcał już imprezę. Zaznaczam, że nadal byliśmy we dwójkę. Nie wiem jak to robił. Kazał mi wziąć długą kąpiel, a kiedy wyszłam... To nie było moje mieszkanie. Wszędzie wisiały kolorowe lampki w kształcie kul, które zastępowały światło. W salonie było tak kolorowo... Czułam się jakbym trafiła do innego świata. Na stoliku paliły się świece, a pod nim... Roześmiałam się, widząc nasz magazyn alkoholu. Wino, piwo, jakiś likier... A dopiero po chwili zobaczyłam, że na stole są już przygotowane kolorowe drinki. Wyglądały tak smacznie... Na dole były pomarańczowe, a u góry czerwone z parasolką i cytryną. Na pewno były obłędne. Zerknęłam w stronę kuchni. Tam paliło się górne światło, ale również wyspę Vin przyozdobił na kolorowo. Wyglądała jak bar. Podeszłam tam. Odskoczyłam, kiedy Vin wyskoczył spod blatu. Wystraszył mnie! Wzięłam głębszy wdech.
- Co piękna pani zamawia? - mruknął poruszając zabawnie brwiami.
Zaśmiałam się. Ominęłam wyspę i podeszłam do niego. Pocałowałam go w polik i mocno przytuliłam.
- Dziękuję. - szepnęłam naprawdę cicho.
- Nie masz za co Roly. - cmoknął mnie w czoło - Należy ci się to.
Siedzieliśmy przy alkoholu znów wymieniając się historiami. Tym razem tymi śmiesznymi. Obiecałam sobie, że ten dzień będzie już tylko lepszy. Już trochę zaczęło mi szumieć w głowie. I wtedy zadzwonił dzwonek. Jęknęłam niezadowolona. Było mi naprawdę wygodnie na mojej kanapie. Jak nigdy. Smith się zlitował i pewnym krokiem podszedł do drzwi.
- O mój przyjacielu! Dostajesz dzisiaj medal największego dupka na świecie! - zaczął się śmiać.
Momentalnie otrzeźwiałam. Nie ma mowy, żebym z nim siedziała. Nie dzisiaj. Byłam na niego wściekła i wiedziałam, że pierwsze co zrobię to obiję mu twarz. Wolałam do tego nie dopuścić. Był zwykłym kretynem. Ale nie oszukuj się Roly. Zależy ci na nim. I co z tego?
- Vin wyrzuć go. Nie chcę go w moim domu.
I chyba trochę spóźniłam się z reakcją, bo kiedy wstałam Malik był już przede mną. Wzięłam mocny zamach i spoliczkowałam go. Nie spojrzał na mnie. Nie odwrócił głowy z powrotem.
- Jestem na ciebie wściekła, bo nie pozwoliłeś mi wyjaśnić. Za każdym razem kiedy nasza znajomość ma pod górkę, kopiesz sobie tunel i znikasz. Mam tego dość Zayn.
- Nie jesteś bez winy. - odparł patrząc na mnie ciemnymi oczami. Był zły - Mogłaś po prostu ze mną porozmawiać.
Opadły mi ręce. Spojrzałam na niego tak po prostu. Chciałam, żeby w końcu choć trochę zaczął widzieć świat moimi oczami. Żeby wiedział jak to jest być mną.
- Kiedy zrozumiesz, że jestem zniszczona? - mruknęłam.
- Nie jesteś... - od razu zaprzeczył ze złością w głosie.
Przerwałam mu niemal natychmiast. Jeśli nie będzie chciał przyjąć tego co mówię, to mój wywód nie będzie miał większego sensu. Szykuj się Roly!
- Zayn spójrz na mnie. Wiem, że z pozoru wyglądam jak każda inna dziewczyna. Jestem pospolita. Ale moje wnętrze nie jest za dobre. Nie po tym co mi się w życiu przydarzyło. I gdyby nie Vin nigdy bym ci tego nie powiedziała. Wiesz dlaczego? Bo Smith cały czas mnie odbudowuje. Problem w tym, że niektórych cegieł nie da się na nowo wypalić i wmurować.
Chyba go trochę zaskoczyłam. Opadłam na kanapę za mną i przegryzłam wargę. Czułam na sobie jego uważne spojrzenie. Nerwowo przeczesałam ręką włosy i zastanawiałam się gdzie podział się teraz mój Vin. Powinien stać obok mnie i powiedzieć co mam teraz zrobić. Bo zupełnie nie wiedziałam. Poczułam mocny uścisk w nadgarstkach. Zayn pociągnął mnie w górę. I chwilę później byłam w jego ramionach. Mocno mnie obejmował, a nasze klatki piersiowe się stykały. Oboje mieliśmy nierówne oddechy. Czy denerwowaliśmy się tak samo?
- Nigdy więcej tak o sobie nie mów. - warknął - Nie pozwolę ci nawet tak o sobie myśleć, słyszysz? Nie jesteś zepsuta. Nigdy tak nawet nie pomyślałem. Nigdy nie powiedziałaś mi jak się czujesz. Ale teraz możesz być pewna, że kiedy nasza relacja napotka górę, to tunel będziemy budować razem. - jego oczy znów zmieniły kolor na jasny - Możesz na mnie liczyć. Pamiętaj o tym.
I ta cisza. Ta dobra cisza, którą uwielbiałam między nami. Ona była czymś zupełnie innym. Czymś na co, przyznam się bez bicia, czekałam, bo uwielbiałam to. I z nikim innym się tak nie czułam. To musiało dziać się między nami.
- To w końcu usiądziecie? Bo drinki stygną.
Z rozbawieniem oparłam głowę na torsie Zayna. Naprawdę Vin? Dlaczego w takiej chwili? Od kiedy ty masz takie wyczucie czasu.
- Ty się tam tak nie ciesz Roly. - czknął. Chyba wypił sobie kilka kolejek bez nas - Chociaż. Ciesz. Dzisiaj są w końcu twoje urodziny. Najbardziej tęczowy dzień na świecie.






















_____________________________________________________________________________
Hej... Przepraszam! Nie wiem jak długo mnie nie było, ale uwierzcie, tego rozdziału nie pisało się najłatwiej. Mimo to w końcu się udało. Nie wiem jak to wyszło. Wydaje mi się, że całkiem nieźle. ;) No nie ma co przedłużać. Zabieram się do pisania kolejnego. (aczkolwiek 20 urodziny w 20 rozdziale to nie przypadek) :D

4 komentarze:

  1. Kocham! ❤️ Czekam na nexta! Oby zaczęło sie układać i Roly mogłaby być z Zaynem ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. 23 yr old Electrical Engineer Griff Jesteco, hailing from Etobicoke enjoys watching movies like Mysterious Island and Jigsaw puzzles. Took a trip to Primeval Beech Forests of the Carpathians and drives a Ferrari 250 GT Berlinetta Competizione. Jej komentarz jest tutaj

    OdpowiedzUsuń

Proszę zostaw po sobie ślad ;)