Nastał kolejny dzień. Zayna już nie było gdy wstałam, a Vin leżał rozwalony na moim łóżku. Usnęłam na kanapie. Pewnie dlatego pobolewały mnie plecy. Przeciągnęłam się gdy tylko usiadłam. Zdecydowanie potrzebowałam kawy. Nie miałam jednak siły wstać. Przez głowę przemknęła mi wczorajsza rozmowa z Malikiem. Tak bardzo cieszyłam się, że mi to powiedział. Nasza relacja jest naprawdę popieprzona. Jej początek? To była istna katastrofa. Nigdy wcześniej nie powiedziałabym, że po czymś takim, człowieka takiego jak Zayn nazwę przyjacielem. Teraz mogłam. On też mnie zmieniał. Dopiero teraz to sobie uświadomiłam. To, że był przy mnie, chronił, starał się wspierać choć tego nie zauważałam... Powinnam bardziej go docenić. Ale cios z wczoraj naprawdę mu się należał. Nie miałam żadnych wyrzutów sumienia.
Leniwie podniosłam się z kanapy wyciągając się w każdą stronę. Moje kości strzyknęły głośno. Jęknęłam cicho, czując lekki ból. Nigdy więcej na mojej kanapie. Za następną wypłatę kupię sobie jakiś porządny mebel. Postawiłam czajnik na gazie i oparłam się o szafkę kuchenną. Ziewnęłam. Spojrzałam z tej perspektywy na mój nadal kolorowy salon. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Mogłam zaliczyć wczorajszy wieczór do udanych. Naprawdę mi się podobało. I cieszyłam się nawet z niezapowiedzianego gościa.
Po wspólnym śniadaniu z Vinem wyszłam na trening z Troyem. Wolałam dzisiaj nie iść na całość. Zdecydowanie chciałam odpocząć od ciężkich treningów. Chciałam, żeby ten był po prostu odprężeniem, a nie wyładowaniem. Nie miałam z czego się wyładowywać. W końcu zauważyłam, że znalazłam w sobie spokój. Byłam szczęśliwa. Może nie do końca, ale cieszyło mnie to co miałam. Tak naprawdę byłabym największą idiotką na świecie gdyby zaczęła narzekać. Miałam rodzinę w LA o której prawie rok temu nie mogłabym nawet marzyć.
Po ćwiczeniach nie padałam jak zawsze. Moja prośba została pozytywnie rozpatrzona i nie dostałam w dupę jak zwykle. Na moje szczęście. Wracałam do domu koło sklepu. Stwierdziłam, że zrobię małe śmieciowe zakupy - wszytko co wpadnie w oko na co mam ochotę. Taki sposobem w moim koszyku znalazły się zupełnie nie pasujące do siebie składniki. To było bez sensu, ale byłam głodna, a jak wiadomo na głodnego zakupów się nie robi. Ale stało się.
Wracałam do domu naprawdę zadowolona. Wspięłam się po schodach. Winda nie działała, ale nie była mi dzisiaj potrzebna. I tak nie lubiłam nią jeździć. Skrzypiała przez co zawsze bałam się, że stanie pomiędzy piętrami. Nigdy mi jeszcze tego nie zrobiła, ale na wszelki wypadek miałam zapisany numer do pogotowia. W razie awarii warto być ubezpieczonym. Zastanawiałam się czasem czy nie mam klaustrofobii. Nie przepadałam za windami, więc ta w moim mieszkaniu nie była wyjątkiem.
Zerknęłam na zegarek. Było koło 13. Nie sądziłam więc by pod moimi drzwiami siedział pijany człowiek. A co dopiero pijany Zayn. A więc był trzeźwy. Powoli się podniósł kiedy mnie zobaczył. Posłał mi smutne spojrzenie. Pewnie znowu chodziło o tą szmatę, z którą był. Naprawdę jej nie rozumiałam. Może Malik nie był idealny, ale był wspaniały i... nikt nie jest ideałem. Dlaczego go raniła? Posłałam mu delikatny uśmiech otwierając drzwi.
- Coś na słodko czy na słono? - spytałam wpuszczając go do środka.
Zmarszczył brwi. Chyba nie do końca wiedział o co chodzi. Dawno się nie golił. Miał gęsty czarny zarost. Lubiłam to u niego. Malik spojrzał mi w oczy i o mało co się nie rozpłakałam. Widziałam w nich smutek i ból. Chciałam mu pomóc. Wślizgnęłam się w jego ramiona mocno go oplatając. Chciałam choć przez chwilę dać mu to, co on dawał mi za każdym razem gdy tego potrzebowałam. Pocałowałam go w policzek. Było ciężko bo był sporo wyższy, ale dałam radę! W końcu czego nie robi się dla przyjaciół. Westchnął cicho i mocno się do mnie przytulił. No nareszcie. Nie chciałam go poganiać. Dlatego też nie poruszyłam się. Nie wiem jak długo tam staliśmy, ale to nie miało większego znaczenia. Potrzebował mnie, więc byłam.
- Powiedziała, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Chce mnie usunąć ze swojego życia.
Zamurowało mnie. Spojrzałam mu w oczy. To go tak bolało. Przetarł twarz dłońmi odsuwając się ode mnie.
- Kochałem ją. Naprawdę ją kochałem... kocham. Co mam zrobić? - spojrzał na mnie.
Wyglądał na totalnie wyprutego z sił. Złapałam go za rękę i mocno ją ścisnęłam. Nie mogłam mu dać teraz nic prócz wsparcia.
- Nie wiem co ci powiedzieć Zayn. - nasze spojrzenia się skrzyżowały - Uważam, że nie jest ciebie warta.
Przeczesał włosy dłońmi. Pociągnął za nie. Tak cholernie było mi go szkoda. Nie wiedział co robić. A co ty byś zrobiła na jego miejscu? Na pewno byś uciekła. Coś w końcu o tym wiem.
- Ja nie chcę... nie wiem. - usiadł na kanapie.
- Hej... - ukucnęłam przed nim - Na pewno znajdziesz kogoś kto będzie wart twojej miłości.
Wstał tak gwałtownie, że przechyliłam się w tył. Upadłam. Pomógł mi się podnieść. Mocno mnie trzymał za ramiona.
- Kogo? - spytał rozgoryczony - W moim świecie każda kobieta chce rozgłosu i pieniędzy. To nie ja je obchodzę tylko stan mojego konta. - warknął.
- A Jess? - odwrócił się i odszedł kilka kroków - A ja? - zatrzymał się - Nie wszystkie kobiety w twoim świecie chcą tylko szmalu.
Odwrócił się do mnie przodem. Miał wyrzuty sumienia. Westchnęłam. I co teraz? Wiedziałam, że jest zraniony i mnie potrzebuje. I wiedziałam, że może mnie ranić. Nad tym się nie panuje. To się po prostu robi. Najgorsze co może być prawda?
- Wiem, po prostu... przepraszam.
Cmoknęłam jego polik i zaciągnęłam do kuchni. Posadziłam go na krześle. Dałam mu boczek do pokrojenia. Jak szaleć to szaleć. Zrobię taką kolację z deserem, że przez kolejne trzy dni nie będziemy mogli nawet patrzeć na jedzenie. Żartowałam! Zjedliśmy jajecznicę. Zanim usiedliśmy przed telewizorem przygotowaliśmy słodkie przekąski. I ja głupia zgodziłam się na jakąś komedie romantyczną. Nie wiem jak to się stało, że to oglądaliśmy, ale płakałam jak bóbr. Nie mogłam przestać. Poczułam na sobie wzrok Malika.
- Co? - mruknęłam.
Cicho pociągnęłam nosem i otarłam policzki. Niewiele to dało, bo za chwilę na mojej twarzy pojawiały się nowe łzy. Mulat zaśmiał się. Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego bok.
- Naprawdę aż tak cię to poruszyło? - spytał.
Ułożyłam się przy nim wygodnie.
- Tak. - mruknęłam - Bo wydaje mi się, że dla prawdziwej miłości jesteś w stanie zrobić wszystko.
- Wydaje ci się? - spojrzałam na niego.
Posłałam mu lekki uśmiech.
- Jeszcze takiej nie przeżyłam.
- Powiedziała, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Chce mnie usunąć ze swojego życia.
Zamurowało mnie. Spojrzałam mu w oczy. To go tak bolało. Przetarł twarz dłońmi odsuwając się ode mnie.
- Kochałem ją. Naprawdę ją kochałem... kocham. Co mam zrobić? - spojrzał na mnie.
Wyglądał na totalnie wyprutego z sił. Złapałam go za rękę i mocno ją ścisnęłam. Nie mogłam mu dać teraz nic prócz wsparcia.
- Nie wiem co ci powiedzieć Zayn. - nasze spojrzenia się skrzyżowały - Uważam, że nie jest ciebie warta.
Przeczesał włosy dłońmi. Pociągnął za nie. Tak cholernie było mi go szkoda. Nie wiedział co robić. A co ty byś zrobiła na jego miejscu? Na pewno byś uciekła. Coś w końcu o tym wiem.
- Ja nie chcę... nie wiem. - usiadł na kanapie.
- Hej... - ukucnęłam przed nim - Na pewno znajdziesz kogoś kto będzie wart twojej miłości.
Wstał tak gwałtownie, że przechyliłam się w tył. Upadłam. Pomógł mi się podnieść. Mocno mnie trzymał za ramiona.
- Kogo? - spytał rozgoryczony - W moim świecie każda kobieta chce rozgłosu i pieniędzy. To nie ja je obchodzę tylko stan mojego konta. - warknął.
- A Jess? - odwrócił się i odszedł kilka kroków - A ja? - zatrzymał się - Nie wszystkie kobiety w twoim świecie chcą tylko szmalu.
Odwrócił się do mnie przodem. Miał wyrzuty sumienia. Westchnęłam. I co teraz? Wiedziałam, że jest zraniony i mnie potrzebuje. I wiedziałam, że może mnie ranić. Nad tym się nie panuje. To się po prostu robi. Najgorsze co może być prawda?
- Wiem, po prostu... przepraszam.
Cmoknęłam jego polik i zaciągnęłam do kuchni. Posadziłam go na krześle. Dałam mu boczek do pokrojenia. Jak szaleć to szaleć. Zrobię taką kolację z deserem, że przez kolejne trzy dni nie będziemy mogli nawet patrzeć na jedzenie. Żartowałam! Zjedliśmy jajecznicę. Zanim usiedliśmy przed telewizorem przygotowaliśmy słodkie przekąski. I ja głupia zgodziłam się na jakąś komedie romantyczną. Nie wiem jak to się stało, że to oglądaliśmy, ale płakałam jak bóbr. Nie mogłam przestać. Poczułam na sobie wzrok Malika.
- Co? - mruknęłam.
Cicho pociągnęłam nosem i otarłam policzki. Niewiele to dało, bo za chwilę na mojej twarzy pojawiały się nowe łzy. Mulat zaśmiał się. Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego bok.
- Naprawdę aż tak cię to poruszyło? - spytał.
Ułożyłam się przy nim wygodnie.
- Tak. - mruknęłam - Bo wydaje mi się, że dla prawdziwej miłości jesteś w stanie zrobić wszystko.
- Wydaje ci się? - spojrzałam na niego.
Posłałam mu lekki uśmiech.
- Jeszcze takiej nie przeżyłam.
* * *
Skontaktowałam się z Jess. Powiedziała mi, że Zayn aktualnie kręci teledysk. Zawitałam więc do studia. Miałam cichy plan. Chciałam, żeby chociaż on był zadowolony ze swoich urodzin. Przygotowałam milion rzeczy. Trochę przeceniłam swoje siły, ale się nie poddawałam. Było naprawdę wcześnie. Jakaś czwarta rano? I nie wiadomo skąd zapaliło się światło. Znieruchomiałam. Odwróciłam się na obrotowym krześle. Przy włączniku stała Jess, Paul i Vin.
- Hej? - mruknęłam.
- A co ty tu robisz? - zaczęła dziewczyna.
Pierwsze co mi przemknęło przez głowę - jest zła. Dlaczego? Bo o niczym jej nie powiedziałam. Chciałam zrobić niespodziankę. Co prawda nie jej, ale jednak... Uniosłam lekko rękę z balonem, którego nadmuchałam tylko do połowy.
- Nie widać? - mruknęłam z uśmiechem.
- Pytam poważnie. - mruknęła krzyżując ręce pod biustem.
Westchnęłam. Zawiązałam balona i podeszłam do nich.
- Szykuję niespodziankę dla solenizanta. - spojrzeli po sobie, a potem znów przenieśli spojrzenia na mnie - No co? Chciałam być miła. Możecie mi pomóc jeśli chcecie oczywiście.
I takim sposobem do ósmej byliśmy gotowi. Balony były napompowane i wisiały na swoich miejscach. Na środku powiesiliśmy wielki baner z napisem: sto lat!. Powoli schodziła się cała ekipa. Informowaliśmy ich co i jak, żeby nasza niespodzianka wypaliła. Kevin nawet pokazał mi nasz prezent dla Malika. To był taki upominek od nas wszystkich. Miałam nadzieję, że się ucieszy. Zdecydowanie Smith trafił z prezentem. Kupił mu od nas zwykły zestaw narzędzi. To było idealne! W końcu Zayn chciał żebyśmy docenili jego, a nie piosenkarza. Podobno lubił czasem grzebać przy swoich maszynach. Miałam nadzieję, że będzie zadowolony.
Zgasiliśmy wszystkie światła. Dokoła było naprawdę ciemno. Jedyne światło wlało się do pomieszczenia kiedy Malik otworzył drzwi. Był zdezorientowany. Pewnie spodziewał się już gwaru. Zapalił światło. Głośne: NIESPODZIANKA! chyba trochę go zaskoczyło. Powiedziałabym, że nawet bardzo. Wszyscy poszli złożyć mu życzenia. Ja i Vin trzymaliśmy się gdzieś w tyle. Oglądałam to wszystko z radością. Ci wszyscy ludzie byli szczerzy kiedy składali życzenia Zaynowi. A on był szczęśliwy jak nigdy. Tego mu było trzeba. Kopa od bliskich. Pokazania, że są ludzie, dla których znaczy bardzo wiele. Nie jako piosenkarz, ale jako Zayn.
Dopiero po chwili dostrzegłam spojrzenie Vina. Patrzył na mnie uważnie z lekkim uśmiechem. Zmarszczyłam brwi. To nie oznaczało nic dobrego.
- No co? - spytałam w końcu.
- Nic. - uśmiechnął się szerzej - Po prostu nie spodziewałem się, że przeciwieństwa aż tak mocno się przyciągając.
Że przepraszam kurwa co?
- Co ty masz na myśli? - zaczęłam już lekko poddenerwowana.
- Roly - zaczął łagodnie - Widzę jak na niego patrzysz. Trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć. Zależy ci na nim.
- Tak zależy, ale... - przerwał mi.
- W ten sposób. - dokończył - Wiem coś o tym. - puścił mi oczko i podszedł do Malika.
Przegryzłam wargę. No i co ja mam teraz zrobić? Vin przecież jak zawsze musiał mieć rację. Zayn był. Przy mnie, cholernie inny niż ja. I nim się zdążyłam zorientować zaczęło mi na nim zależeć bardziej niż myślałam. Nie podobało mi się to. Czułam, że się nie nadaję. Nie jestem wystarczająco dobra by się o niego starać. To... takie skomplikowane. Cały czas uważam, że to mężczyzna powinien starać się o kobietę, a tymczasem nie chcę tego. Nie w tej sytuacji. Nie czuję się na siłach by cokolwiek między nami powstało. Chodzi po prostu o to, że po moich przeżyciach w związkach... nie sądzę bym nadal się do tego nadawała. Odkąd ostatni raz się całowałam minęło przecież już sporo czasu. Całe dwa lata. Jeśli nawet miałabym się z kim związać to potrzebowałabym kogoś troskliwego i spokojnego, a Malik jest jak tykająca bomba. Może wybuchnąć w każdej chwili. To nie mogłoby się udać. Nie ma takiej opcji. Fizycznie niemożliwe. Jesteśmy od siebie oddaleni o miliony lat świetlnych. Boli cię to trochę co? Trochę. Jednak nigdy tego nie zaznałam, więc nie mam za czym tęsknić. Tego się trzymaj Roly.
Potrząsnęłam głową by odgonić od siebie te wszystkie myśli. Wszyscy już złożyli życzenia Malikowi. Wszyscy oprócz mnie. Ruszyłam w jego stronę. Wtedy drzwi się otworzyły i wpadła przez nie ta szmata. Była wytapetowana gorzej niż zwykle. Boczysz się, bo wiesz, że ona wygląda lepiej. Nie prawda! Prawda Roly. Pogódź się z tym. Nie ma mowy!
- Zaynie wszystkiego najlepszego! - podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.
Nie odepchnął jej czego się spodziewałam. Przeciwnie. Mocniej ją do siebie przyciągnął. Czyli, że gdy ode mnie wyszedł od razu do niej poszedł? Albo ona zadzwoniła? Od razu... Kocha ją. Przecież to ci powiedział. Ty głupia liczyłaś, że jednak coś między wam będzie prawda? Głupia, głupia...! Odwróciłam się tylko i wymknęłam tylnymi drzwiami. Nie żałowałam tego, że przygotowałam dla Zayna niespodziankę. Nie rozumiałam tylko dlaczego nie przyszła nam pomóc, skoro tak go kocha. To był pokaz. Doskonale o tym wiedziałam. Rzuci go prędzej czy później, a ty Roly, będziesz tylko marnym pocieszeniem. Tylko... nie myśl tak. Przez takie właśnie rzeczy spadła twoja samoocena, którą Vin pomaga ci odbudowywać. Nie możesz go zawieść. Ale nie ma mowy, żebym tam wróciła. Wolałam iść do domu. Posiedzieć w samotności z popcornem i obejrzeć jakąś komedię. Albo...
Długo musiałam szukać miejsca do którego mnie przyjmą, a jako, że nie miałam auta nie było to proste. W końcu jednak się udało. Usiadłam wygodnie na fotelu, a kobieta, która miała się mną zajmować miała koło trzydziestki. Na głowie nosiła totalny fioletowy nieład. Poprawiła okulary na nosie i spojrzała na mnie z wesołym uśmiechem. Przypadł jej do gustu mój pomysł i bez wahania złapała za sprzęt. Półtorej godziny później mogłam zobaczyć efekt. Byłam zachwycona. Zafarbowałam włosy. Wybrałam ciemną czerwień, rudy. Nie za bardzo wiedziałam jak określić ten kolor. Jednak miał w sobie coś co dodawało mi pewności siebie. Nowe włosy nowa ja.
________________________________________________________________
Hej! Pewnie znów nie w terminie, ale opornie idzie mi pisanie. Ostatnio nic mi się niestety nie klei, ale staram się ;) Co myślicie?
PS: jeśli chcecie wiedzieć jak wygląda nowy kolor włosów bohaterki to tak samo jak na szablonie na bloggerze ;)
Zgasiliśmy wszystkie światła. Dokoła było naprawdę ciemno. Jedyne światło wlało się do pomieszczenia kiedy Malik otworzył drzwi. Był zdezorientowany. Pewnie spodziewał się już gwaru. Zapalił światło. Głośne: NIESPODZIANKA! chyba trochę go zaskoczyło. Powiedziałabym, że nawet bardzo. Wszyscy poszli złożyć mu życzenia. Ja i Vin trzymaliśmy się gdzieś w tyle. Oglądałam to wszystko z radością. Ci wszyscy ludzie byli szczerzy kiedy składali życzenia Zaynowi. A on był szczęśliwy jak nigdy. Tego mu było trzeba. Kopa od bliskich. Pokazania, że są ludzie, dla których znaczy bardzo wiele. Nie jako piosenkarz, ale jako Zayn.
Dopiero po chwili dostrzegłam spojrzenie Vina. Patrzył na mnie uważnie z lekkim uśmiechem. Zmarszczyłam brwi. To nie oznaczało nic dobrego.
- No co? - spytałam w końcu.
- Nic. - uśmiechnął się szerzej - Po prostu nie spodziewałem się, że przeciwieństwa aż tak mocno się przyciągając.
Że przepraszam kurwa co?
- Co ty masz na myśli? - zaczęłam już lekko poddenerwowana.
- Roly - zaczął łagodnie - Widzę jak na niego patrzysz. Trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć. Zależy ci na nim.
- Tak zależy, ale... - przerwał mi.
- W ten sposób. - dokończył - Wiem coś o tym. - puścił mi oczko i podszedł do Malika.
Przegryzłam wargę. No i co ja mam teraz zrobić? Vin przecież jak zawsze musiał mieć rację. Zayn był. Przy mnie, cholernie inny niż ja. I nim się zdążyłam zorientować zaczęło mi na nim zależeć bardziej niż myślałam. Nie podobało mi się to. Czułam, że się nie nadaję. Nie jestem wystarczająco dobra by się o niego starać. To... takie skomplikowane. Cały czas uważam, że to mężczyzna powinien starać się o kobietę, a tymczasem nie chcę tego. Nie w tej sytuacji. Nie czuję się na siłach by cokolwiek między nami powstało. Chodzi po prostu o to, że po moich przeżyciach w związkach... nie sądzę bym nadal się do tego nadawała. Odkąd ostatni raz się całowałam minęło przecież już sporo czasu. Całe dwa lata. Jeśli nawet miałabym się z kim związać to potrzebowałabym kogoś troskliwego i spokojnego, a Malik jest jak tykająca bomba. Może wybuchnąć w każdej chwili. To nie mogłoby się udać. Nie ma takiej opcji. Fizycznie niemożliwe. Jesteśmy od siebie oddaleni o miliony lat świetlnych. Boli cię to trochę co? Trochę. Jednak nigdy tego nie zaznałam, więc nie mam za czym tęsknić. Tego się trzymaj Roly.
Potrząsnęłam głową by odgonić od siebie te wszystkie myśli. Wszyscy już złożyli życzenia Malikowi. Wszyscy oprócz mnie. Ruszyłam w jego stronę. Wtedy drzwi się otworzyły i wpadła przez nie ta szmata. Była wytapetowana gorzej niż zwykle. Boczysz się, bo wiesz, że ona wygląda lepiej. Nie prawda! Prawda Roly. Pogódź się z tym. Nie ma mowy!
- Zaynie wszystkiego najlepszego! - podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.
Nie odepchnął jej czego się spodziewałam. Przeciwnie. Mocniej ją do siebie przyciągnął. Czyli, że gdy ode mnie wyszedł od razu do niej poszedł? Albo ona zadzwoniła? Od razu... Kocha ją. Przecież to ci powiedział. Ty głupia liczyłaś, że jednak coś między wam będzie prawda? Głupia, głupia...! Odwróciłam się tylko i wymknęłam tylnymi drzwiami. Nie żałowałam tego, że przygotowałam dla Zayna niespodziankę. Nie rozumiałam tylko dlaczego nie przyszła nam pomóc, skoro tak go kocha. To był pokaz. Doskonale o tym wiedziałam. Rzuci go prędzej czy później, a ty Roly, będziesz tylko marnym pocieszeniem. Tylko... nie myśl tak. Przez takie właśnie rzeczy spadła twoja samoocena, którą Vin pomaga ci odbudowywać. Nie możesz go zawieść. Ale nie ma mowy, żebym tam wróciła. Wolałam iść do domu. Posiedzieć w samotności z popcornem i obejrzeć jakąś komedię. Albo...
Długo musiałam szukać miejsca do którego mnie przyjmą, a jako, że nie miałam auta nie było to proste. W końcu jednak się udało. Usiadłam wygodnie na fotelu, a kobieta, która miała się mną zajmować miała koło trzydziestki. Na głowie nosiła totalny fioletowy nieład. Poprawiła okulary na nosie i spojrzała na mnie z wesołym uśmiechem. Przypadł jej do gustu mój pomysł i bez wahania złapała za sprzęt. Półtorej godziny później mogłam zobaczyć efekt. Byłam zachwycona. Zafarbowałam włosy. Wybrałam ciemną czerwień, rudy. Nie za bardzo wiedziałam jak określić ten kolor. Jednak miał w sobie coś co dodawało mi pewności siebie. Nowe włosy nowa ja.
________________________________________________________________
Hej! Pewnie znów nie w terminie, ale opornie idzie mi pisanie. Ostatnio nic mi się niestety nie klei, ale staram się ;) Co myślicie?
PS: jeśli chcecie wiedzieć jak wygląda nowy kolor włosów bohaterki to tak samo jak na szablonie na bloggerze ;)
Cudowny! Czemu ta laska ciągle sie kręci przy Zaynie?! Biedna Roly. Oni pasują do siebie idealnie! Mam nadzieje, że będą razem! ❤️ Nie moge sie doczekać następnego!
OdpowiedzUsuń