sobota, 8 lipca 2017

22. (...) wędrówka skończyła się dopiero w sypialni

Powrót do codzienności nie jest łatwy. Ale nie przytłaczało mnie to. Z nikim praktycznie nie widziałam się od imprezy - niespodzianki. Musiałam zająć się moją pracą. Vin tylko do mnie zadzwonił z informacjami i tyle się słyszeliśmy. To było dziwne. Normalnie Smith bywał u mnie kilka razy dziennie, a teraz minął już prawie dwa tygodnie. Ale... Cholera, zupełnie mi nie przeszkadzało to, że mogę od nich odpocząć. To tak źle brzmi. Może potrzebowałam tego, żeby przemyśleć niektóre sprawy. To i tamto ciągle plątało mi się w głowie, ale miałam nadzieję, że w końcu wszystko trafiło na swoje pułki. Między innymi Zayn. Czegoś tu nie rozumiem. Nie rozumiem sama siebie. To jakiś paradoks... Mianowicie chodzi o to jak ten człowiek zdominował moje życie. Kiedy się poznaliśmy cały czas o nim myślałam, bo był cholernym dupkiem, który nie chciał się ode mnie odczepić. Potem zaczęło mi na nim zależeć, więc nadal był na pierwszym planie. A teraz... powinno mi zależeć trochę mniej niż aktualnie, ale mogę sobie jedynie poudawać. Dobre sobie. Ty i udawanie? To nie przejdzie. Nigdy nie umiałaś kłamać Roly. Wiem. I to mnie trochę martwi w tej skopanej sytuacji. Bo co innego mi pozostało?
Byłam zmęczona po tak intensywnych dwóch tygodniach pracy. Musiałam odpocząć, ale Vin co chwila podsyłał mi nowe zlecenia. Musiałam w końcu coś z tym zrobić, bo padałam na twarz, a Smith najwidoczniej tego nie widział. Pojechałam do studia, żeby wszystko z nim omówić, a konkretnie poprosić go o krótką przerwę. Nie chciałam załatwiać tego telefonicznie, bo w końcu tak dawno go nie widziałam. Miałam nadzieję, że znajdzie chwilę na rozmowę ze mną. Nie wiedziałam co mogło go tak pochłonąć. Więc trzeba to sprawdzić Sherlocku? Zaczynasz po sobie za mocno jeździć Roly. Tak wiem. Przestanę... może... kiedyś? Nie ważne. Ulica była bardzo spokojna jak na moje duże LA. Czułam, że mogę je nazywać moim po tak długim czasie. No i tylu naszych wspólnych przygodach, prawda? Swoją drogą czekałam teraz na jakieś większe wydarzenie, że wpaść na nie z aparatem. Jak już odpocznę oczywiście.
Na miejscu znalazłam się dużo szybciej niż liczyłam. Lepiej dla mnie, bo na dworze rozpętała się właśnie ulewa. Zadrżałam. Objęłam się ramionami idąc korytarzem. Żałowałam, że nie zabrałam żadnego płaszcza, albo chociaż swetra. Przystanęłam przed drzwiami gabinetu Vina i zapukałam cicho.
- Kazałem nie przeszkadzać! - warknął.
Nigdy go takiego nie słyszałam. Trochę mnie to zaskoczyło i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wejść i się pokazać czy lepiej uciec w drugą stronę i udawać, że nawet mnie tam nie było? Zwątpiłam. Stałam tam jednak na tyle długo, że Vin sam pofatygował się do drzwi. Odtworzył je z takim impetem, że aż się cofnęłam. Nie zdążył zamaskować złości nim na mnie spojrzał. Był naprawdę wściekły. Nie wiedziałam jak to inaczej nazwać. Zerknęłam mu tylko przez ramię. Siedzieli tam wszyscy. Zayn, Paul, Jess nawet Max i Sandra. Byli zaskoczeni. Szukałam odpowiedzi na twarzy Vina. Nic tam nie znalazłam. Nic. Więc przez te dwa tygodnie wymyślał mi zadania, bo nie chciał, żebym była z nimi? O co tu do cholery chodzi?! Nie pytaj Roly. Skłamią. Nie powiedzą ci prawdy. Skoro tak długo się ukrywali to nie możesz liczyć na cud. Historia lubi się powtarzać. Cholera! Byłam pewna, że oni są inni, że Vin i Zayn...
- Chciałam tylko wziąć wolne. Ale widzę, że w tej sytuacji i tak nie mam po co, bo wszyscy będziecie zajęci. - rzuciłam z goryczą w głosie.
- Roly to nie tak... - zaczął Vin.
Pierwszy raz pokierowała mną odwaga. Nie chciałam ponownie zostać skrzywdzona. Musiałam jak najszybciej uciec. Uciec od tego co się dzieje. Odciąć się. Nie będę cierpieć. Nie teraz! Nie kiedy wszystko się zaczęło układać!
- To nigdy nie jest tak Kevin. - odparłam ze smutnym uśmiechem - Mam dość kolorowych wymówek wciskanych mi jak dziecku. Nie jestem nim. Już nigdy więcej.
Odwróciłam się tylko na pięcie by wyjść. I nie trudno się domyślić - nikt nie poszedł za mną.
Siedziałam w mieszkaniu patrząc w jeden punkt na ścianie. Próbowałam jakoś ich usprawiedliwić, znaleźć powód dlaczego to zrobili, ale miałam pustkę w głowie. Choćbym próbowała, nie umiałam się wysilić na nic innego niż UFO. Co nagle wszyscy zostali wplątani w jakąś rządową misję i nic mi nie mogą powiedzieć? Wnioski do jakich doszłam patrząc po sobie to między innymi to, że człowiek jest jak folia. Taka zwykła, w którą się wszystko pakuje. Z pozoru jest mocna i nie da się jej rozerwać gołymi rękami. Ale tak naprawdę wystarczy znaleźć słaby punkt. Od zrobienia dziury nie minie wiele czasu aż powstanie szrama. Folia może się jeszcze opierać, ale po chwili siłowania i tak ulegnie. Ale nie tym razem. Teraz się nie złamię. Nie będę płakać ani się zadręczać. To nie moja wina, że się ode mnie odwrócili. Byłam z nimi dla nich. Zawsze kiedy mnie potrzebowali. I oni ze mną byli. Ale to tylko złudne wrażenie. Kotara, za którą kryło się to co jest. Jesteś im zbędna Roly. Obgadywali jakąś ważną sprawę. Nawet jeśli dotyczyła mnie... Tym bardziej powinni mi powiedzieć. Tymczasem chowają się jak dzieci. Mogli mnie od siebie odsunąć w inny sposób. Mniej bolesny. Byłabym wdzięczna. Ale po co się martwić o mnie? 
Dość użalania się Roly. Chciałam poćwiczyć, ale na Bolta nie miałam co liczyć. Za dobrze znał się z Malikiem. Szybko złapałam za komputer. Musiałam znaleźć miejsce zastępcze w którym będę mogła skopać tyłki tym wszystkim ludziom. I myśli, których nie mogę się pozbyć. O tak. Przyda im się porządne lanie. Po znalezieniu adresu przekopiowałam go tylko na telefon. Wstałam po torbę. Wrzuciłam do niej kilka rzeczy na przebranie i butelkę wody. Wciągnęłam buty na stopy, a płaszcz postanowiłam zostawić mimo wielkiej ulewy tam na dworze. Wręcz wybiegłam z budynku. Niebo przecięła pierwsza błyskawica, a zaraz po niej do moich uszu dotarł grzmot. Jak miło. Burza. Czego innego można było się spodziewać po słonecznym LA?! No ja nie wiem, co ty sobie myślałaś Roly! Brnęłam tylko przez tą ulewę jak idiotka. Nikt inny nie próbował pokonać żywiołu. Normalni ludzie, którzy nie zostali ponownie wkręceni tak jak ja, poruszali się samochodami. Mogłam wziąć taksówkę. Ale po co? Nie wiem, czy nie zostanę za chwilę bezrobotna. Muszę oszczędzać na mieszkanie. To był poważny problem. Chciałam złożyć wypowiedzenie. Jeszcze, o ironio, biłam się z myślami. Z jednej strony mogłam pokazać im, że teraz jestem silna i dam radę. Mogę nadal z nimi pracować i utrzymywać dystans. Ale z drugiej wolałam unikać przyczyn mojego złego samopoczucia. Czułam, że powinnam je wyeliminować mojego niemrawego życia. Czy życie może być niemrawe? Twoje najwidoczniej może...
Łańcuch przyczynowo-skutkowy wyglądał tak, że dotarłam na siłownię całkowicie przemoczona. Nie została na mnie nawet sucha nitka. Nic dziwnego, ale nie dokuczaj sobie Roly. Wykupiłam sobie dwie godziny do zamknięcia i poszłam przebrać się w strój do ćwiczenia. Nie przejmowałam się rozgrzewką. Od razu przeszłam do rzeczy. Potrzebowałam wyładowania. Nie myślałam o tym jak wrócę do domu i że będzie już ciemno. Ani o tym, że burza nie zamierzała przestać szaleć. Mogłam bić własnym tempem. Nikt niczego mi nie narzucał. To było dla mnie dobre. Kiedy potrzebowałam odpuszczałam, a innym razem atakowałam z furią. Tak jak lubiłam. Nikt mi niczego nie nakazywał. Mogłam oczyścić umysł z wszystkich śmieci, które naprodukowałam siedząc w domu. A potem ledwo oddychając wróciłam do szatni. Tak to już jest jak samemu narzuca się tempo. Można przeholować. Po szybkim prysznicu wciągnęłam na siebie czyste ciuchy, które i tak za chwilę miały być mokre. Dziwne, że wcześniej nie zmokły. Widocznie miałam nieprzemakalną torbę. Nawet o tym nie wiedziałam. Tym lepiej. Bo nie wyciągnęłam z niej aparatu. Wyszłam z siłowni i stanęłam pod daszkiem. Wyjęłam lustrzankę i zrobiłam kilka zdjęć miasta i nieba. Podczas takiej nawałnicy wyglądało zupełnie inaczej. Nutka grozy, tak? Czemu nie... Można to nazwać i tak. Co za różnica?
Nie spieszyło mi się. Mogłam nawet powiedzieć, że noga ledwo wlokła mi się za nogą. Krok za krokiem. Stopa za stopą. I jakoś tak mi leciała ta nudna droga. Nudna? Wokół tętniła życiem. Czułam się trochę odcięta od tego świata. W kawiarniach siedzieli roześmiani ludzie, ulice przemierzały rozpędzone taksówki, banery się świeciły. Dzień jak co dzień w moim wielkim LA. Nikt nawet nie zauważył, że zmieniłam kolor włosów... Teraz ci się na to zebrało? Tak... No bo jakoś tak... Chciałam, żeby Vin był zaskoczony tym, że zmieniłam coś w swoim wyglądzie. Żeby powiedział mi co o tym myśli,  czy wyglądam lepiej, a może powinnam unikać tego koloru... Chcesz, żeby się tobą interesowali. To źle? Całe życie nikt tego nie robił. Więc myślałam, że teraz coś się zmieni. Poza tym jaki człowiek nie lubi czuć się potrzebny... ważny. Bardzo lubiłam mieć to poczucie, że ktoś jednak na mnie czeka, cieszy go mój widok. No dzisiaj to mój widok raczej nie był pożądany. Przeciwnie. Woleliby mnie nie widzieć. Wiedziałam o tym. Czułam to i jednak było mi smutno. Nie było to chyba dziwne co? Jestem w końcu tylko człowiekiem. Wszystko co ludzkie nie jest mi obce. Więc emocje też doskonale znam. Szczególnie te negatywne...
Zaczynasz bredzić Roly. Wróć do domu i napij się. Masz cały zapas alkoholu w szafce. Bardzo dobry pomysł. Dawno na taki nie wpadłam. Czas wziąć udział w imprezie. Jednoosobowej. Takie najbardziej lubię. Lampka szampana, czy może szklaneczka whisky? Zobaczymy na miejscu. Byłam już niedaleko domu. 
Powoli wturlałam się na schody i byłam na mecie mojej wędrówki. Brawa dla mnie. Cóż za wytrwałość w dążeniu do celu! Nadal bredzisz, a nie jesteś jeszcze pijana. No cóż. Zdarza się. Mam się co przejmować? I tak nie spodziewam się dzisiaj gości. Nikogo nie zapraszałam. Popchnęłam drzwi, ale nie zamknęły się. Wróciły w moją stronę. Dziwne. A już nie. W drzwiach stał przemoknięty Malik.
- Zgubiłeś coś? Na pewno nie u mnie. Nie było cię dwa tygodnie. Poszukaj w aucie.
Ponownie chciałam zamknąć drzwi. Tym razem Zayn mocniej je odepchnął. Musiałam cofnąć się kilka kroków w tył, żeby utrzymać się w pionie. Cholera. Silny jest. Jakbyś nie wiedziała. Już nie raz przyparł cię do ściany. HOLA HOLA! Nie rozpędzaj się Roly. Nie powinnaś myśleć w taki sposób. Po prostu wywal go z mieszkania. Co z tego, że jest cały mokry i patrzy na ciebie jakoś dziwnie inaczej.
- Wynoś się. Z łaski swojej. - mruknęłam i skierowałam się do łazienki.
Musiałam pozbyć się tych mokry... Mocne szarpnięcie w tym skutecznie uniemożliwiło mi wędrówkę w którąkolwiek stronę. Wylądowałam w ramionach Malika. Mocno mnie trzymał. Nie podoba mi się to co się dzieje. Próbowałam się wyrwać, ale mi na to nie pozwolił. Zamknął drzwi jedną ręką. Kiedy znów pewnie trzymał mnie przy sobie, odgarnął mi mokry kosmyk włosów z policzka.
- Podoba mi się ten kolor. - mruknął tylko.
Kurwa. ZARAZ MNIE ROZNIESIE. Przyszedł po czymś takim powiedzieć mi tylko, że mu się podobam w tym kolorze? Nie! Przeistaczam fakty. Że ten kolor mu się podoba! To są jakieś kpiny! Chciałam, żeby ktoś skomentował moje włosy, ale nie koniecznie Malik!
- Wyjdź z mojego mieszkania. - powtórzyłam ze stoickim spokojem jak na tą sytuację.
Powinnam krzyczeć, walić rękami jak popadnie, a tymczasem, tylko na niego warknęłam. Zaczynam podziwiać zmiany jakie w tobie zaszły Roly. Naprawdę czuję się dumna. Termin "opanowanie" już nie jest ci obcy.
- Nie, kurwa. - odwarknął mi - Teraz mnie posłuchasz.
Mhm... Jasne. Mocniej oplótł mnie ramionami. Czułam jego ciepło i zapach. Cholera. Doskonale wiedział jak na mnie działa. Byłam tego pewna. I co więcej mogłam zrobić w tej sytuacji niż poświęcić mu te... pół minuty?
- To wszystko co widziałaś jest moją winą. Dotyczy ciebie i cholera... - otworzyłam usta - Kurwa, nie przerywaj mi. Robię to, żebyś była bezpieczna, rozumiesz?
- No właśnie nie!
Uderzyłam plecami o ścianę. Ciało Malika przywarło do mojego. Oddech uwiązł mi w gardle. Co on do cholery zamierza zrobić?! Niech się nawet nie wydurnia! Nie podoba mi się to. Serce biło mi co raz szybciej. I to nie ze strachu.
- Więc wyjaśnię ci to w inny sposób.
Jego usta odnalazły moje. Nie pamiętam mojego ostatniego pocałunku, ale to niewiele zmienia. Ten był zupełnie czymś innym. Czułam jak robi mi się gorąco, pomimo chłodnej temperatury dookoła. Miał miękkie usta, które kategorycznie od początku pokazały mi, że nie mam nic do gadania. Byłam przegrana. Jego słodki smak zbyt mi się podobał. Wplotłam palce w jego aksamitne włosy. Przysunął się do mnie jeszcze bardziej. Czułam jak jego ciepłe dłonie muskają moje ciało. Biodra, linię talii... Przeszedł mnie dreszcz. To mrowienie w miejscach gdzie nasza skóra się spotkała...
- Naprawdę... podoba mi się... ten kolor. - wymruczał pomiędzy pocałunkami.
Chciałam mu coś odpowiedzieć. Ale nie dał mi dojść do słowa. Nie pozwolił mi się odsunąć nawet na milimetr.
- Choć raz nie psuj mi dobrego... - tym razem to ja nie pozwoliłam mu dokończyć.
Podczas kiedy między nami było tak gorąco miałam dość gadania, choć mogłabym słuchać jego głosu godzinami. Pociągnął mnie do siebie, idąc w niewiadomą mi stronę. Wsunął mnie na oparcie mojej kanapy. Przyciągnęłam go mocniej, kładąc jedną z dłoni na jego karku. Nawet nie waż się teraz odsunąć Malik! Chyba myślał podobnie. Złapał za dół mojej koszulki i pociągnął. Mój t-shirt wylądował gdzieś w kącie pokoju. To samo stało się z jego koszulką. Oplotłam go nogami w pasie. Mocno mnie trzymał. Nie myślałam trzeźwo. Nie mogłam. Nie przy nim. Całowałam go tak jak nikogo innego do tej pory. Pragnęłam go. Przyznałam to sama przed sobą. Miałam tylko nadzieję, że on chciał tego samego, bo nasza wędrówka skończyła się dopiero w sypialni.



















_____________________________________________________________________
Co tu się wydarzyło?! Aż mi gorąco! 
To co, drama time?!
Czy może love story complete?

1 komentarz:

  1. Czas na love story! ❤️ Prosze! Oni są dla siebie stworzeni! ❤️

    OdpowiedzUsuń

Proszę zostaw po sobie ślad ;)