niedziela, 20 sierpnia 2017

24. Zrozum, żyję dzięki temu, że cię poznałem

Poranek był niezwykle miły tamtego dnia. Zayn zaoferował, że zrobi mi śniadanie. Więc siedziałam w kuchni na wyspie, ubrana w jego koszulkę i obserwowałam swojego faceta w akcji. Mogłam się przynajmniej pośmiać kiedy tańczył do utworów, które leciały w radiu. Moim pierwszym posiłkiem dnia okazały się być naleśniki z owocami, bitą śmietaną i polewą czekoladową. Mówiłam już jak bardzo kocham Zayna? Nie? Więc teraz to mówię. On jest moim ideałem. Oczywiście nie pozwolił mi jeść do póki nie siedziałam na jego kolanach. Kiedy próbowałam delektować się smakiem tego doskonałego dania, on rozpraszał mnie pocałunkami, które składał na moim ramieniu. W końcu go spytałam czy nie jest głodny, na co tylko się zaśmiał i zajął się swoją porcją naleśników. Co ja z nim miałam... Po skończonym śniadaniu posprzątałam, jako że Zayn gotował. Zostawiliśmy też coś dla Vina. Na pewno będzie głodny kiedy się obudzi. Znając życie męczyłby mnie, żebym coś mu zrobiła. W takim wypadku już nie musiałam się męczyć przy gotowaniu. Swoją drogą ten śmierdzący leń, Kevin, powinien sobie kogoś znaleźć. Kobietę, która uwielbia gotować, żeby codziennie rano dostawał coś dobrego. Wtedy ja nie musiałabym się z nim użerać. Podobał mi się ten układ. Żałowałam, że nie mam żadnych koleżanek, z którymi mogłabym go poznać. To nie moja wina, że słabo idzie mi zapoznawanie się z ludźmi, a jeśli już jakichś poznaję to idioci. Wyjątkiem są ci, którzy są tu teraz ze mną. Nikt inny się nie liczy. Właśnie. Powinnam bardziej o nich zadbać i spotkać się z Jess, Paulem, Sandrą i Maxem. Dawno się nie widzieliśmy więc przydałoby nam się trochę czasu, żeby "poplotkować". Ale nie dziś, jutro. Chciałam cały dzień spędzić z Zaynem.  Poczułam ciepłe objęcia. Uśmiechnęłam się. O wilku mowa. Delikatnie pocałował mnie w szyję. Oparłam się o jego ciepły tors.
- Co dzisiaj będziesz robił? - spytałam, odwracając głowę w jego stronę.
Cmoknął mnie w czubek nosa. Mimowolnie lekko się zmarszczyłam. Zaśmiał się cicho i odgarnął moje włosy do tyłu. Objął moją twarz dłońmi.
- Muszę nagrać dzisiaj kilka partii i mogę być cały twój.
- Tylko mój? - uniosłam brew.
- Tylko. - uśmiechnął się.
Pocałowałam jego słodkie usta. Pchnął mnie delikatnie na pościel. Czułam jak jego dłoń muska moją talię. Uwielbiałam jego dotyk. Był dla mnie niczym narkotyk. Koił moje nerwy. Pozwalał się odprężyć i skupić na tym co ważne. Czyli na nim. Choć przez większość czasu jednak mnie rozpraszał. Paradoks, co?
- Och no już przestańcie. - usłyszałam rozbawiony głos Vina.
Zayn tylko opadł na mnie i schował twarz w moich włosach. Zatopiłam dłoń w jego. Były miękkie i takie aksamitne w dotyku. Je też uwielbiałam.
- Ale muszę przyznać, że naleśniki pierwsza klasa. - dodał przyjaciel - Spisałaś się Roly.
- To nie ja gotowałam. - Vin otworzył usta ze zdziwienia.
- Hotowałeś dla iej? - oburzył się na Malika.
Wyglądało to przekomicznie kiedy mówił z pełną buzią, a chciał zostać odebrany poważnie. Musiałam przegryźć wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Zayn uniósł się lekko.
- Jestem gejem i nie będę ci gotował. - mruknął w końcu Mulat, na co wybuchnęłam śmiechem na całe gardło.
Vin jeszcze bardziej rozdziawił buzię. Do Zayna dopiero po chwili chyba dotarło to co powiedział. Wyglądał jeszcze zabawniej niż Smith. Bolał mnie już brzuch i nie mogłam przestać tarzać się po łóżku. Z kim ja się spotykam?!
- Co?! - oburzył się w końcu Malik - Nie jestem. - dodał.
- Mhm... na pewno. - mruknął Vin odchodząc.
Mulat rzucił mi spojrzenie błagające o pomoc. Z uśmiechem tylko przyciągnęłam go do siebie.
- Nawet jako geja cię zaakceptuję. - mruknęłam mu w usta i podniosłam się.
Rozbawiona kroczyłam do kuchni. Chciałam napić się soku. No i uciec przed Zaynem. Wiedziałam, że teraz będzie troszkę zły. Zatrzymałam się kiedy zapiekł mnie lewy pośladek. Odwróciłam się z chęcią mordu wypisaną w oczach. Zadowolony Zayn tylko nachylił się do mojego ucha.
- Gdybym był gejem to Vina bym klepnął. - puścił mi oczko i mnie wyprzedził.
Co to miało...? Ponownie zaniosłam się śmiechem. Oni obaj byli nienormalni. Ale czy to źle? Gdyby byli normalnie za pewne było by nudno. Źle spędza się czas z nudziarzami. Wolałam moich wariatów.
Musiałam wypuścić Zayna, żeby zajął się swoją muzyką. Próbowałabym go zatrzymać gdybym nie widziała jednego - tego jak cholernie mu zależy na muzyce. Widziałam to w jego oczach. Chciał produkować coś co będzie odbiciem jego osoby, coś w co może włożyć cząstkę siebie. To było wspaniałe. To co robił. Chciał być dla kogoś. Dawać coś od siebie. Mój Zayn. Przez to, ja też zapragnęłam coś z sobą zrobić. Dlatego kiedy tylko Vin wyszedł, złapałam gitarę, kartkę papieru i długopis. Usiadłam na podłodze i oparłam się o moje łóżko.
Something always bring me back to you
You keep me witout chains
You loved me 'cause I'm fragil
Ten tekst chodził mi po głowie więc po prostu go zapisałam. Próbowałam ułożyć jakąś melodię. Siedziałam nad tym dobre dwie godziny. Co chwilę tylko chodząc do kuchni po coś do picia, albo do jedzenia. Nuciłam pod nosem, próbując jakoś to sobie poukładać. Nie do końca wiedziała, jak chcę żeby ta piosnka wyglądała. Nie miałam jej całej w głowie, to nie było takie proste jak pstryknięcie palcami, choć tak może się wydawać. Ale błagam, każdy kto choć raz próbował śpiewać piosnki karaoke bez linii melodyczne, wie, że podkład połączyć z tekstem jest cholernie trudno. Przynajmniej na początku kiedy nie ma się wprawy. A moja trochę się ulotniła, przez długi czas bez ćwiczenia. W końcu od dawna nie grałam. Ale nie przeszkodziło mi to w próbach. Zawsze warto wracać do tego co naprawdę się kocha i czego się potrzebuje.
Kiedy byłam już na dobrej drodze, drzwi wejściowe się otworzyły, a ja zamarłam w bezruchu. Cholera... Szybko odłożyłam instrument na łóżko, a kartki z notatkami wrzuciłam pod laptopa. Może nie było to najlepsze posunięcie, ale miałam tylko kilka sekund, żeby coś wymyślić. Mogłam zawsze wymyślić gorszą kryjówkę. Na przykład pod poduszkami. To byłaby totalna porażka. Wzięłam gitarę do reki i odłożyłam ją na stojak.
- Czemu nie zamykasz drzwi? - spytał Zayn obserwując mnie z wejścia do pokoju.
- Zapomniałam. - mruknęła tylko i podeszłam do niego - Nie przywitasz się? - uniosłam brew.
Jego usta natychmiast odnalazły moje. Zaśmiałam się cicho mocno go obejmując. Podniósł mnie i chwilę później wylądowaliśmy na moim łóżku. Byliśmy cholernie łapczywi. Jakbyśmy nie widzieli się przynajmniej pół roku, a minęło zaledwie kilka godzin. Przeczesałam jego włosy dłonią. Oparł czoło o moje. Cmoknął je czule.
- Brakowało mi ciebie w studiu. Pójdziesz ze mną następnym razem? - mruknął, znacząc moją szyję pocałunkami.
- Chętnie. - odparłam, przymykając oczy - Zawsze chciałam zobaczyć cię przy pracy.
Zaśmiał się i mocno oplótł mnie ramionami. Wygodnie się w nich ułożyłam. Moja dłoń wylądowała na jego torsie. Był ciepły. Tak przyjemnie ciepły. Wsłuchałam się w bicie jego serca. Było nieco szybsze niż powinno. Jakby takie... radosne? Nie wiem jak inaczej mogłabym określić ten dźwięk. Ale moje serducho reagowało tak samo, a ja byłam szczęśliwa.
- Chciałabyś mieć ze mną dzieci? - spytał po chwili ciszy.
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie myślałam o tym. Nie spodziewałam się też tego po nim. Raczej był w moich oczach imprezowiczem, na pewno typem luzaka, a nie tatusiem. Spojrzałam mu w oczy. Jego brązowe tęczówki uważnie mi się przyglądały. Co mam ci powiedzieć Zayn?
- W przyszłości. - mruknęłam nie pewnie - Jeszcze o tym nie myślałam. - przyznałam.
Posłał mi słodki uśmiech.
- Nie masz wyboru. - zamruczał mi do ucha - Bo ja chcę żebyś była matką moich dzieci. - pocałował mnie w policzek - Chcę stworzyć z tobą rodzinę. Nie teraz. Nie jutro. Chcę po prostu wiedzieć, że też tego chcesz, że pragniesz mieć mnie, tego popierdolonego Zayna, który za tobą szaleje, do końca życia.
Zrobiło mi się ciepło gdzieś w środku. Nigdy się tak nie czułam. To było niesamowite. Usłyszeć coś takiego od osoby, którą darzy się tak ogromnym uczuciem. Między mną, a Zaynem było co raz bardziej poważnie. I nie miałam ochoty w żaden sposób tego zmieniać. Wolałam się tylko nie spieszyć, bo wiedziałam, że to nam nie pomoże. Pośpiech nas zgubi.
- Jesteś cholera moim Zaynem i uwierz, chcę cię mieć już zawsze przy sobie. Czuję się przy tobie bezpieczna. - pogłaskałam go po policzku - Kocham cię Zayn.
Widziałam w jego oczach ogniki szczęścia. Patrzył na mnie jak na najważniejszą osobę w swoim życiu. Moje ciało przeszedł dreszcz, a serce urosło tak bardzo, że miałam wrażenie, że wybuchnie mi w piersi. Nasze usta się spotkały w czułym pocałunku. Delikatniejszym, niż każdy poprzedni.
- A ja ciebie. Kocham cię do szaleństwa Roly. I zawszę będę.
Zadzwoniła komórka. Schowałam się w ramionach Zayna. Nie miałam ochoty Teraz odbierać żadnego telefonu. Chciałam nacieszyć się moim facetem. Pogłaskał mnie po plecach i cmoknął w głowę. Podał mi urządzenie. Vin. Cholera, ten to ma wyczucie. Wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Kocham cię, ale nie w tym momencie. - rzuciłam na powitanie.
- Uuu... czyżbym w czymś przeszkodził? - zaśmiał się.
- Pierdol się Vin. - wtrącił Malik mocno się do mnie przytulając.
Z lekkim uśmiechem pogłaskałam go po głowie. Zamknął oczy, wygodniej się układając. Pocałowałam jego czoło.
- Coś się stało Kevin? - spytałam.
- Tak jakby. Bo wiesz, miałaś na dzisiaj zaplanowaną sesję...
Zapowietrzyłam się. Zupełnie o tym zapomniałam.
- Cholera, cholera, cholera... - Tak bardzo cię przepraszam Vin. Już się zbieram.
- Nie. Odpuść sobie dzisiaj. Wiem jak to jest być zakochanym. - mruknął rozbawiony - Tylko niczego nie nabrójcie, ok?
- KEVIN! - skarciłam go.
- Gówno cię obchodzi co będziemy robić! - dorzucił Zayn, kiedy moje poliki były w kolorze buraka.
- Od kiedy przestałeś się tym ze mną dzielić Zayn? Pa Roly. - rozłączył się.
Spojrzałam pytająco na Malika. Że dzielił się tym co się między nami działo z Vinem? I to kobiety plotkują, tak?! Myślę, że oprócz Vina nikt nie wiedział, że między nami coś jest. I tak było dobrze, ale żeby Kevin znał pikantne szczegóły?! To nie za bardzo mi się podobało.
- No co? - mruknął w końcu - Pytał co u mnie to powiedziałem, że miałem upojną noc i tyle. - nadal patrzyłam na niego z pretensją. Wywrócił oczami - Chciał mnie wyciągnąć na piwo, musiałem się jakoś wykręcić.
Uniosłam tylko jedną brew. Chłopak zaczął obsypywać pocałunkami moje ramię. Uśmiechnęłam się lekko. Nie umiałam grać przy nim twardej. Naprawdę słabo mi szło. Jakiegokolwiek udawanie przy nim nie miało sensu.
- Nie gniewaj się. - mruknął miękkim głosem.
- Przecież wiesz, że się nie gniewam. - odparłam, wracając na moje poprzednie miejsce, czyli w ramiona mulata.
Cmoknął moje czoło. Zamruczałam cicho, przymykając powieki.. Tak. Właśnie tak było mi dobrze. Najlepiej.
- Jak spędzimy to popołudnie? - zagadnął w końcu.
- Spacer? - spojrzałam na niego otwierając jedno oko.
- Łóżko?
- Zayn! - uderzyłam go w ramię.
Roześmiał się i pocałował mnie w sam środek ust.
- Kocham gdy się denerwujesz. Jesteś wtedy taka urocza. - mruknął mi do ucha muskając je ustami.
Przeszedł mnie dreszcz. Westchnęłam cicho.
- Nie jestem urocza.
Zmarszczył czoło, jakbym powiedział coś nie tak. Spojrzał na mnie uważnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Jego usta były tak blisko moich. Czułam jego kawowy oddech.
- Jesteś piękna, Roly. Nie ma piękniejszej kobiety od ciebie. Musisz to wiedzieć, ale nie kocham cię tylko za wygląd. On jest twoją częścią. Ja uwielbiam też twoją siłę, to, że nie poddajesz się po porażkach, że nie uciekasz... - przerwał.
Chyba zauważył, że zaczęłam płakać. Chciałam by to co mówił było prawdą, ale to tylko wyobrażenie mnie. Nie byłam taka. Ja to zupełna odwrotność jego słów. Jego ciepłe dłonie otarły moją twarz.
- Wcale tak nie jest Zayn. - pociągnęłam nosem - To nie prawda. Nie jestem silna... - pokręcił głową i nie pozwolił mi mówić dalej.
- Jesteś tu ze mną, Roly. - szepnął z delikatnym uśmiechem - A skoro mam cię obok to znaczy, że pokonałaś przeszkody, które los postawił ci na drodze, czyż nie? Były różne, ale teraz mam cię przy sobie, w końcu mam cię we właściwym miejscu w swoim życiu. I błagam nigdy, ale to nigdy, nie odsuwaj się ode mnie. Bo wiem, że nie dam sobie bez ciebie rady. Jesteś dla mnie kimś więcej niż drugą połówką. Jesteś moją inspiracją. Bez ciebie nie istnieję. Nie mam ochoty żyć. Zrozum - spojrzał mi głęboko w oczy - żyję dzięki temu, że cię poznałem.























__________________________________________________________________________
ŁŁŁŁŁŁŁŁŁIIIIIIIIIIIIIIIIII, ale cukierkowo ^^
Przepraszam, tak wiem, znów zgubiłam gdzieś termin, ale... są wakacje, wypadł mi wyjazd i takie tam... Wybaczcie ^^ Są wakacje :D Tak swoją drogą chyba zmieniła mi się nieco myśl i pierwsza część jeszcze trochę potrwa. Nie mogę tego tak teraz uciąć. To byłoby niesprawiedliwe dla bohaterów. A w końcu to o ich losy chodzi, prawda? :)

1 komentarz:

  1. Cudowny jak zawsze! ❤️ Cukierkowy, ale wspaniały! ❤️ Czekam na nexta! Nie mogę sie doczekać!

    OdpowiedzUsuń

Proszę zostaw po sobie ślad ;)